Nadmi
- Kraj:Polska
- : Język.:deutsch
- : Utworzony.: 06-10-15
- : Ostatnie Logowanie.: 18-08-25
: Opis.: Hazardzista polityczny Józef Piłsudski. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, na czele z Julianem Marchlewskim i Feliksem Dzierżyńskim, który miał dokonać sowietyzacji niedawno odrodzonego państwa polskiego, dotarł jedynie do Wyszkowa. Polska kontrofensywa znad Wieprza, którą osobiście dowodził Józef Piłsudski, zmusiła armię Michaiła Tuchaczewskiego do błyskawicznego odwrotu. Skoncentrowani na przypominaniu bohaterstwa obrońców stolicy, czy też determinacji, jaką wykazali polscy żołnierze w bitwie pod Zadwórzem, nazywanej polskimi Termopilami, gdzie Armia Konna Budionnego zmasakrowała polski batalion skutecznie blokujący jej natarcie na Lwów, zapominamy jednak o geopolitycznym wymiarze tamtej wojny. Wymiarze, który - mimo upływu ponad stu lat - wciąż pozostaje aktualny. Koncepcja federacyjna W chwili podpisania w czerwcu 1919 r. traktatu wersalskiego Józef Piłsudski, rządzący odrodzoną Polską w roli Naczelnika Państwa, wiedział już od wielu miesięcy, że w przeciwieństwie do pozostałych granic, te wschodnie przyjdzie jej określić zbrojnie. "Wszystko, co Polska otrzymała na zachodzie, będzie podarkiem koalicji, natomiast zdobycze na wschodzie będziemy zawdzięczać własnym siłom" - mówił jeszcze w lutym 1919 r. do Leona Wasilewskiego, dodając przy tym: "Moim planem jest 'wielka Polska', w odróżnieniu od endeckiej koncepcji 'małej Polski', nacjonalistycznej, odstręczającej od siebie wschodnich sąsiadów". Ten plan, nazwany później federacyjnym, mógł się jednak udać tylko we współpracy z Litwinami i - z racji liczebności znacznie ważniejszymi - Ukraińcami. Białorusini nie przejawiali wówczas silniejszych dążeń do stworzenia własnej państwowości, toteż nie odgrywali w planach Piłsudskiego istotniejszej roli. W sojuszu z tymi trzema narodami, a także ciążącymi ku Warszawie Łotyszami i Estończykami, Piłsudski upatrywał szansy na przeciwstawienie się dominacji Rosji. Zarówno tej białej, jak i czerwonej. W chwili narodzin II Rzeczpospolitej w Rosji trwała już bowiem od roku wojna domowa, zapoczątkowana bolszewickim przewrotem z listopada 1917 r. Plan Piłsudskiego okazał się jednak kompletnie nierealistyczny. Jeżeli się uda dopomóc stworzeniu Ukrainy, która będzie zaporą między nami a Rosją, na długie lata Rosja nie będzie nam groźną Wojna polsko-bolszewicka, nigdy formalnie niewypowiedziana, rozpoczęła się z początkiem 1919 r. Po kapitulacji Niemiec w listopadzie 1918 r. wojska tego państwa, wciąż kontrolujące olbrzymie tereny imperium rosyjskiego, rozpoczęły ewakuację. Od wschodu na opuszczane przez nich tereny wkraczały oddziały Armii Czerwonej, od zachodu zaś odrodzonego Wojska Polskiego. W lutym 1919 r. doszło do ich spotkania i rozpoczęły się starcia zbrojne. W dwa miesiące później polskie oddziały opanowały zajęte w styczniu przez bolszewików Wilno i wówczas Piłsudski, wydając odezwę do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, podjął próbę przekonania Litwinów do współpracy. Ponieważ jednak stał na stanowisku, że Litwa może istnieć wyłącznie w granicach etnograficznych, porozumienie okazało się niemożliwe. Dla Litwinów Wilno pozostawało ich historyczną stolicą, a argument, że wśród jego mieszkańców Polacy stanowili wówczas zdecydowaną większość, uznawali jedynie za potwierdzenie, jak poważnym zagrożeniem dla ich młodej państwowości pozostaje Rzeczpospolita. Jak silne były ich obawy przed polską dominacją, pokazały wydarzenia z lipca 1920 r., gdy Litwini wykorzystali porażki polskiej armii, aby podpisać z rządem Lenina układ przyznający im Wileńszczyznę. Koło ratunkowe dla bolszewików Jesienią 1919 r. w Mikaszewiczach na Polesiu wysłannik Piłsudskiego, kpt Ignacy Boerner, prowadził tajne rozmowy z przedstawicielem Lenina Julianem Marchlewskim. Tym samym, który w lipcu 1920 r. stanął na czele Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski (Polrewkomu), czyli rządu, jaki bolszewicy zamierzali ustanowić w Warszawie po jej zdobyciu. Porozumienia w sprawie zawarcia pokoju nie osiągnięto, ale też nie chciała go w istocie rzeczy żadna ze stron. Piłsudski nie wierzył w możliwość zawarcia trwałego porozumienia bez zasadniczego starcia, które jednak uznał wówczas za przedwczesne. Z kolei bolszewikom, którzy w tym czasie znaleźli się w najtrudniejszym położeniu w trakcie całej wojny domowej, zależało wówczas tylko na jednym: uzyskaniu ze strony Polski zapewnienia, że nie podejmie w najbliższym czasie dużej ofensywy. I tak właśnie się stało. Piłsudski wstrzymał wówczas na kilka miesięcy działania polskiej armii, uważając, że zwycięstwo białych nie leży w polskim interesie. W połowie 1919 r. poznał bowiem stanowisko dowódcy największej z białych armii - gen. Antona Denikina - w sprawie przyszłej granicy polsko-rosyjskiej. Denikin skłonny był zgodzić się na Polskę jedynie w granicach dawnego Królestwa kongresowego, a zatem terytorialnie bardzo mocno okrojoną. Gdyby zaś zwyciężył w wojnie domowej i objął władzę nad Rosją, uzyskałby natychmiast wsparcie mocarstw zachodnich, czyli Francji i Wielkiej Brytanii. Piłsudski zakładał, że te ostatnie nie będą natomiast skłonne uznać tak daleko idących roszczeń terytorialnych rządu Lenina. Także i w tej sprawie nie miał racji. Nie wiadomo oczywiście, czy polska ofensywa jesienią 1919 r. doprowadziłaby do zwycięstwa białych i zdławienia w zarodku państwa bolszewickiego. Tak uważał Denikin, który we wstrzemięźliwości Piłsudskiego upatrywał jednej z głównych przyczyn swojej porażki. Tak sądzili też później niektórzy publicyści historyczni z Józefem Mackiewiczem na czele. Jest to jednak opinia niemożliwa do weryfikacji i mieszcząca się w obszarze tzw. historii alternatywnej. Wyprawa kijowska. Wiosną 1920 r. Piłsudskiemu udało się osiągnąć jedyny sukces w realizacji planu federacyjnego, ale bardzo szybko także i on okazał się płonny. 21 kwietnia został zawarty układ z Ukraińską Republiką Ludową. Jeszcze rok wcześniej trwały rozpoczęte w listopadzie 1918 r. we Lwowie walki polsko-ukraińskie. Zakończyły się dopiero w lipcu 1919 r., po wyparciu Ukraińców przez polskie wojska za rzekę Zbrucz. I to właśnie ją władze URL na czele z atamanem Symonem Petlurą zgodziły się uznać za przyszłą granicę polsko-ukraińską. Petlura miał jednak nóż na gardle, bowiem tereny na wschód od Zbrucza kontrolowali już bolszewicy i porozumienie z Polakami stanowiło dla niego ostatnią szansę na powrót do Kijowa. Stworzyła ją polska ofensywa, rozpoczęta w kilka dni później. 5 maja, gdy polskie wojska zbliżały się już do Kijowa, Piłsudski tak mówił o swoim planie do generała Antoniego Listowskiego: "Idąc w głąb Ukrainy, ale tylko do granic z 72, przez to samo nie uznajemy rozbioru i głosząc 'samostijność' na tych ziemiach jakby poprawiamy błędy naszych przodków. Chcemy dać możność samookreślenia i rządzenia się przez własny naród. Postawiłem na kartę, gram ostatnią stawkę, żeby coś zrobić na przyszłość dla Polski, choć takim sposobem osłabić możliwość przyszłej potężnej Rosji! I, jeżeli się uda, dopomóc stworzeniu Ukrainy, która będzie zaporą między nami a Rosją; na długie lata nie będzie nam groźną. Ale w tym sęk, czy ta Ukraina powstanie, czy ma dostatecznie sił i ludzi, żeby się stworzyć i zorganizować, bo przecież wiecznie tu siedzieć nie możemy. Granic z 72 r. tworzyć nie mogę, jak kiedyś chciałem. Polska nie chce tych kresów, Polska nie chce ponosić ofiar, wszystkie partie się wyraźnie wypowiedziały, nie chcemy ponosić kosztów, ani nic dać. A bez wysiłków, ofiar - nic stworzyć nie można! Zatem innego wyjścia nie ma - jak spróbować stworzyć 'samostijną' Ukrainę. Petlura tu nie odgrywa żadnej roli, jest narzędziem, nic więcej. A jeżeli nic się nie uda zrobić, pozostawimy ten chaos własnym losom. Niech się burzy, trawi, wyniszcza, osłabia, zjada. W takim stanie nie będzie też nam groźnym na długie lata! A dalej... przyszłość wskaże!". Przyszłość okazała się jednak wyjątkowo groźna. Nadzieje Piłsudskiego na wybuch antybolszewickiego powstania na Ukrainie okazały się równie nierealistyczne, co wcześniejsze marzenia o porozumieniu z Litwinami. W ciągu kilku tygodni, w których polskie wojska kontrolowały prawobrzeżną Ukrainę, do tworzonego przez Petlurę wojska zdołano powołać zaledwie kilkanaście tysięcy ludzi. Ukraińscy chłopi znacznie bardziej obawiali się "polskich panów" niż bolszewików obiecujących im darmową ziemię. Czy znaczy to, jak twierdzili niektórzy przeciwnicy Piłsudskiego, że wyprawa kijowska była jedynie awanturnictwem, które naraziło słabą przecież Rzeczpospolitą na śmiertelne niebezpieczeństwo? Tak byłoby, gdyby nie potężne zgrupowanie Armii Czerwonej, pod dowództwem Michaiła Tuchaczewskiego, które od wczesnej wiosny 1920 r. szykowało się na Białorusi do marszu na zachód. Lenin, Trocki i inni przywódcy bolszewiccy czekali tylko na wybór dogodnej daty, aby przenieść płomień komunistycznej rewolucji na zachód. Piłsudski swoim natarciem na południowej części frontu uprzedził jedynie to uderzenie. Gdyby jego hazardowe zagranie, czyli wyprawa kijowska, zakończyło się sukcesem, wówczas armia Tuchaczewskiego zamiast na zachód, ruszyłaby na południe, aby walczyć z kontrolującymi Ukrainę siłami polsko-ukraińskimi. Stało się jednak inaczej. W połowie sierpnia Armia Czerwona stanęła u wrót Warszawy i gdyby nie skuteczna polska kontrofensywa znad Wieprza, wówczas niepodległa Polska zakończyłaby żywot w niespełna dwa lata po swym odrodzeniu. Miesiąc wcześniej Francuzi i Anglicy jasno bowiem dali do zrozumienia zabiegającemu o wsparcie premierowi Władysławowi Grabskiemu, że Polska ma zbyt wygórowane żądania terytorialne i nie może liczyć na pomoc w ich realizacji. Zrobili to w momencie, gdy było jasne, że nie chodzi już tylko o kształt granic, ale o samo przetrwanie Rzeczpospolitej. Ostatecznie hazardowa gra Piłsudskiego, mająca na celu osłabienie rosyjskiego zagrożenia, dała Polsce niemal 20 lat istnienia. Dziś polscy politycy mają w ręku silniejsze karty od tych, którymi przed ponad wiekiem dysponował Naczelnik Państwa. Jesteśmy w NATO i Unii Europejskiej, mamy też bez porównania silniejszą gospodarkę, a co za tym idzie możliwości zbudowania silnej armii. Jednak w wymiarze geopolitycznym rosyjskie zagrożenie wciąż pozostaje aktualne i - podobnie jak przed laty - jego poziom jest zależny od tego, co się wydarzy na Ukrainie. Antoni Dudek Józef Klemens Piłsudski – polityk, działacz niepodległościowy, Naczelnik Państwa Polskiego (1918–1922), Wódz Naczelny Wojska Polskiego (1918), pierwszy Marszałek Polski (1920), premier Polski (1926–1928, 1930). Józef Piłsudski (1867–1935) - Leksykon - Teatr NN https://teatrnn.pl › artykuly › jozef-pilsudski-1867 1935 Data i miejsce urodzenia: 5 grudnia 1867, Zułowo, Litwa Data i miejsce śmierci: 12 maja 1935, Pałac Belwederski w Warszawie, Warszawa Dzieci: Jadwiga Piłsudska, Wanda Piłsudska Rodzeństwo: Bronisław Piłsudski, Jan Piłsudski, Adam Piłsudski · Pokaż więcej Filmy: Śmierć prezydenta, Cud nad Wisłą Żona: Aleksandra Piłsudska (od 1921 do 1935), Maria Piłsudska (od 1899 do 1921) Wnuki: Krzysztof Jaraczewski, Joanna Jaraczewska Wikipedia : Józef Piłsudski
: Data Publikacji.: 14-08-25
: Opis.: Tajemniczy kompleks na Krecie. 20250814 AD. Na wzgórzu Papoura na Krecie archeolodzy dokonali zdumiewającego odkrycia — kolistej struktury o średnicy 48 metrów, której monumentalna forma skrywa zagadki minojskiej cywilizacji. Ten tajemniczy relikt może rzucić nowe światło na życie i wierzenia jednej z najstarszych kultur Europy. Najważniejsze informacje Odkrycie miało miejsce na wzgórzu Papoura na Krecie. Struktura datowana jest na okres protopalatialny (2000–1700 p.n.e.). Znalezisko może wpłynąć na plany budowy nowego lotniska w Kastelli. Archeolodzy pracujący na Krecie dokonali niezwykłego odkrycia na wzgórzu Papoura. Znaleziono tam monumentalny kompleks o średnicy 48 metrów, który może być kluczem do zrozumienia cywilizacji minojskiej. Jak informuje serwis twojapogod.pl, odkrycia dokonano przypadkowo podczas przygotowań do budowy nowego lotniska w Kastelli. Kompleks, datowany na okres protopalatialny (2000–1700 p.n.e.), składa się z ośmiu koncentrycznych pierścieni kamiennych, które osiągają wysokość do 1,7 metra. Centralna część, zwana Strefą A, ma 15 metrów średnicy i przypomina stożkowatą kopułę. Strefa B otacza centralny punkt kompleksu, wyróżniając się promienistym układem ścian, struktura ta mogła pełnić funkcję ceremonialną — na to wskazują liczne znaleziska archeologiczne, w tym fragmenty naczyń ceramicznych oraz kości zwierzęce, sugerujące rytualne uczty. Odkrycie wywołało debatę na temat przyszłości wzgórza Papoura, które znajduje się w sercu planowanego lotniska. Minister kultury Lina Mendoni rozważa alternatywne lokalizacje dla infrastruktury, aby chronić ten unikalny zabytek. Znaczenie dla kultury minojskiej Archeolodzy podkreślają, że skala konstrukcji wskazuje na zaawansowaną organizację społeczną Minojczyków. Znalezisko porównywane jest do rzadkich struktur z epoki brązu w Grecji i na Bliskim Wschodzie. Jak zaznacz serwis twojpogoda.pl, prace wykopaliskowe nadal trwają, a odkryte artefakty mają trafić do muzeum planowanego w budynku nowego lotniska. Znalezisko to nie tylko wzbogaca naszą wiedzę o Minojczykach, ale także stawia pytania o równowagę między rozwojem a ochroną dziedzictwa. TALABRYS. LABRYS. Topór z Krety, znany również jako labrys, to podwójny topór, który jest ważnym symbolem kultury minojskiej, a także pojawia się w mitologii greckiej. W mitologii minojskiej labrys był związany z kultem bogini-matki, a jego wizerunki były często umieszczane w miejscach kultu i pałacach, takich jak Knossos. Labrys, jako symbol, ma bogatą historię i znaczenie, które ewoluowało na przestrzeni wieków: Kultura minojska: Na Krecie labrys był przede wszystkim symbolem kultowym, prawdopodobnie związanym z boginią-matką i jej mocą płodności. Mitologia grecka: W mitach labrys pojawia się jako atrybut bogini Hekate, związanej z magią i podziemiami, a także jako broń w walce z Minotaurem. Inne kultury: Labrys pojawiał się również w kulturach celtyckiej i skandynawskiej, gdzie miał znaczenie ofiarne lub symboliczne. Współczesność: W XX wieku labrys został przyjęty jako symbol przez niektóre środowiska lesbijskie, a także przez neonazistów. Podwójny topór, labrys, jest więc symbolem bogatym w znaczenia i odwołującym się do różnych okresów i kultur. Labrys (gr. λάβρυς) – topór o podwójnym ostrzu, składający się z dwóch obuchów w kształcie zaostrzonego klina i styliska z twardego drewna, metalu lub innego materiału. W podwójnym obuchu wykonany jest otwór równoległy do ostrza (najczęściej o przekroju prostokątnym), w którym za pomocą klina mocowane jest stylisko.
: Data Publikacji.: 14-08-25
: Opis.: „Szlachcic, dawniej barczysty, wysoki i rumiany chłop z wielkimi wąsami, dziś chudeusz, który sieje i orze dla wierzycieli. Szlachcic bez ziemi, tyle, co pies bez zębów i ogona. Chcąc zostać szlachcicem, trzeba zamówić bilety z herbem u litografa. Można się także »uszlachcić« w piwiarni, winiarni”. W sarmackiej zagrodzie równości. W Polsce. Autor: Artur Wiesław Wójcik Szlachcic polski, 1818 rok © Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie Taką nieco humorystyczną definicję szlachcica podał na początku XX wieku Kazimierz Bartosiewicz. Chociaż formalnie wszyscy przedstawiciele szlachty byli równi, w ramach stanu istniała hierarchia majątków i wpływów. Na szczycie tej hierarchii społecznej znajdowali się magnaci – właściciele rozległych majątków ziemskich zwanych latyfundiami. Posiadłości te, nierzadko obejmujące obszary liczące nawet kilka tysięcy kilometrów kwadratowych, zapewniały ich właścicielom niemal niezależne panowanie, przez co często określano je mianem państw w państwie. Magnaci i ich latyfundia Rodzina Tęczyńskich na początku XVII wieku dysponowała majątkiem, na który składały się: 3 zamki, 4 miasta, 111 całych wsi, 5 części wsi, 41 folwarków i 3 dwory, wszystko to na obszarach województw krakowskiego, sandomierskiego, bełskiego i ruskiego. Mniej więcej w tym samym czasie Stefan Zbaraski posiadał 7 miast oraz około 175 wsi. Jego brat, książę Jerzy Zbaraski, w województwie bracławskim władał 19 283 gospodarstwami chłopskimi i mieszczańskimi oraz 35 miastami, a w województwie kijowskim – ponadto 5 miastami i 97 wsiami; po śmierci Krzysztofa małopolski majątek Jerzego zwiększył się o kolejne 2 miasta i 40 wsi. Skąd tyle przemocy w Polsce. Powrót do czasów magnackich? Jerzy Samuel Lubomirski, słynny rokoszanin i jeden z najpotężniejszych magnatów drugiej połowy XVII wieku, zgromadził majątek imponujący pod względem zarówno liczby, jak i różnorodności. Po rodzicach odziedziczył aż 230 nieruchomości obejmujących 6 miast, 82 wsie, 49 folwarków oraz inne mniejsze osady. Małżeństwo z Konstancją Ligęzianką przyniosło mu dodatkowo miasto Rzeszów oraz 25 wsi, a po bracie, który zmarł bezpotomnie, mężczyzna odziedziczył kolejne 7 miast, 56 wsi i 33 folwarki. Jednym z najzamożniejszych magnatów Małopolski w drugiej połowie XVI wieku był Spytek Wawrzyniec Jordan, który mógł się poszczycić własnością 2 zamków, 4 miast, 85 wsi i 16 folwarków. Zamożność i struktura majątków różniły się w zależności od regionu oraz okresu w historii. Na przykład w połowie XVII wieku najbogatszym szlachcicem na Podlasiu był Łukasz Opaliński, starosta bełski i późniejszy marszałek nadworny koronny, który dysponował jednak znacznie skromniejszym majątkiem: 1 miastem, 43 wsiami i 3 folwarkami. Bogactwo, a także związana z nim niezależność, dawały znaczący wpływ na decyzje podejmowane przez sejm, co magnaci często wykorzystywali – na przykład korumpowali biedniejszą szlachtę, by zyskać poparcie dla własnych interesów. Szlachta średnia, drobna i zaściankowa Drugą grupę w sarmackiej strukturze tworzyła szlachta średnia. Historycy nie są zgodni co do kryteriów klasyfikacji jej majątku szlacheckiego – jedni proponują analizę rejestrów podatkowych i wysokości płaconego podatku, inni sugerują ocenę wielkości prowadzonych gospodarstw. Ostatecznie uzgodniono, że średnią szlachtę można rozróżnić na podstawie podatków od maksymalnie pięciu łanów ziemi. Łan ziemi przez wieki był różnie definiowany – przyjmijmy, że wahał się między siedemnastoma a dwudziestoma pięcioma hektarami. Średnia szlachta w Małopolsce w drugiej połowie XVI wieku posiadała jedną lub dwie wsie, a w powiecie kcyńskim w pierwszej połowie XVII wieku – od jednej do pięciu osad. W powiecie orłowskim w drugiej połowie XVII wieku za przedstawicieli średniej szlachty uznano rodzinę Szczawińskich, która posiadała około dwudziestu wsi, oraz rodzinę Korycińskich, do której należało jedenaście i pół wsi. Poniżej szlachty średniej plasowała się szlachta drobna, zwana także jednowioskową. Byli to posiadacze niewielkich majątków, zwykle ograniczonych do jednej wsi. Do tej grupy można zaliczyć serialowego Jana Pawła Adamczewskiego, który posiadał połowę Adamczychy. Gniazda rodu Lubomirskich Na samym dole hierarchii znajdowała się biedniejsza szlachta, często pozbawiona ziemi lub posiadająca jedynie niewielkie obszary. Grupa ta, nazywana szlachtą zagrodową, szlachtą zaściankową lub gołotą, była najliczniejsza – ale jednocześnie najbardziej stabilna pod względem osadnictwa. Przykładem może być wieś Żary w województwie krakowskim. Jeśli porównamy dane Jana Długosza z XV wieku z rejestrem pogłównym z 1662 roku, zobaczymy, że przez ponad dwa wieki tę osadę zamieszkiwała szlachta zagrodowa. Ze względu na trudne warunki bytowe to właśnie ona często była podatna na wpływy magnaterii. Potężni możnowładcy umiejętnie wykorzystywali niski status majątkowy i społeczny takich osób, by zyskać wsparcie w postaci głosów podczas sejmików i sejmów elekcyjnych, szczególnie w czasie wyboru króla. „Chart bez ogona...” Jak widać, na tle struktury szlacheckiej nasz Jan Paweł Adamczewski prezentuje się dość skromnie. Czy miał jednak szansę na awans społeczny? Zdecydowanie tak – a możliwości były różnorodne: koligacje rodzinne i przyjacielskie, dziedziczenie majątków po krewnych, korzystne małżeństwa dzieci (na przykład ożenek Anieli z synem magnata). Inne rozwiązania to aktywność na sejmikach, pozyskanie wpływowego magnackiego protektora, a przede wszystkim zdobycie zaszczytnych urzędów – od powiatowych aż po fotel senatora. Urzędy stanowiły ważny element budowania prestiżu i pozycji społecznej. Jak celnie ujął to Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”: „Chart bez ogona jest jak szlachcic bez urzędu, Ogon też znacznie chartom pomaga do pędu”. Zdobycie urzędu nie tylko wzmacniało pozycję szlachcica, lecz także symbolizowało jego miejsce w hierarchii społecznej. Najważniejszymi urzędnikami ziemskimi byli wojewoda i kasztelan, którzy z urzędu wchodzili do senatu. Wojewodowie zarządzali województwami Rzeczypospolitej, pełnili istotne funkcje wojskowe, takie jak organizowanie pospolitego ruszenia, dbali o porządek i podejmowali kluczowe decyzje na szczeblu lokalnym. Co więcej, wojewodowie krakowski, poznański, kaliski, sandomierski, wileński i trocki posiadali klucze do skarbca koronnego na Wawelu. Ich najbliższymi współpracownikami byli kasztelanowie, odpowiedzialni za zarządzanie mniejszymi jednostkami terytorialnymi. Spośród nich kasztelan krakowski cieszył się szczególnym prestiżem, również zasiadał w senacie i posiadał klucze do skarbca. Chociaż urzędy ziemskie miały genezę w średniowieczu, wiele z nich przekształciło się w stanowiska honorowe, nadawane w uznaniu zasług lub jako wyróżnienie. Znaczenie miały stanowiska dygnitarskie, a więc wspomniany wojewoda, kasztelan, podkomorzy (przewodniczył sądowi podkomorskiego, mógł też odpowiadać za własność monarchy na danym terenie), marszałek ziemski (przewodniczył sejmikowi), sędziowie, podsędkowie (zastępowali sędziów), pisarze (prowadzili księgi ziemskie). Mianował ich król według własnego rozeznania. Obok nich istniała też grupa urzędów honorowych. Stolnik, niegdyś odpowiedzialny za przygotowanie i podawanie posiłków na dworze władcy, miał swojego zastępcę w postaci podstolego. Cześnik dbał o zaopatrzenie dworu w trunki, a podczaszy zajmował się sprowadzaniem win i przypraw. Łowczy organizował królewskie polowania, z kolei miecznik opiekował się zbrojownią władcy. Także szereg innych funkcji, które już straciły pierwotne znaczenie praktyczne, nadal wiązał się z prestiżem. Jedynie urząd starosty (zarządcy dóbr królewskich), zwłaszcza w Wielkopolsce, zachował swoją pozycję i wpływ na nominację podwładnych. W strukturze administracyjnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów kluczową rolę odgrywali urzędnicy ministerialni, którzy pełnili funkcje związane z zarządzaniem państwem i dworem królewskim. Do najbardziej prestiżowych stanowisk należały urzędy marszałka wielkiego, kanclerza oraz podskarbiego, łączące w sobie aspekty bezpieczeństwa, polityki oraz gospodarki. Marszałek wielki – funkcja ta wywodziła się jeszcze z okresu średniowiecza – był odpowiedzialny za bezpieczeństwo króla i utrzymanie porządku w miejscu jego pobytu. Zadania na tym stanowisku obejmowały organizację ochrony monarchy i rozwiązywanie kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego. Marszałek mógł sądzić osoby łamiące prawo w rejonie przebywania króla, a podczas realizowania swoich obowiązków korzystał ze wsparcia straży marszałkowskiej. Był również mistrzem ceremonii królewskich, organizował audiencje i dbał o przyjmowanie zagranicznych poselstw zgodnie z protokołem dyplomatycznym. Kanclerz, często określany jako odpowiednik współczesnych ministrów spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych, zarządzał kancelarią królewską i kierował polityką zagraniczną, a częściowo także wewnętrzną. Jego rola obejmowała pieczętowanie wszelkich dokumentów wychodzących z kancelarii królewskiej. Był również odpowiedzialny za publikację konstytucji sejmowych. Urząd był podzielony na kanclerza koronnego i kanclerza litewskiego. Podskarbi, pełniący funkcję ministra skarbu, zarządzał finansami państwa. Do jego obowiązków należał nadzór nad królewskim skarbcem. Stanowiska wojskowe Istotne były również funkcje wojskowe, do których pretendowali Sarmaci. Stanowisko hetmana było najwyższym stanowiskiem wojskowym w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Funkcja dzieliła się na dwa główne urzędy: hetmana wielkiego koronnego, odpowiedzialnego za wojska Korony, oraz hetmana wielkiego litewskiego, nadzorującego wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego. Hetmani wielcy mieli swoich zastępców, zwanych hetmanami polnymi, którzy zajmowali się operacyjnym dowodzeniem wojskami w terenie, szczególnie podczas działań wojennych. Pomocą hetmanom – zarówno wielkiemu, jak i polnemu – służyli regimentarze, czyli dowódcy powoływani tymczasowo, zwykle na czas wojny lub w przypadku nieobecności hetmana. Dodatkowo w skład sztabu pomocniczego wchodzili oficerowie niższego szczebla, odpowiedzialni za realizację zadań taktycznych i administracyjnych, takich jak działania logistyczne, komunikacyjne czy związane z zarządzaniem oddziałami w polu. Co ważne, w sarmackiej Rzeczypospolitej obowiązywała zasada incompatibilitas (niezgodności), która w założeniu miała zapobiegać kumulowaniu zbyt dużej władzy w rękach jednej osoby. Zgodnie z tą regułą łączenie niektórych urzędów było zakazane – na przykład kanclerz nie mógł jednocześnie sprawować funkcji starosty, wojewody czy kasztelana. Miało to pomóc zachować równowagę w strukturach władzy oraz zapobiegać konfliktom interesów. W praktyce jednak zasada ta była często łamana. Dygnitarze wykorzystywali swoje wpływy i znajomości, by omijać zakaz, co prowadziło do koncentracji władzy w rękach kilku osób. Tego rodzaju praktyki stawały się przyczyną napięć i sporów między szlachtą, królem a możnowładcami, którzy gromadzili w swoich rękach liczne urzędy. Zasada ta, choć ustanowiona dla dobra państwa, w rzeczywistości często pozostawała martwą literą i stawała się punktem zapalnym w politycznych konfliktach epoki. Jerzy Lubomirski: Najlepszy wróg króla Urzędy były też zarzewiem konfliktów interesów między szlachcicami. Przykładem nietypowego sporu, który miał miejsce w powiecie mozyrskim, w województwie mińskim, jest konflikt między Stefanem Łowejką a Stefanem Łozką. Łowejko to postać niezwykle intrygująca, a badania wskazują, że był on także wolnomyślicielem religijnym. Miał mawiać, że „piekło i raj występują jedynie na ziemi, zależnie od tego, jak się komu powodzi, świat nie jest stworzony, ale tak od wieków stoi”. Dziś można by go określić mianem agnostyka. Nie tylko jego przekonania wywoływały jednak kontrowersje, ale również zażarty spór o rozgraniczenie wsi Zahał, który Łowejko toczył z Łozką. Łozka wykorzystał poglądy tego szlachcica, żeby w 1591 roku oskarżyć go przed Trybunałem Litewskim o brak wiary w Trójcę Świętą i Chrystusa, o zaprzeczanie nieśmiertelności duszy oraz życia pozagrobowego, a także o stawianie znaku równości między człowiekiem a zwierzęciem. Trudno dziś stwierdzić, czy rzeczywiście takie poglądy wyznawał Łowejko, brak jakichkolwiek informacji na temat wyników śledztwa i wyroku Trybunału powoduje jednak, że sprawa pozostaje niejasna. Nieustępliwy Łozka nie poprzestał na tym – starał się zdyskredytować nie tylko samego Łowejkę, lecz także jego brata Jana, który pełnił funkcję marszałka mozyrskiego, a także samego Stefana, podsętka mozyrskiego. Łozka próbował przekonać, że obaj bracia są bezbożnikami, a co za tym idzie – nie zasługują na pełnienie tak ważnych funkcji. Antyczne i legendarne ślady przodków Historia antyczna odgrywała istotną rolę w kształtowaniu tożsamości szlachty w odniesieniu zarówno do dziejów Rzeczypospolitej, jak i do genealogii poszczególnych rodów. Prawna przynależność do stanu szlacheckiego była ważna, lecz równie istotne okazywało się budowanie narracji o przodkach, wzmacniających prestiż i pozycję rodu. Podstawą konstrukcji genealogicznej często stawały się herby i nazwiska szlacheckie, które zaczęto interpretować jako nawiązanie do starożytnych symboli i nazw, postaci mitologicznych czy wydarzeń historycznych. Już u progu kształtowania się sarmatyzmu Marcin Kromer wskazywał jednak, że większość herbów wywodzi się od założycieli rodów, ale geneza symboliki jest trudna do ustalenia, ponieważ w dawnych czasach nazwiska i herby nie były związane z konkretnymi posiadłościami, tak jak często bywało później: „Istnieje wiele rodów i jakby gałęzi szlachty polskiej, które się rozróżnia nie według miejscowości czy krain, ale według pewnych znaków rodowych zwanych herbem lub godłem, oraz według ich nazw. Poszczególne znaki obejmują z kolei wiele linii i rodzin, które rozróżnia się według nazwisk i stopnia pokrewieństwa, w linii męskiej. Niegdyś bowiem rycerze nie brali nazwisk, tak jak to jest teraz, od zamków, włości i wiosek, których byli panami, lecz przekazywano z ojca na syna skądkolwiek wzięte czy nadane imiona, nawet w przypadku utraty czy zmiany ojcowizny i to do najdalszych pokoleń”. W XIX wieku Joachim Lelewel dokonał obliczeń, ile herbów powstało na ziemiach polskich, i ukazał rozwój heraldyki przez zestawienie dorobku poszczególnych staropolskich heraldyków. Pod koniec średniowiecza Jan Długosz opisał w swoich dziełach około pięćdziesięciu herbów. Kolejny istotny wkład w tę dziedzinę wniósł w XVI wieku Kromer, który scharakteryzował sto piętnaście herbów. Największy postęp w polskiej heraldyce dokonał się jednak za sprawą Bartłomieja Paprockiego. W swoich najważniejszych dziełach – „Gniazdo cnoty” (1578) i „Herby rycerstwa Polskiego” (1584) – Paprocki przedstawił ponad dwieście herbów. Szymon Okolski stworzył natomiast monumentalne trzytomowe dzieło „Orbis Polonus” (1641–1645), które zwiększyło liczbę znanych herbów – łącznie było ich już blisko dwieście dziewięćdziesiąt. W XVIII wieku Kasper Niesiecki w swoim herbarzu zebrał wiedzę z wcześniejszych źródeł i rękopisów, w tym tę dotyczącą szlachty litewskiej oraz pruskiej. Dzięki jego pracy liczba opisanych herbów wzrosła do pięciuset, a jeśli uwzględnić ich różne odmiany – nawet do sześciuset pięćdziesięciu. Herby, czyli prestiż W epoce sarmackiej herby były wszechobecne, ponieważ stanowiły ważny element identyfikacji i prestiżu szlachty. Zamieszczano je na pieczęciach, dokumentach i flagach; w kościołach, pałacach oraz dworach; na nagrobkach, portretach przodków i sztandarach wojskowych. Niektórzy staropolscy pisarze krytykowali szlachecki snobizm – twierdzili, że powoływanie się na splendor przodków i eksponowanie swojego herbu jest przejawem próżności, która nie wnosi do życia niczego wartościowego. Wacław Potocki w jednym ze swoich utworów pisał, że nadmierne ozdabianie wnętrz pałaców herbami i wieszanie portretów przodków na ścianach może szkodzić, zamiast zdobić, jeśli nie jest zgodne z prawdziwymi wartościami i zasadami reprezentowanymi przez przodków. Sugerował, że lepiej zrezygnować z tych ozdób, jeśli nie odzwierciedlają one cnoty sławnych członków rodu. W ten sposób krytykował szlachecki snobizm: „Zwierciadłami obrazy przodków waszych i te Herby, którymi ściany w pałacach okryte. Zrzućcie je raczej abo kędy w cnocie skazy, Poprawcie, niech się z wami zgadzają obrazy. Już stępiał hak Orłowie; nie dziubie, nie kluje, Kogo złoto do skały łakomstwa przykuje. Złoto sławę, honory, złoto cnotę rodzi; Herb ni nacz, prócz na pieczęć do listów się godzi. Z tarcze na pierścień, z konia przesiadł się na wołu, Niszcze też stan szlachecki z herbami pospołu”. Przejdźmy jednak do sedna. Moda na chwalenie się antycznymi przodkami niekiedy mogła być wręcz… urocza. Pacowie herbu Gozdawa – litewski ród magnacki – uznawali, że pochodzą od mitycznego Palemona, który przybył na Litwę z Rzymu. Zaczęli szukać potwierdzenia tej historii we Włoszech. W Wenecji udało się odnaleźć patrycjuszowską rodzinę Pazzich, której nazwisko brzmiało podobnie do nazwiska Paców, i która używała podobnego herbu. Kiedy w 1669 roku papież Klemens IX kanonizował Marię Magdalenę de’ Pazzi, Pacowie uznali ją za patronkę swojego rodu. W drugiej połowie XVII wieku wybudowali w Pożajściu klasztor i kościół pod jej wezwaniem. Ciekawą historię ma także herb Korwin (Ślepowron). Paprocki podaje, że wywodzi się on od rzymskiej rodziny Waleriuszy. Podczas najazdu barbarzyńców na Rzym Marek Waleriusz Messala Korwinus stoczył walkę z jednym z najeźdźców, a na pomoc – ku zdumieniu przeciwnika – przyszedł mu kruk (łac. corvus). Po tej bitwie rodowi Waleriuszy nadano przydomek Korwin. Członkowie tej rodziny przybyli do Polski, gdzie mieli wielkie zasługi i byli wysoko cenieni przez polskich królów i książąt. Jeden z przedstawicieli tego rodu zachował wyjątkowe godło herbowe – kruka ze złotym pierścieniem, który stał się symbolem rodu. Herb Ciołek wywodzono zarówno z czasów rzymskich, jak i z czasów sarmackich. Pochodzić miał od rodziny Witelliuszów (łac. vitellus – „cielę”), której korzenie znajdowały się w Rzymie. Zgodnie ze staropolskimi dziejopisami arcybiskup Robert Witelliusz przybył do Polski z Wiecznego Miasta na początku X wieku, aby objąć arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Duchownemu towarzyszył Paulin, który osiadł w Polsce, zdobył majątek i zapoczątkował ród Ciołków. Inne źródła sugerują jednak, że rodzina mogła jeszcze wcześniej przenieść się z Sarmacji do Włoch, a stamtąd dotrzeć do Polski. Herb Ciołek miał zostać nadany rodowi za odwagę i męstwo, gdy Sarmaci odbili od Galów swoje stada bydła bez rozlewu krwi. Symbol byka w herbie miał odzwierciedlać siłę i waleczność. Legenda mówi również, że Lech początkowo używał herbu Ciołek, zanim zamienił go na Orła. Herb ten wiąże się więc zarówno z pobożnością, jak i z odwagą, co podkreślają tacy kronikarze jak Długosz i Bielski. Najsłynniejszą rodziną posługującą się tą symboliką była rodzina Poniatowskich w XVIII wieku. Fragment książki Artura Wiesława Wójcika „Sarmatia. Czarna legenda Złotego Wieku”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
: Data Publikacji.: 14-08-25
: Opis.: Rok 1399. Bitwa nad Worsklą miała dać wielkiemu księciu Witoldowi kontrolę nad wszystkimi ziemiami, gdzie dotąd wpływy mieli Tatarzy. Witold, wspierany przez Tochtamysza, byłego chana Złotej Ordy, miał zjednoczyć wszystkie ziemie ruskie pod panowaniem potomków Giedymina. Ambitne plany Witolda przekreśliła klęska na polu bitwy. Przygotowania do bitwy Złota Orda powstała w roku 1240 w zachodniej części imperium Czyngis-chana. Jej założycielem był Batu-chan. W 1380 roku chanem Złotej Ordy został Tochtamysz, który był zwolennikiem podporządkowania sobie Rusi. W 1382 roku wojska Tochtamysza zajęły Moskwę i doszczętnie ją zniszczyły, mordując przy tym ponad 20 tysięcy ludzi. W kolejnych miesiącach Złota Orda podbiła następne miasta na Rusi. W końcu książęta ruscy musieli zgodzić się na zwierzchnictwo Złotej Ordy i płacić na jej rzecz potężną daninę. W 1385 roku Tochtamysz rozpoczął wyprawę wojenną do Azerbejdżanu, gdzie jego wojska starły się z armią Timura (Tamerlana) ponosząc potężną klęskę. Cztery lata później Złota Orda ponownie próbowała wtargnąć na ziemie należące do państwa Timura w Azji Środkowej, lecz, tak jak wcześniej, Tochtamysz przegrał. Wielki Książę Witold. Rys. Jan Matejko © Wikimedia Commons W 1395 roku Tochtamysza pozbawiono władzy. Jego następcą został Timur Kutłuk (syn Timura Melika, chana Białej Ordy). Choć były chan próbował jeszcze odzyskać władzę, nie miał już większego poparcia w swoim państwie. Wraz z wiernymi mu nadal ludźmi, udał się więc do Wielkiego Księstwa Litewskiego i szukał pomocy u Witolda. Witold był zainteresowany sojuszem z Tochtamtyszem. Liczył, że pokonując Timura i osadzając na tronie z powrotem Tochtamysza, zyska kontrolę nad całą tatarszczyzną, a później – całą Rusią. Szansa na to wydawała się całkiem realna. W tym czasie bowiem doszło nawet do polepszenia relacji pomiędzy Litwą a Zakonem Krzyżackim. Krzyżacy, choć nie porzucili planów podboju Litwy, w 1398 roku – nie mogąc Litwy pokonać – zaproponowali jej podpisanie traktatu pokojowego. Zawarto go 12 października 1398 roku. Witold oddawał Krzyżakom część Żmudzi, a w zamian zyskiwał obietnicę pomocy w walkach ze Złotą Ordą. Był to układ daleki od ideału, lecz Witold uspokoił w ten sposób sytuację na granicy z Państwem Krzyżackim i mógł zająć się kwestią Rusi Wielki książę Witold zaczął więc przygotowywać się do ostatecznego, jak mniemał, rozprawienia się ze Złotą Ordą. Kolejnym krokiem miało być zajęcie Księstwa Moskiewskiego. Wielki książę Witold zgromadził armię liczącą 40 tysięcy ludzi. Spośród nich 15 tysięcy byli to Tatarzy pod wodzą Tochtamysza. Swoich rycerzy wysłali także Krzyżacy (500 żołnierzy), Hospodarstwo Mołdawskie (1,5 tysiąca) oraz Polska. Jagiełło na pomoc Witoldowi posłał 4 tysiące ludzi, którymi dowodził wojewoda krakowski, Spytek z Melsztyna. Wojska skoncentrowały się w okolicy Żytomierza, skąd wyruszono w stronę Kijowa, a stamtąd nad rzekę Worsklę. Tam, na początku sierpnia, połączone siły połączyły się z wojskami Tochtamysza. Kilka dni później nad Worsklę dotarła armia Złotej Ordy licząca co najmniej 50 tysięcy wojowników. 12 sierpnia 1399 roku bitwa nad Worsklą rozpoczęła się. Od początku przewagę na polu bitwy miał Timur Kutłuk, który od razu przystąpił do okrążania sił księcia Witolda. Syn Kiejstuta nie miał żadnych szans. W ostatniej chwili, unikając śmierci, opuścił pole bitwy. Po nim uciekł także Tochtamysz. Armią Litwinów, Polaków, Mołdawian i Krzyżaków dowodził Dymitr Wołyniec, a kiedy on zginął – Dymitr Starszy. Bitwa przerodziła się w rzeź. W jej trakcie zginął m.in. Spytek z Melsztyna, zaufany króla Władysława Jagiełły. Witold i Tochtamysz stracili łącznie około 20 tysięcy ludzi, podczas gdy Timur zaledwie 3 tysiące. Porażka w bitwie nad Worsklą przekreśliła ambitne plany Witolda. Tochtamysz zmarł kilka lat później na wygnaniu na Syberii. Przegrana wojsk sprzymierzonych ośmieliła z kolei księstwa ruskie, które zaczęły myśleć o wyrwaniu się spod zależności od Złotej Ordy. Bitwa nad Worsklą sprawiła, że wielki książę Witold zaczął coraz chętniej skłaniać się ku sojuszowi z królem Władysławem Jagiełłą. Taki sojusz jednak nie był kompletnie po myśli Krzyżaków, którzy wkrótce rozpoczęli (ponowne) ataki na ziemie litewskie. Tamerlan - bicz boży.
: Data Publikacji.: 12-08-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025