Nadmi
- Kraj:Polska
- : Język.:deutsch
- : Utworzony.: 06-10-15
- : Ostatnie Logowanie.: 04-08-25
: Opis.: Jezioro Karaczaj w Rosji to jedno z najbardziej radioaktywnych miejsc na świecie. Powstało wskutek działalności zakładu przetwórstwa uranu i przez lata było ściśle strzeżoną tajemnicą Związku Radzieckiego. Znajdujący się w południowej części Uralu zbiornik wodny zamienił się w śmiertelnie niebezpieczny akwen, który pochłonął tysiące istnień i na zawsze skaził okoliczne tereny. Pod koniec lat 40. XX wieku ZSRR rozpoczęło intensywną produkcję plutonu do broni nuklearnej. W pobliżu miasteczek Kysztym i Oziorsk powstał kompleks Majak z pięcioma reaktorami. Nie dbano o środowisko - radioaktywne odpady trafiały bezpośrednio do Jeziora Karaczaj. Początkowo miało to być rozwiązanie tymczasowe, jednak planowane podziemne składowiska nigdy nie zostały wybudowane. Jak posprzątali po katastrofie w Kysztym? Wydarzenie doprowadziło do ogromnego skażenia Jezioro Karaczaj powstało wskutek działalności zakładu przetwórstwa uranu © Fot. istock/TihoeBezumie We wrześniu 1957 roku doszło do jednej z największych katastrof nuklearnych w historii, tak zwanej katastrofy kysztymskiej. Awaria systemu chłodzenia zbiornika z odpadami jądrowymi doprowadziła do eksplozji, a skażenie objęło obszar o powierzchni 39 tysięcy kilometrów kwadratowych. Ponad 200 osób zmarło na chorobę popromienną, 10 tysięcy ewakuowano, a 470 tysięcy narażono na promieniowanie jonizujące. Niektóre źródła sugerują, że liczba ofiar mogła być jeszcze wyższa, jednak przez lata władze radzieckie ukrywały szczegóły kataklizmu. Skażone tereny obejmowały rozległe obszary południowego Uralu, a mieszkańcy nie mieli świadomości rzeczywistego zagrożenia. W kolejnych latach odnotowano znaczny wzrost przypadków chorób nowotworowych i genetycznych wśród osób zamieszkujących te okolice. W 1967 roku, w wyniku suszy, poziom wody w jeziorze Karaczaj opadł i odsłonił warstwę radioaktywnych osadów. Wiatr rozniósł toksyczny pył po całym regionie i spowodował skażenie okolicznych wsi i miast. Szacuje się, że napromieniowaniu uległo około 400 tysięcy osób, wiele z nich zaczęło cierpieć na nieznane wcześniej dolegliwości, w tym problemy z układem odpornościowym oraz schorzenia neurologiczne. Skażenie wód gruntowych dodatkowo pogłębiło problem i sprawiło, że radioaktywne substancje przedostały się do organizmów ludzi poprzez spożytą wodę i żywność. Władze radzieckie milczały - do katastrofy z 1957 roku oficjalnie przyznały się dopiero w 1992 roku. Ta piosenka to czysty bełkot. Powstała w nieistniejącym języku i podbiła listy przebojów Jakie jest najbardziej radioaktywne jezioro na świecie? Zbiornik zniknął, ale zagrożenie pozostało W kolejnych dekadach próbowano ograniczyć skutki skażenia. Wyschnięte jezioro zasypano betonowymi blokami, skałami i ziemią. Prace zakończono w 2015 roku. Do dziś jednak nie wiadomo, w jakim stopniu zakopane odpady wpływają na wody podziemne. Istnieją obawy, że cieki mogą stopniowo przenosić radioaktywne substancje i powodować skażenie kolejnych terenów. Nigdy nie przeprowadzono wystarczająco dokładnych badań, które oszacowałyby ryzyko, co budzi obawy wśród naukowców i ekologów. Jak podaje portal fokus.pl, pojawiają się informacje, iż "poziom zanieczyszczenia jest tak wysoki, że jeśli przebywamy od 30 do 60 minut w pobliżu jeziora, narazimy się na śmiertelną dawką promieniowania".
: Data Publikacji.: 18-07-25
: Opis.: Lodowate wody Antarktydy, a dokładnie rejon McMurdo Sound, zamieszkują niezwykłe organizmy © Fot. Wikipedia/Dayton PK, Kim S, Jarrell SC, Oliver JS, Hammerstrom K, Fisher JL, et al./CC BY 4.0 Lodowate wody Antarktydy, a dokładnie rejon McMurdo Sound, zamieszkują niezwykłe organizmy - gigantyczne gąbki wulkaniczne (Anoxycalyx joubini). Choć określenie ich wieku jest trudne, naukowcy uważają, że mogą należeć do najstarszych żyjących zwierząt na ziemi. Według niektórych szacunków te niezwykłe stworzenia osiągają wiek liczący nawet kilkanaście tysięcy lat. W świecie przyrody nie brakuje długowiecznych organizmów, ale mało które dorównują niezwykłym gąbkom zamieszkującym lodowate wody Antarktydy. Choć na pierwszy rzut oka stworzenia te wydają się niepozorne, ich imponująca żywotność wynika z wolnego tempa wzrostu i stabilnych warunków środowiskowych. Naukowcy od lat próbują określić rzeczywisty wiek tych zwierząt, a wyniki badań nie przestają zadziwiać. Gąbki wulkaniczne: Zwierzęta pełniące nieocenioną rolę w ekosystemie Gąbki nie są co prawda najbardziej fascynującymi organizmami, ale ich rola w ekosystemie jest nieoceniona. Te prymitywne, ale niezwykle odporne stworzenia pełnią funkcję naturalnych filtrów morskich, usuwając z wody drobne cząsteczki organiczne i bakterie. Dzięki porowatej budowie zapewniają schronienie wielu zwierzętom, takim jak skorupiaki, małe ryby czy mięczaki, które wykorzystują je jako kryjówki przed drapieżnikami. Szkielet gąbki dostosowuje się do konkretnego środowiska, umożliwiając jej osiedlanie się zarówno na twardych, skalistych powierzchniach, jak miękkich podłożach, takich jak piasek czy muł. Niektóre gąbki potrafią nawet przyczepiać się do dryfujących obiektów! Rzadko jednak spotyka się je swobodnie unoszące się w wodzie - słowa Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej przytacza portal IFL Science. Gąbka wulkaniczna należy do największych przedstawicieli swojego rodzaju. Może osiągać wysokość 1,95 metra i średnicę 1,5 metra. Czyni ją to jednym z najbardziej imponujących bezkręgowców występujących w wodach Antarktydy. Żyje na głębokościach od 15 do 144 metrów, preferując chłodne i stabilne warunki. Kluczową cechą tych zwierząt jest niezwykle wolne tempo wzrostu. Naukowcy, którzy obserwowali gąbki przez 22 lata, stwierdzili, że ich przyrost jest tak minimalny, że trudno go dostrzec. Szacuje się, że wynosi zaledwie kilka milimetrów na rok. Oznacza to, że stworzenia te mogą żyć nawet tysiące lat. Najprawdopodobniej są więc jednymi z najstarszych organizmów na świecie. Ich długowieczność wynika z kilku czynników: stałej, niskiej temperatury wód, powolnego metabolizmu oraz braku naturalnych drapieżników, którzy mogliby zagrozić ich istnieniu. Ile naprawdę żyją gąbki wulkaniczne? Prawdopodobnie liczą około 15 000 lat Wstępne badania sugerowały, że niektóre osobniki gąbek wulkanicznych mogą mieć nawet 40 000 lat. Analiza geologicznych zmian poziomu morza podczas ostatniego maksimum glacjalnego skorygowała jednak te obliczenia. Według badaczki Susanne Gatti najstarsze organizmy liczą około 15 000 lat. Analizując tak długie skale czasowe, należy brać pod uwagę nie tylko implikacje biologiczne, ale także wydarzenia geologiczne. Zmiany poziomu morza związane z ostatnim maksimum glacjalnym (LGM, 18 000–22 000 lat temu) prawdopodobnie sprawiły, że stanowisko, na którym znajdowała się 2-metrowa S. joubin zostało odsłonięte i wyniesione ponad poziom wody. W tym okresie poziom morza był o 105–130 metrów niższy niż obecnie. Można zatem stwierdzić, że żaden morski bezkręgowiec na szelfie Morza Rossa nie może być starszy niż około 15 000 lat - powiedziała biolog morska dr Susanne Gatti, w rozmowie z dziennikarzami portalu IFL Science.
: Data Publikacji.: 18-07-25
: Opis.: Oto 3 najgroźniejsze grzyby. Wywołują niewydolność wątroby, nerek i śmierć. Oto jedne z najniebezpieczniejszych grzybów na świecie. Są tak toksyczne, że niektórzy omijają je z daleka, chociaż są groźne tylko, gdy zostaną spożyte. W Polsce sezon na grzyby trwa niemal cały rok – poza tymi dniami w czasie zimy, gdy gruba warstwa śniegu przysypuje roślinność lub temperatura osiąga ujemne wartości. Grzyby spotkać można na niemal całym globie – poza Arktyką czy suchymi i gorącymi pustyniami. Niektóre z nich są naprawdę niebezpieczne dla zdrowia ludzi czy zwierząt. Oto trzy przykłady. 3 najgroźniejsze grzyby na świecie Wśród trzech wysoce toksycznych grzybów należy wyszczególnić Amanitę phalloides. Można natknąć się na nią w lasach w całej Europie – głównie w tych, w których przeważają dęby czy buki. Jak podaje redakcja brytyjskiego „BBC Wildlife Magazine”, Amanita odpowiada za większość śmiertlenych zatruć grzybami. Jest podobna do wielu innych grzybów – zupełnie bezpiecznych dla zdrowia, jadalnych – stąd częste pomyłki. Po jej spożyciu – a jest smaczna – wątroba przestaje działać, aż staje się niewydolna. To samo tyczy się nerek. Niestety taki stan zdrowia, który wymaga pilnej interwencji lekarskiej, skończyć może się śmiercią. Stacja telewizyjna British Broadcasting Corporation przypomina, że to właśnie ten leśny owoc przyczynił się prawdopodobnie do śmierci cesarza Klaudiusza. Rzymski dostojnik miał go dostać od swojej żony Agrypiny. Kolejność grzybów na tej liście jest przypadkowa. Dalej można wymienić choćby Pholiotinę rugosa. Grzyb ten nie wyróżnia się specjalnie swoim wyglądem. Można spotkać go głównie w lasach na północno-zachodnich wybrzeżach Pacyfiku. Rośnie także w Europie, Azji czy Ameryci Północnej. Niektórzy mylą Pholiotinę z takimi, które zawierają psylocybinę – jak Psilocybe semilanceata. Te grzyby mogą wywołać śmierć. Zaczyna się od niewydolności wątroby lub nerek Magazyn „Wildlife” pisze, że po około sześciu godzinach lub dobie, w zależności od indywidualnego metabolizmu, osoba, która skonsumowała grzyba, doznać może problemów żołądkowo-jelitowych, a niedługo później doświadczyć niewydolności wątroby. W skrajnych przypadkach zjedzenie owocu z lasu grozi śmiercią. Innym przykładem grzyba, który zdecydowanie należy do niebezpiecznych, jest Cortinarius. To właściwie grupa 2000 gatunków grzybów, wśród których znajdziemy te naprawdę bardzo, bardzo trujące. Lepiej jednak uważać na wszystkie, ponieważ osoba, która nie jest ekspertem, może łatwo pomylić się i natknąć na najgroźniejsze typy – takie jak rubellus czy orellanus. Co dzieje się po zjedzeniu wyżej wymienionych? Toksyna zawarta w Cortinariusie silnie wpływa na pracę nerek. Nawet dwa tygodnie po spożyciu grzyba dana osoba może nie doświadczać niepokojących objawów, a gdy te się pojawią, będzie już za poźno – nerek nie uda się łatwo uratować. Jedyną skuteczną interwencją wobec chorego jest hemodializa. W przeciwnym wypadku czeka go rychła śmierć.
: Data Publikacji.: 18-07-25
: Opis.: Naukowcy zamienili karaluchy w cyborgi. W obliczu katastrof naturalnych, takich jak trzęsienia ziemi, pożary czy zawalenia budynków, kluczowym wyzwaniem jest szybkie i skuteczne przeszukiwanie zniszczonych terenów. Do tej pory w akcjach ratunkowych wykorzystywano głównie roboty lub specjalnie tresowane psy. Jednak teraz naukowcy z Uniwersytetu Osaka oraz Uniwersytetu Diponegoro w Indonezji proponują zupełnie inne podejście: owady – cyborgi. Tradycyjne roboty, choć zaawansowane technologicznie, wciąż mają wiele ograniczeń. Potrzebują znacznych ilości energii, są kosztowne w produkcji i często zawodzą w trudnym terenie. Miniaturyzacja robotów jest skomplikowana i wymaga intensywnych badań inżynieryjnych. Owady, z drugiej strony, są już naturalnie przystosowane do poruszania się w skomplikowanych środowiskach. Karaluchy potrafią wciskać się w szczeliny o wysokości zaledwie 3 mm, wspinać się po ścianach, a nawet przetrwać w skrajnie trudnych warunkach takich jak promieniowanie. Artykuł z wynikami badań opublikowano w czasopiśmie Soft Robotics. Owady z plecakami Naukowcy postanowili wykorzystać te cechy i wyposażyć karaluchy w miniaturowe systemy sterowania. Zamiast tworzyć roboty od podstaw, połączyli elektronikę z biologicznie rozwiniętymi mechanizmami ruchu i orientacji. Tak powstały cyborg-insekty – stworzenia, które zachowują naturalną mobilność, ale mogą być kontrolowane przez człowieka. Każdy owad został wyposażony w coś w rodzaju plecaka, zestaw miniaturowych czujników oraz układ elektroniczny, który może wydawać polecenia dotyczące kierunku poruszania się. System współpracuje z naturalnymi zdolnościami karaluchów, np. ich instynktem do podążania wzdłuż ścian czy unikania przeszkód. Gdy owad znajdzie się w sytuacji, w której robot mógłby utknąć – np. przewróci się lub natrafi na nierówne podłoże – będzie w stanie wstać i samodzielnie dostosować swój ruch oraz kontynuować misję. Najnowsze eksperymenty przeprowadzone przez japońsko-indonezyjski zespół badawczy potwierdziły skuteczność tej metody. Karaluchy-cyborgi zostały wystawione na testy w warunkach terenowych – na piaszczystym podłożu pokrytym kamieniami i drewnem. Wyniki? Owady były w stanie skutecznie nawigować po skomplikowanym terenie i docierać do wyznaczonych punktów. Tor przeszkód przygotowany dla cyborgów – karaluchów. Fot. Osaka University Przyszłość owadzich robotów Cyborg-insekty mogą mieć wiele zastosowań. Ich głównym zadaniem będzie pomoc w misjach poszukiwawczych i ratowniczych – na przykład w przeszukiwaniu ruin po trzęsieniach ziemi, gdzie ludzie i maszyny mogą nie dotrzeć. Mogą również badać miejsca niebezpieczne dla człowieka, takie jak skażone obszary czy wnętrza reaktorów jądrowych. Ale to nie wszystko. Ze względu na swoje niewielkie rozmiary i umiejętność eksplorowania trudno dostępnych miejsc, cyborg-karaluchy mogą okazać się niezwykle przydatne dla archeologów. Mogą badać starożytne grobowce czy delikatne artefakty, które normalnie byłyby zbyt kruche, by człowiek mógł do nich dotrzeć. Owady wkraczają do akcji ratunkowych Choć badania nad cyborg-insektami są wciąż na wczesnym etapie, ich potencjał jest ogromny. Naukowcy już teraz pracują nad udoskonaleniem systemów nawigacyjnych oraz sposób przekazywania informacji z owadów do operatorów. W kolejnych latach możemy spodziewać się pierwszych testów terenowych na dużą skalę. Być może w niedalekiej przyszłości widok małych, mechanicznie sterowanych owadów stanie się czymś normalnym – a ich praca będzie ratować ludzkie życie w najtrudniejszych sytuacjach. Cyborgi wśród insektów to już nie science fiction, lecz rzeczywistość, która może zmienić sposób, w jaki eksplorujemy świat i reagujemy na zagrożenia.
: Data Publikacji.: 18-07-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025