Nadmi
- Kraj:Polska
- : Język.:deutsch
- : Utworzony.: 06-10-15
- : Ostatnie Logowanie.: 27-09-25
: Opis.: Bakteria wydalająca złoto © pressemitteilungen.pr.uni-halle.de, Uniwersytet w Halle Naukowcy z Niemiec i Australii znaleźli sposób na pozyskiwanie złota bez konieczności kopania ziemi. Wszystko dzięki mikroskopijnym organizmom – bakteriom Cupriavidus metallidurans, które potrafią przekształcać toksyczne metale ciężkie w drobinki szlachetnego kruszcu. Bakterie Cupriavidus metallidurans, przypominające mikroskopijne pałeczki, żyją w ekstremalnych środowiskach – glebach i skałach bogatych w metale ciężkie, takie jak miedź czy kadm. Dla większości organizmów te miejsca są zabójcze z powodu wysokiej toksyczności metali. Jednak C metallidurans nie tylko przetrwały, ale i ewoluowały, by skutecznie wykorzystywać te warunki. Oprócz toksycznych metali ciężkich, warunki życia w tych glebach nie są złe. Wystarczająca ilość wodoru pozwala zaoszczędzić energię i prawie nie ma konkurencji. Jeśli organizm zdecyduje się tu żyć, musi znaleźć sposób, aby uchronić się przed tymi toksycznymi substancjami – tłumaczy profesor Dietrich H Nies, mikrobiolog z Martin Luther University Halle-Wittenberg (MLU). Już w 2009 roku zespół naukowców kierowany przez profesora Niesa oraz profesora Franka Reitha z University of Adelaide wykazał, że C metallidurans jest w stanie biologicznie wytwarzać złoto. Jednak choć potwierdzono wtedy, że proces faktycznie zachodzi, nie było jeszcze wiadomo, jak dokładnie to się dzieje. Tajemnica została rozwikłana dzięki wspólnym badaniom uczonych z MLU, Technische Universität München (TUM) oraz University of Adelaide, opublikowanym na łamach prestiżowego czasopisma "Metallomics". Zespół badawczy odkrył, że to unikalne zjawisko jest efektem wewnętrznej strategii obronnej bakterii. Związki miedzi i złota przenikają do komórek bakterii, gdzie wchodzą w niebezpieczne dla niej reakcje chemiczne. W normalnych warunkach bakteria radzi sobie z toksyczną miedzią przy pomocy enzymu zwanego CupA, który pozwala usuwać metal z komórki. Ale kiedy w otoczeniu pojawia się także złoto, sytuacja się komplikuje. Gdy obecne są również związki złota, enzym zostaje stłumiony, a toksyczne związki miedzi i złota pozostają w komórce – wyjaśnia profesor Nies. W odpowiedzi na ten chemiczny atak bakteria uruchamia kolejny enzym, który badacze nazwali CopA. To właśnie on umożliwia komórce przekształcenie toksycznych związków w mniej szkodliwe formy, które nie tylko stają się łatwiejsze do usunięcia, ale również mniej zagrażają funkcjonowaniu organizmu. – Dzięki temu mniej związków miedzi dostaje się do wnętrza komórki – dodaje Nies. Złote drobinki jako efekt uboczny Cały ten precyzyjny system obronny niesie jednak ze sobą zaskakujący rezultat – powstawanie mikroskopijnych cząstek złota. To właśnie jako produkt uboczny neutralizacji toksycznych pierwiastków C metallidurans wytwarza maleńkie bryłki czystego złota o rozmiarach kilku nanometrów. Choć ilości złota powstające w tym procesie są mikroskopijne, to ich znaczenie naukowe – i potencjalnie przemysłowe – jest ogromne. Bakterie te, żyjące w niszach ekologicznych praktycznie nieosiągalnych dla innych organizmów, nie tylko przetrwały dzięki biochemicznej finezji, ale i stworzyły unikatową możliwość pozyskiwania złota z bardzo ubogich rud. Szansa na nowe technologie Zrozumienie działania tych mechanizmów daje badaczom zupełnie nowe perspektywy. Wiedza o tym, jak C metallidurans radzi sobie z metalami, może w przyszłości pozwolić na rozwój biotechnologicznych metod odzyskiwania złota z rud zawierających tylko jego śladowe ilości. To istotne, zwłaszcza że wydobycie metali szlachetnych tradycyjnymi metodami wymaga ogromnych nakładów energii i generuje znaczne zanieczyszczenia. Jeśli uda się wykorzystać te bakterie lub ich enzymy w sposób przemysłowy, możliwe będzie stworzenie bardziej zrównoważonych i ekologicznych metod pozyskiwania metali. Dodatkowo może to mieć zastosowanie w rekultywacji terenów poprzemysłowych – bakterie potrafią bowiem nie tylko oczyszczać środowisko z toksycznych metali, ale i przekształcać je w coś o wysokiej wartości ekonomicznej.
: Data Publikacji.: 30-08-25
: Opis.: Nowe kamizelki kuloodporne dla polskich żołnierzy. Armia zamówiła ich tysiące. 20250730 AD. Kamizelka kuloodporna KKZ-01/K4 to już nie tylko kolejny element ekwipunku: – to nowoczesna, modularna zbroja, która zapewnia polskim żołnierzom ochronę na poziomie, jakiego dotąd nie mieli. Agencja Uzbrojenia poinformowała właśnie o podpisaniu kolejnego aneksu do umowy – wojsko zamawia dodatkowe 10 tys. sztuk najnowszej wersji tej zaawansowanej kamizelki. Kamizelka KKZ-01/K4 została zaprojektowana z myślą o żołnierzu XXI wieku. To nie tylko standardowy „plate carrier” – czyli konstrukcja bazująca na wkładach balistycznych – ale kompletny system ochrony osobistej, który można rozbudowywać w zależności od potrzeb misji. W swojej podstawowej wersji KKZ-01/K4 chroni przed pociskami kalibru 7,62 x 39 mm (czyli popularnej amunicji używanej np. w karabinach AK-47) oraz 5,56 x 45 mm, czyli standardowej amunicji NATO. Ale to dopiero początek – żołnierz może ją wzbogacić o miękkie wkłady balistyczne, które osłaniają krtań, szyję, barki, ramiona i podbrzusze. Dzięki temu zwiększa się nie tylko odporność na odłamki, ale i kuloodporność – do poziomu K4 oraz odporności odłamkowej klasy O3. To oznacza, że polski żołnierz może liczyć na realną ochronę nie tylko przed pojedynczym strzałem, ale także w warunkach intensywnej walki, gdzie nie brakuje odłamków, pocisków i innych niebezpieczeństw. Modułowa konstrukcja i wygoda. Kamizelka jak z klocków LEGO To, co wyróżnia KKZ-01/K4 na tle wielu innych modeli, to ergonomia i modułowość. Kamizelka została wyposażona w system taśm PALS, czyli popularny standard montażu w systemie MOLLE. Co to oznacza w praktyce? Żołnierz może przypiąć do niej wszystko, czego potrzebuje – od ładownic na magazynki, przez apteczki, aż po worki zrzutowe i zasobniki. Łącznie na KKZ-01/K4 można umieścić ponad 20 różnych typów wyposażenia. To sprawia, że kamizelka staje się centralnym punktem osobistego systemu żołnierza – dokładnie tak, jak w nowoczesnych armiach NATO. Projektanci z Maskpolu zadbali też o to, by konstrukcja była wygodna – a to wbrew pozorom nie jest oczywiste w przypadku sprzętu balistycznego. Odpowiednie rozłożenie ciężaru, przemyślana wentylacja i regulacja sprawiają, że kamizelka może być noszona przez długie godziny bez nadmiernego zmęczenia. Więcej ochrony dla naszych żołnierzy W ostatnich dniach Agencja Uzbrojenia ogłosiła zawarcie aneksu do wcześniej obowiązującej umowy z firmą Maskpol – producentem najnowszej wersji kamizelek kuloodpornych KKZ-01/K4. Na mocy tego porozumienia do Sił Zbrojnych RP trafi około 10 tys. kolejnych egzemplarzy. Wartość tego rozszerzenia to ok. 113 mln zł brutto. To nie pierwsze takie zamówienie – już w kwietniu 2023 r. Maskpol otrzymał od państwa kontrakt o wartości 490 mln zł na dostarczenie kilkudziesięciu tysięcy sztuk KKZ-01/K4. Zbrojenia Sił Zbrojnych RP to temat, który w ostatnich latach przyciąga coraz więcej uwagi. Ogromne kontrakty na czołgi K2, haubice K9 czy systemy Patriot to jedno, ale równie ważne – a może i ważniejsze w codziennej służbie – są właśnie takie zakupy jak kamizelki kuloodporne. W 2023 r. zamówiono kilkadziesiąt tysięcy sztuk KKZ-01/K4. Teraz – zgodnie z aneksem z 6 czerwca – do armii trafi dodatkowe 10 tys. egzemplarzy, a wszystko to ma zostać dostarczone do końca 2025 r. Polska armia nie tylko inwestuje w ciężki sprzęt, ale też realnie poprawia komfort i bezpieczeństwo swoich żołnierzy. Nowoczesne kamizelki balistyczne to podstawowy element przetrwania na współczesnym polu walki, a KKZ-01/K4 pokazuje, że można je projektować i produkować w Polsce – z sukcesem. Made in Poland. Maskpol stawia na nowoczesność Za projekt i produkcję KKZ-01/K4 odpowiada firma Maskpol, należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. To nie jest nowicjusz na rynku – Maskpol od lat produkuje sprzęt ochronny dla służb mundurowych. Ale KKZ-01/K4 to jeden z najbardziej zaawansowanych produktów w historii tej firmy. Dzięki takim projektom Polska nie tylko uniezależnia się od zagranicznych dostawców, ale też tworzy kompetencje, które mogą być w przyszłości eksportowane. W dobie rosnącego zapotrzebowania na sprzęt ochronny – zarówno przez armie, jak i inne służby – to ogromna przewaga. Kamizelka, która może uratować życie Czy przeciętny użytkownik internetu powinien się tym zainteresować? Zdecydowanie tak. Bo choć większość z nas nie zakłada kamizelek kuloodpornych na co dzień, to każdy z nas chce, żeby żołnierze broniący naszego kraju mieli jak największe szanse na przeżycie. KKZ-01/K4 to coś więcej niż tylko sprzęt – to dowód, że inwestujemy nie tylko w sprzęt bojowy, ale i w ludzi. I to się naprawdę liczy.
: Data Publikacji.: 30-08-25
: Opis.: 20250730 AD. W połowie lipca UE przyjęła 18. pakiet sankcji ekonomicznych wymierzonych w Rosję. W krajach Unii Europejskiej działa niemal 48 tys. spółek, w których istotne udziały mają Rosjanie. To minimalnie więcej niż przed rokiem. W niektórych krajach, szczególnie w Bułgarii i na Cyprze, liczba takich podmiotów rośnie jednak gwałtownie. Te dane zebrała agencja ratingowa Moody’s, korzystając z należącej do niej bazy danych Orbis. Zasadniczym celem tej analizy było określenie ryzyka, na jakie narażone są europejskie banki i inne instytucje finansowe, które zobligowane są do raportowania wszystkich transferów poza granice UE o wartości ponad 100 tys. euro, dokonywanych przez firmy z istotnymi powiązaniami z rosyjskimi podmiotami. Wyniki dochodzenia Moody’s przy okazji pokazują jednak, że pomimo 18. pakietów sankcji, które UE nałożyła na Rosję po jej ataku na Ukrainę w 2022 r., interesy Rosjan w Europie wciąż mają się dobrze. Rosjanie rozpychają się w Bułgarii Obowiązek raportowania transferów pieniężnych podmiotów powiązanych z Rosją to element 12. pakietu sankcji, który Rada UE przyjęła w 2023 r. Instytucje finansowe muszą składać sprawozdania po każdym półroczu. Według Moody’s w połowie 2025 r. w krajach UE działało 47,7 tys. spółek, w których co najmniej 40 proc. udziałów miały (bezpośrednio lub pośrednio) osoby fizyczne lub przedsiębiorstwa z Rosji. W ciągu roku ich liczba zwiększyła się o około 560, czyli 1,2 proc. Według ustaleń Moody's najwięcej firm z co najmniej 40-proc. udziałem inwestorów z Rosji działa obecnie w Bułgarii, Czechach oraz Niemczech © Moody's, Moody's - Nasze dane wskazują na znaczący wzrost w niektórych krajach UE liczby kontrolowanych przez Rosjan firm, a także potencjalnie podejrzanych transakcji handlowych, odzwierciedlających to, jak Moskwa dostosowuje się do zachodnich sankcji - skomentował Nicola Passariello, ekspert Moody’s ds. przestępczości finansowej. Najwięcej firm z co najmniej 40-proc. udziałem podmiotów z Rosji w akcjonariacie działa w Bułgarii i w Czechach: odpowiednio 13 346 i 11 369. O ile jednak w Czechach liczba takich podmiotów w ciągu roku zmalała o 9 proc., o tyle w Bułgarii wzrosła o 35 proc. Zwyżki przewyższające 20 proc. Moody’s odnotowała jeszcze na Malcie i w Portugalii, ale w tych krajach rosyjskich firm jest wciąż relatywnie mało. W pierwszej piątce państw UE z największą liczbą firm z istotnym zaangażowaniem Rosjan są jeszcze Niemcy (3 554), Łotwa (3 058) i Cypr (2 944). W pierwszych dwóch z tych krajów liczba takich podmiotów maleje, a w trzecim – rośnie. Polska nie przyciąga rosyjskich biznesów Polska, na tle innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, jest umiarkowanie popularnym miejscem rejestracji firm z istotnym udziałem Rosjan. W połowie 2025 r. nad Wisłą działało ich 865, tyle co przed rokiem. Mniej było na Litwie (430), w Rumunii (395) i na Węgrzech (103). Ale już w Estonii (1642) oraz Słowacji (1362) oraz wspomnianych Bułgarii, Czechach i Łotwie - znacząco więcej. Węgry odnotowały przy tym największy odpływ takich biznesów: o 71 proc. w ciągu roku. Na drugim miejscu pod tym względem uplasowała się Austria (spadek o 59 proc.), a na trzecim Szwecja (spadek o 31 proc.). Z analizy Moody’s wynika, że w poszczególnych krajach UE spółki z istotnym udziałem Rosjan różnią się pod względem profilu działalności. Przykładowo, w Bułgarii dominują firmy działające na rynku nieruchomości, a w Czechach firmy handlowe (nieruchomościowe są na drugim miejscu). Analitycy z Moody’s zwracają uwagę na to, że zaangażowanie Rosjan w europejskiej gospodarce trudno jest precyzyjnie zmierzyć, co utrudnia unijnym instytucjom finansowym spełnienie wymogów regulacyjnych. Wiele podmiotów jest kontrolowanych przez Rosjan pośrednio. Tak samo transfery finansowe poza UE często przeprowadzane są dwuetapowo: najpierw pieniądze trafiają do podmiotu niepowiązanego z Rosją, a dopiero później poza granice Unii. MFW tnie prognozy dla rosyjskiej gospodarki Ostatni pakiet sankcji, których celem jest osłabienie rosyjskiej gospodarki, Rada UE przyjęła w połowie lipca. Zawiera on m.in. rozszerzoną listę statków należących do tzw. floty cieni, czyli zaangażowanych w nielegalny przewóz rosyjskich węglowodorów i objętych za to restrykcjami (np. brak dostępu do unijnych portów i usług, w tym ubezpieczeniowych). Obniża też limit ceny rosyjskiej ropy, do którego europejskim firmom wolno angażować się w obrót tym surowcem. Od września będzie on wynosił niespełna 48 dol. za baryłkę w porównaniu do 60 dolarów obecnie. Ponadto zaostrzone zostały ograniczenia dotyczące transakcji z rosyjskimi bankami. Sankcje nakładane przez UE oraz kraje spoza tego bloku zdają się powoli przynosić pożądane efekty. We wtorek Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył prognozę wzrostu PKB Rosji w 2025 r. do 0,9 proc. z 1,5 proc. proc. w poprzednim raporcie, z kwietnia. W 2026 r. rosyjska gospodarka ma nadal rozwijać się niemrawo, w tempie 1 proc. rocznie. Dla porównania, w poprzednich dwóch latach rosyjski PKB rósł w tempie ponad 4 proc. rocznie. Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl
: Data Publikacji.: 30-08-25
: Opis.: Anomalia bałtycka. Tajemniczy obiekt z dna Bałtyku budzi kontrowersje. 20250729 AD. Co skrywa Bałtyk? Wraki, broń i anomalia bałtycka: Bałtyk to niezwykłe morze, pełne zaskakujących faktów i tajemnic, które wciąż czekają na odkrycie. Choć na pierwszy rzut oka może wydawać się niepozorny, już jego wiek, zasolenie czy głębokość potrafią zdziwić. A to dopiero początek - jeszcze więcej emocji budzi to, co skrywa się pod powierzchnią Morza Bałtyckiego. Można tu wymieniać długo: Wraki statków, m.in. XIX-wieczny żaglowiec z butelkami szampana, ogrom broni chemicznej i konwencjonalnej z czasów II wojny światowej, kamienną konstrukcję z epoki kamienia, jedną z najstarszych megastruktur w Europie. I jeszcze coś. Dziwaczny obiekt, który wywołał ogrom dyskusji wśród naukowców i internautów. Do jego odkrycia doszło na obszarze pomiędzy Finlandią a Szwecją. Co kryje dno Morza Bałtyckiego? Można się nieźle zaskoczyć Tajemnicza starożytna megastruktura w Bałtyku. Jest najstarsza w Europie! Niesamowita formacja na zdjęciach z sonaru. Tysiąc teorii W 2011 roku zespół Ocean X Team, który specjalizuje się w poszukiwaniu wraków, przypadkiem odkrył na dnie Morza Bałtyckiego tajemniczy obiekt o średnicy ok. 60 m, który spoczywał na głębokości ok. 90 metrów. Sonarowe zdjęcie przedstawiało strukturę przypominającą Sokoła Millennium z "Gwiezdnych Wojen". Obiekt znajdował się na końcu ok. 300-metrowego pasa spłaszczonego dna morskiego, co sugerowało coś na kształt pasa startowego, przypominając możliwe lądowanie nieznanego obiektu. Pojawiły się informacje podgrzewające dyskusję - że próbki z tego miejsca wykazały metale niewystępujące na Ziemi, a także, że podczas ponownej wyprawy w to miejsce sprzęt elektroniczny badaczy przestawał działać w pobliżu obiektu, przypomina Bluelife.pl. Rzekomo po oddaleniu się o 200 metrów wszystko wracało do normy. Zakładano kilka wyjaśnień - od tajnej niemieckiej lub sowieckiej pułapki, lub broni, przez meteoryt czy starożytny ołtarz, tajemniczy wrak, formację glonów lub twór geologiczny. Nie zabrakło też bardziej śmiałych teorii, np. o statku kosmitów. W końcu nad tematem pochylił się badacz niezwiązany z odkrywcami. Wyniki jednych zadziwiły, innych rozczarowały. Próbki osadów pod lupą geologa, sonar pod lupą inżyniera Wskazano, że próbki z tego miejsca obejmują skały typowe dla regionów polodowcowych: granity, gnejsy, piaskowce. Znaleziono też fragment bazaltu (zastygłej lawy), co również można powiązać z działalnością lodowców. Serwis "IFL Science" przypomina, że geolog Volker Brüchert z Uniwersytetu Sztokholmskiego na podstawie tych badań uznał, że formacja powstała w wyniku procesów glacjalnych i postglacjalnych. Wielu naukowców składania się ku takiemu wyjaśnieniu. - Po pierwsze, zespół Ocean X wykorzystał niedrogą technikę sonarową zwaną sonarem bocznym, która, choć dobrze nadaje się do wyszukiwania wraków statków, nie jest zaprojektowana do szczegółowego obrazowania dna morskiego. Po drugie, według Hanumanta Singha, profesora z Instytutu Oceanograficznego Woods Hole, użyty przez nich sonar nie był odpowiednio skalibrowany - twierdzi serwis "Snopes", zajmujący się weryfikacją faktów. Zagadka z dna Bałtyku. Twór naturalny czy coś innego? Każdy, kto zapoznaje się z odkryciem, ma nieco inne zdanie na temat tego, co odkryli członkowie Ocean X Team. Naukowcy skłaniają się ku naturalnemu tworowi, odkrywcy sugerują, że znalezisko ma niezwykłe cechy, a pasjonaci niewyjaśnionych zjawisk wybierają teorie o zaginionej cywilizacji czy pozaziemskim pochodzeniu obiektu. - Jestem w stu procentach przekonany, że znaleźliśmy coś bardzo, bardzo, bardzo wyjątkowego. Czy to meteoryt, czy asteroida? A może wulkan? A może baza, powiedzmy, okrętu podwodnego z czasów zimnej wojny, który go tam wyprodukował i umieścił? A może to UFO/UAP? Cóż, szczerze mówiąc, musi to być COŚ - mówił "Daily Mail" po odkryciu Dennis Åsberg z Ocean X Team. Jaka jest prawda? Być może znajdzie się ktoś, kto uda się na wyprawę w to miejsce, dokładnie zobrazuje i zbada teren i jednoznacznie udowodni, czym jest dziwny obiekt spoczywający na dnie Bałtyku.
: Data Publikacji.: 29-08-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025