Nadmi
- Kraj:Polska
- : Język.:deutsch
- : Utworzony.: 06-10-15
- : Ostatnie Logowanie.: 13-12-25

: Opis.: Odkryto hymn do Babilonu. Zaginiony tekst sprzed 1000 lat Niemiecki asyriolog Enrique Jiménez z Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, we współpracy z Uniwersytetem w Bagdadzie, odnalazł nieznany wcześniej pełny tekst "Hymnu do Babilonu". Jak zauważają naukowcy, to odkrycie zmienia nasze spojrzenie na literaturę Mezopotamii zarówno pod względem formy, jak i treści. Gliniane tabliczki odczytane dzięki sztucznej inteligencji Zaginiony hymn przetrwał wyłącznie na glinianych tabliczkach zapisanych pismem klinowym. Częściowo zniszczone, rozrzucone po różnych kolekcjach, były przez wieki niezrozumiałe. Dopiero praca nad Elektroniczną Platformą Biblioteki Babilońskiej oraz użycie sztucznej inteligencji pozwoliły badaczom połączyć 30 rękopisów należących do tego samego utworu. Zadziwiające jest, że ten obszerny, bo liczący aż 250 wersów poemat był w starożytności tak popularny, że przepisywano go w szkołach. Jednocześnie do dziś nie był znany żadnemu współczesnemu badaczowi. Tekst chwali miasto Babilon, opisuje jego architekturę, społeczeństwo i przyrodę. Szczególnie cenne są informacje o roli kobiet, kapłanek oraz o tolerancji mieszkańców wobec cudzoziemców. To rzeczy, o których dotąd mezopotamska literatura nie wspominała. Niestety ze względu na licencję nie możemy pokazać samej tabliczki z inskrypcją. Można ją natomiast obejrzeć w artykule, który jest dostępny w całości na stronie Cabridge University Press. Wierny przekład starożytnego hymnu do Babilonu Poniżej publikujemy fragment hymnu, w którym autor opisuje życiodajną rolę Eufratu - rzeki, nad którą położony był Babilon: "Eufrat jest jej rzeką ustanowioną przez mądrego pana Nudimmuda. On nawadnia łąki, nasyca trzcinowiska, Wylewa swe wody do laguny i morza, Jego pola rozkwitają ziołami i kwiatami, Jego łąki, w lśniącym rozkwicie, wydają jęczmień, Z którego, zebrany, układany jest snop, Stada bydła i trzody leżą na zielonych pastwiskach, Bogactwo i wspaniałość - to, co przystoi człowiekowi - Są darowane, pomnożone i po królewsku przyznane." Tu widzimy nie tylko literacki zachwyt, ale także rzadki przykład opisania fenomenu natury w mezopotamskiej poezji. Większość znanych dotąd utworów z tego regionu skupiała się na bogach, rytuałach i królach, pomijając świat przyrody. Odnalezienie hymnu do Babilonu to kolejny dowód na to, że wielkie teksty cywilizacji nie zostały jeszcze w pełni poznane i wiele z nich jeszcze czeka na odkrycie. Czasem ukryte w popękanej tabliczce z gliny. Trzeba je tylko umieć odczytać. Źródło: Ludwig Maximilian University of Munich §4. Hymn to Babylon (100–124). The literary caliber of the text increases when it reaches the section dedicated to Babylon, the city whose “ordinances are perfect” (l. 100). After identifying Eridu with Babylon (“It is called Eridu, Babylon is its name”), the city is described as a hoard of precious stones of all kinds (ll. 105–108). Babylon “flourishes in her charms” like a fruit garden (l. 109). After this description, the different components of the city are introduced. First, its star, the “star of Marduk” (i.e. Nēberu); then its “gate” and its wall, Imgur-Enlil; and, most arrestingly, its king, Alulu (l. 115). In Mesopotamian tradition, Alulu was the first king, and he reigned in the city of Eridu. That he should be described as king of Babylon in our text is not altogether surprising: according to Berossos, “Aloros (῎Αλωρος), a Chaldaean from Babylon, was the first king and he reigned for ten saroi” (De Breucker Reference De Breucker2012: 232). Our text thus shows that the tradition recorded by Berossus is also present in cuneiform texts. The next element of Babylon to which the poet directs his attention, its river, triggers a lyrical torrent describing the arrival of spring – a gift of the Euphrates – to the fields of Babylon (ll. 116–124). The water makes the fields bloom, the grain sprout, and the flocks graze on it.Footnote 6 Mesopotamian literature is sparing in its descriptions of natural phenomena; in particular, only one other lengthy description of the coming of spring seems to exist, in the cosmogonic prologue to ‘Ox and Horse’ (s. below, Genre). §5. Hymn to the Babylonians (125–158). The poet now turns his attention to his fellow citizens, “the clan of Lugal-abzu,” the “progeny of Alalgar” (125, 127, Alalgar being the successor of Alulu as king of Eridu in the Mesopotamian tradition). The “free citizens” (ṣābū kidinni) of Babylon are, for the author of this hymn, in essence the priests of Babylon — an indication that its author probably was a member of this class. The Babylonians are fair, protect the orphan and the humble (ll. 136–138), follow the divine precepts and keep justice (l. 141); in particular they abide by “the original stele, the ancient law,” perhaps a reference to an actual stele, such as Hammurapi’s. They respect one another, please each other (ll. 146f.) and –strikingly– respect the foreigners who live among them. The concept of respecting the foreigners has, of course, Biblical connotations,Footnote 7 although in our text the foreigners referred to are specifically the foreign priests living in Babylon. After the Babylonian men, the text pays attention to the Babylonian women, whose quintessence are the Babylonian priestesses. The passage has great importance for understanding the roles played by the various classes of priestesses: ugbakkātu, nadâtu, and qašdātu. The priestesses are particularly virtuous but, in contrast to the active role of men in protecting the helpless, the main virtue praised in women is devotion and discretion. The hymn to the Babylonians ends with the doxology: “These are the ones freed by Marduk” (šunū-ma šubarrû ša marūtuk, l. 159).
: Data Publikacji.: 04-12-25
: Opis.: Niezwykła historia z 1983 roku rozegrała się w Witkowie i Powidzu. Ostatnio do sprawy powrócił Robert Bernatowicz z Fundacji Nautilus. Ufo zawisło nad Witkowem? Do tajemniczej sprawy, którą wcześniej opisywały blogi o tematyce UFO kilka dni temu powrócił dziennikarz i ufolog, Robert Bernatowicz, który na co dzień zajmuje się tematyką związaną z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. Był rok 1983, jesień. Z kierunku Łęczycy do Powidza nadleciał latający statek. Widziały go radary. Wedle przekazów, które dotarły do mediów, gdy wleciał na teren należący do lotniska, radary zgasły, bo wyłączył się prąd. W Powidzu, gdzie młodzi mężczyźni odbywali w latach 80. zasadniczą służbę wojskową, jeden z nich, stojący przy wjeździe miał spanikować i… strzelać do unoszącego się statku ze swojej służbowej broni! R. Bernatowicz zdobył nagranie, na którym była mieszkanka Witkowa opowiada o tych zdarzeniach. - Mieszkałam wtedy w Witkowie, na osiedlu wojskowym. Miałam 27 lat i miałam dwójkę dzieci. Mieszkałam w bloku przy ul. Czerniejewskiej, w ostatniej klatce. Za tym blokiem były już pola. Przed blokiem był kawałek trawnika, rosły drzewa i szła droga na Czerniejewo. Za tą drogą były gospodarstwa, gdzie chodziłam po mleko. Pewnego dnia jesienią 83 roku wieczorem wyszłam i zatrzymałam się przy drzwiach wyjściowych i ujrzałam… wielki statek kosmiczny nad drzewem! (…) Był piękny duży statek kosmiczny, spód miał czarny, cały był srebrny z okienkami w kształcie owalu. Był on w odległości może 10 metrów ode mnie, zawieszony w powietrzu – relacjonowała pani Agata*, ówczesna mieszkanka bloków na osiedlu wojskowym w Witkowie. Porwą mnie, a co z dziećmi? Kobieta przestraszyła się tego, co ujrzała. - Myślałam, że mnie porwą i co wtedy z dziećmi? - mówi. Stała nieruchomo, czując euforie połączoną z adrenaliną. Okienka statku miały przygasać i rozjaśniać się kolorami. W jednym z okienek kobieta zauważyła cień… który zniknął. Spotkaniu, które wspomina pani Agata nie towarzyszył ani wiatr, ani inne specyficzne zapachy. Nie wiadomo ile dokładnie stała przy drzwiach kobieta, bo straciła poczucie czasu. - Nagle statek poleciał w bok i stał się gwiazdą. Nie było słychać żadnych dźwięków silników, poleciał z ogromną prędkością. Nawet samoloty tak szybko nie latają. Stał się po prostu gwiazdą – wspomina była mieszkanka wielkopolskiego miasteczka. Mężem kobiety był wojskowy, który choć początkowo nie uwierzył żonie w to, co zobaczyła, już kolejnego dnia miał jej zabronić wspominać o spotkaniu komukolwiek. Obawiał się bowiem, że jego żona może zostać zabrana na badania a nawet „nie zobaczyć już nigdy dzieci”. Dlatego, jak podkreśla Agata, milczała przez wiele lat. Mężczyzna, po wizycie w bazie potwierdził też, ze faktycznie poprzedniego dnia „_coś się działo_”, a na powidzkim lotniku nawet poderwano samoloty! Nie udało się jednak zidentyfikować obiektu, który następnie poleciał w stronę Poznania. Mąż – wojskowy – zabronił mówić o osobliwym spotkaniu. Kolejnego dnia przed mieszkanie małżeństwa przyjechało wojsko. Żołnierze z niezidentyfikowaną aparaturą sprawdzali teren, gdzie dzień wcześniej kobieta widziała ufo. Miał nawet lądować wojskowy helikopter. Ufo nad Powidzem? Poderwane samoloty, wystraszony wartownik Kobieta, która udzieliła wypowiedzi dotyczącej UFO nad Witkowem twierdzi, że po ujrzeniu statku zyskała nowe, osobliwe zdolności… później zajmowała się bowiem bioenergioterapią. Choć nie są dostępne oficjalne dokumenty potwierdzające zdarzenia z jesieni 1983 roku, to wiele w przestrzeni internetowej jest opisów tego zdarzenia. Nie jest już jednak możliwe oficjalne potwierdzenie w bazie tego, co działo się czterdzieści lat temu. Mimo to, historia przelotu nad Powidzem i Witkowem to jedna z najlepiej opisanych historii o tematyce ufo z ostatnich lat w Polsce. NLTc2vNmHuc
: Data Publikacji.: 04-12-25
: Opis.: Katastrofa tunguska rozpala wyobraźnię fascynatów nauki. Według najbardziej abstrakcyjnych teorii wybuchu to efekt nieudanego eksperymentu Nikoli Tesli, interwencji UFO lub pojawienia się czarnej dziury. Obecnie nauka przyjmuje, że za zdarzenie, do którego doszło 65 km na północny zachód od miejscowości Wanawara (Kraj Krasnodarski) 30 czerwca 1908 r., najprawdopodobniej odpowiada eksplozja ciała kosmicznego w atmosferze. 30 czerwca 1908 r. o godz. 7.14 wszystkie sejsmografy na Ziemi odnotowały potężny wybuch. Nad rzeką Podkamienna Tunguzka doszło do tajemniczej eksplozji, która powaliła wszystkie drzewa w promieniu ok. 40 km, a widziana była w promieniu 650 km. Jej szacunkowa moc to 30-50 megaton trotylu (to tyle, co najpotężniejsza bomba atomowa — "Car"). Jednak ofiar w ludziach praktycznie nie było, bo obszar ten był niezamieszkały. Pierwsi badacze na miejsce zdarzenia dotarli dopiero 19 lat później. Od 1928 r. ponad czterdzieści ekspedycji badało to miejsce. Jednak nadal informacje na temat zjawiska są dość skąpe. Jak przypomina "Forbes", świadkowie zdarzenia mówili m.in. o nadlatującej kuli ognia oraz o "świecących chmurach". Katastrofę tunguską wywołało UFO? Do dziś wiele kwestii związanych z wydarzeniem sprzed 117 lat pozostaje niejasnych. To dało pożywkę dla wielu bardzo abstrakcyjnych teorii. W 2009 r. rosyjski naukowiec dr Jurij Labvin z Fundacji Zjawiska Przestrzennego Tunguska twierdził, że wybuch był efektem zderzenia statku UFO z potężnym, zmierzającym w kierunku Ziemi meteorytem. Przez to działanie siła wybuchu była znacznie mniejsza. Inna z wersji sugerowała, że zdarzenie było efektem jednego z eksperymentów Nikoli Tesli. Według tej teorii badacz rodem z Bałkanów miał pod koniec czerwca 1908 r. eksperymentować z bezprzewodowym przesyłem prądu elektrycznego. Jednak doświadczenie miało wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do katastrofy na Syberii. Ceniony periodyk naukowy "Nature" rozważał teoretycznie jeszcze jedną możliwość. Katastrofa tunguska mogła być spowodowana przez mikroskopijną czarną dziurę przechodzącą przez Ziemię. Teoria ta zakłada, że czarna dziura mogła wejść w atmosferę, wywołać eksplozję i opuścić planetę po drugiej stronie, nie pozostawiając krateru. Z nieba spadł deszcz wapiennych kamieni. Co się wydarzyło w podkrakowskich Jerzmanowicach Jak współczesna nauka tłumaczy katastrofę tunguską? Jednak współczesna nauka inaczej wyjaśnia przyczyny katastrofy. — Pierwsze ekspedycje nie stwierdziły obecności krateru uderzeniowego — powiedział dr Krzysztof Ziołkowski. — Wszystkie tego typu wielkie wydarzenia, których źródłem jest kosmos, zawsze zostawiają jakiś wyraźny ślad na powierzchni Ziemi. Tu go nie zaobserwowano — tłumaczył w rozmowie z Polskim Radiem dr Krzysztof Ziołkowski z Centrum Badań Kosmicznych. Obecnie naukowcy przyjmują dużo mniej fantastyczną hipotezę przebiegu zjawiska. Współczesna nauka tłumaczy katastrofę tunguską głównie jako eksplozję ciała kosmicznego w atmosferze. Najczęściej akceptowana teoria zakłada, że nad Syberią eksplodował meteoryt lub asteroida o średnicy ok. 50–65 m. W innej wersji badacze sugerują kometę, co wyjaśniałoby brak krateru i obecność "białych nocy" nad Europą po katastrofie.
: Data Publikacji.: 02-12-25
: Opis.: Manul (Otocolobus manul) to wydawałoby się niepozorny kot zamieszkujący tereny stepowe i górskie Azji Środkowej. Słynie z mistrzowskiego kamuflażu – wyczuwając zagrożenie, zatrzymuje się w bezruchu i wtapia w otocznie, nie będąc praktycznie odróżnialnym od kamienia. Ten skryty mieszkaniec odległych krajów, dzielący skalisty dach świata z panterą śnieżną, zyskał światową sławę… w erze Internetu. Co wyróżnia manula? Manula trudno pomylić z jakimkolwiek innym przedstawicielem rodziny kotów. Jego głowa jest szeroka, z niskim czołem i nieco płaskim pyszczkiem przypominającym odrobinę klasycznego kota perskiego. Uszy manula są malutkie, szeroko rozstawione i osadzone bardzo nisko po bokach głowy. Jego futro jest bardzo długie i gęste, a krótkie kończyny zakończone są szerokimi łapami wyposażonymi w futrzane „kapcie” chroniące zwierzę zarówno przed parzącym piaskiem w ciągu lata, jak i śniegiem czy zmrożonym gruntem zimą. W końcu manul żyje na wymagających terenach, takich jak mongolskie i kazachskie stepy czy Himalaje! Swój wiecznie zniesmaczony lub zaskoczony wyraz twarzy manul zawdzięcza płaskiemu pyszczkowi z krótkim noskiem, ale także temu, że w przeciwieństwie do większości małych kotów jego źrenice zwężają się do małych kółek, jak u lwów czy tygrysów, a nie do szparek, jak u kota domowego. Trudno o bardziej memicznego kota niż manul, przypominający internetową kocią gwiazdę, Grumpy Cata. Manul autentycznie bawi i fascynuje – tak, że chociażby na pokazach filmu „Duch śniegów” na podstawie książki Sylvaina Tessona, który poszukiwał w górach pantery śnieżnej, to właśnie pojawienie się manula wyglądającego zza skały z wymowną miną wywoływało w kinach salwy śmiechu. Sława polskich manuli Polacy mają ważny powód, aby dobrze znać manula – manul Magellan z poznańskiego zoo to prawdziwa sława medialna. W 2020 r. zorganizował sobie brawurową ucieczkę z wybiegu, forsując siatkę ogradzającą wolierę. Szukano go przez kilka dni, a w końcu znaleziono w okolicach Jeziora Maltańskiego. W 2023 r. Magellan wygrał konkurs na najpiękniejszego manula świata organizowany przez profil Daily Mantle na portalu X. Na naszego manula oddano łącznie ponad 130 tys. głosów. W tym roku Polskę reprezentowała w konkursie Mania, matka Magellana, jednak z niewyjaśnionych do końca przyczyn i ku oburzeniu internautów została zdyskwalifikowana przez finałem. Do sprawy odnieśli się nawet przedstawiciele naszej sceny politycznej, zgodnie (!) zapewniając, że dla nich, jak i dla głosujących, to Mania pozostała zwyciężczynią. Być może manule powinny wkroczyć do polityki, aby w parlamencie zapanowała zgoda? Gdzie żyją manule? Manul zamieszkuje stepy, niezadrzewione płaskowyże oraz tereny górskie centralnej Azji, od Iranu po wschodni Kazachstan, Mongolię, południową Syberię oraz pokaźną część Chin (głównie Xinjiang, Tybet, Chiny północne i centralne). Choć mapa występowania manuli wydaje się być obszerna, trzeba pamiętać, że ich zasięg ma charakter wyspowy. Najwięcej manuli żyje w Mongolii oraz na sąsiadujących z nią terenach Rosji i Chin. Spore populacje tych kotów występują ponadto we wschodnim Kazachstanie i Kirgistanie oraz w północnym Afganistanie. Skupiska manuli w Pakistanie, Iranie i w północnych Indiach są znacznie bardziej przerzedzone, a najmniej liczne są populacje z Turkmenistanu i Azerbejdżanu. Wiemy też, że manule żyją w górach Bhutanu i Nepalu, ale nie znamy ich liczebności. Po raz pierwszy pokazały się w tych krajach na kadrach z kamer-pułapek dopiero w 2012 r. Jak wygląda manul stepowy? Długość ciała (tułowia wraz z głową) manula wynosi od 46 do 53 cm (samice) i 54–57 cm (samce). Długość ogona wynosi 21–31 cm, a wysokość w kłębie – 23–29 cm. Manule ważą 2,5–5,3 kg. Są to więc raczej niewielkie koty, ale optycznie wydają się większe niż w rzeczywistości za sprawą gęstego, warstwowego futra. Ubarwienie manuli może być dość urozmaicone, ale zawsze składa się przede wszystkim z dwóch podstawowych barw – szarości i brązu wpadającego w rudy, w różnych proporcjach. Brzuch i kończyny tego kota są jaśniejsze, zwykle ciemnozłociste. Bogato owłosiony ogon okalają cztery czarne pierścienie i jest on czarno zakończony. Często włosy okrywowe manuli mają białe końcówki, dzięki czemu cała szata sprawia wrażenie srebrzystej. Charakterystyczne czoło manula ozdobione jest drobnymi, czarnymi plamkami, a przez bokobrody biegną ukośne, czarne pręgi (dwie po każdej stronie). Mistrz kamuflażu i udawania kamienia Ulubionym środowiskiem manula są miejsca niezadrzewione, ale za to bogate w różnego typu kryjówki. Kot ten kocha tereny skaliste. Jego kolorystyka jest tam ogromnym atutem. Nieruchomiejąc, manul upodabnia się do skał, dzięki czemu staje się niewidzialny zarówno dla swoich ofiar, jak i dla potencjalnych źródeł zagrożenia. Manul opanował kamuflaż do perfekcji – można na niego patrzeć i mimo to go nie widzieć (nawet w ogrodzie zoologicznym). Idealne terytorium manula posiada także rozmaite nierówności terenu, za którymi można się schować: pagórki, wąwozy, doliny porośnięte roślinnością. Mile widziane są trawy i krzewy. Drapieżnik ten nie bytuje w lasach, ale nie lubi także pustych, otwartych przestrzeni. Bez kryjówek czuje się niepewnie. Nawet gdy musi przemierzyć odcinek otwartego terenu między jedną kryjówką a drugą, często instynktownie pokonuje tę trasę na ugiętych łapach, i to jak najprędzej. Gdy natomiast manul poczuje się obserwowany – nie ucieka, ale zamiera w bezruchu. Ugina łapy, stara się przylgnąć do podłoża i wtopić się w otoczenie. Wbrew pozorom jest to generalnie skuteczna strategia. Jak wspomniał rosyjski zoolog, A. A. Sludski: „To niesamowite, jak tak duże zwierzę może w jednej chwili stać się niewidzialne”. Manul stepowy w domu? Niestety strategia przetrwania manula – kamuflaż zamiast ucieczki – sprawiła, że dość często jest on zabierany ze swego naturalnego środowiska przez ludzi, którzy trzymają go potem w domu jak kotka. Kocięta dają się dość łatwo oswoić. Należy pamiętać jednak, że manul to dzikie zwierzę, i do tego umieszczone w Czerwonej Księdze IUCN w kategorii „bliskich zagrożenia”. Manula nie można legalnie trzymać w domu. Wywożenie go z ojczystych krajów bez odpowiedniego zezwolenia jest niezgodne z prawem. Co więcej, nawet przy dobrych intencjach „domowa opieka” mogłaby manulowi tylko zaszkodzić. Kot ten czuje się dobrze w określonych warunkach środowiskowych – chodzi tu zarówno o ukształtowanie terenu, jak i klimat. Co więcej, w naszych szerokościach geograficznych łatwo łapie choroby wirusowe i pasożytnicze, w tym toksoplazmozę, którą przechodzi bardzo ciężko. Jeśli chcesz podziwiać piękno manula – odwiedź go w ogrodzie zoologicznym. Wytęż wzrok i spróbuj zobaczyć, czy jeden z „kamieni” znajdujących się na wybiegu to przypadkiem nie właśnie ten stepowy Grumpy Cat.
: Data Publikacji.: 01-12-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025