Nadmi
- Kraj:Polska
- : Język.:deutsch
- : Utworzony.: 06-10-15
- : Ostatnie Logowanie.: 01-08-25
: Opis.: Ruś, której władca Roman Halicki poległ w bitwie pod Zawichostem, pogrążyła się na lata w konfliktach i chaosie. Zagrożenie ze wschodu zostało przez polskich książąt na jakiś czas odsunięte. Przetasowania Od 1138 roku, czyli od śmierci Bolesława Krzywoustego Polska podzielona była na dzielnice, w której władzę sprawowali książęta – synowie, a później kolejni potomkowie Krzywoustego. Władzę nad Krakowem, który znajdował się w dzielnicy senioralnej miał sprawować zawsze najstarszy spośród książąt. Tę zasadę złamano dość szybko, właściwie w chwili, kiedy najstarszy z synów Bolesława, Władysław Wygnaniec, został wypędzony z kraju. Minęło kilkadziesiąt lat. Po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego, z pominięciem żyjącego jeszcze Mieszka Starego (brata Kazimierza), władzę nad Krakowem objął na krótko syn Kazimierza, Leszek Biały, zresztą jeszcze jako nieletni (regencję sprawowała jego matka, Helena znojemska). Tron krakowski od tamtej pory przechodził co rusz w inne ręce, a między książętami narastały animozje.W 1205 roku Leszek Biały władał ziemią sandomierską, jednocześnie licząc na to, że wkrótce zasiądzie ponownie na tronie w Krakowie (władał nim wówczas Władysław Laskonogi, syn Mieszka Starego). Jego brat Konrad Mazowiecki rządził natomiast księstwami mazowieckim i kujawskim. Wtedy właśnie, w pierwszej połowie 1205 roku, na polskie ziemie wtargnęły wojska ruskie pod wodzą Romana Halickiego. Leszek Biały. Rys. Jan Matejko © Wikimedia Commons Ruś halicko-włodzimierską podbił na początku XI wieku Bolesław Chrobry. Walki toczył tam też m.in. Kazimierz Sprawiedliwy oraz w 1199 roku Leszek Biały. Sprzymierzył się on wówczas z Romanem Halickim (prywatnie swym kuzynem; matka Romana, Agnieszka, była córką Krzywoustego), któremu pomógł zasiąść na tronie w księstwie halicko-włodzimierskim. Nie wiadomo dokładnie, jak dalej potoczyły się ich relacje. Faktem jest jednak, że sojusz został zerwany. Roman sprzymierzył się wówczas z Władysławem Laskonogim przeciwko synom Kazimierza Sprawiedliwego – Leszkowi i Konradowi. Bitwa pod Zawichostem Roman Halicki miał pod swoimi rozkazami armię liczącą 13 tysięcy żołnierzy, co było liczbą jak na owe warunki ogromną. Nic nie wskazywało, że wyprawa Romana może zakończyć się dla niego tragicznie. Początkowo bez przeszkód zdobywał kolejne tereny, zajmując pod drodze dwa grody. Jego celem była ziemia sandomierska należąca do Leszka Białego. Michael Morys-Twarowski w tekście pt. „Bitwa pod Zawichostem w 1205 r. Triumf, który powstrzymał najazd ruskiego księcia” pisze: „Jedynym zmartwieniem Romana – jeżeli zaufać relacji XV-wiecznego kronikarza Jana Długosza – mógł być sen, który miał poprzedniej nocy. A śniło mu się, że »garstka ptaków o czerwonych głowach, które nazywamy szczygiełkami, nadleciała od strony, w której znajduje się Sandomierz, i pożarła bardzo wielką liczbę wróbli«. O świcie opowiedział o tym swoim przyjaciołom: większość młodych uznało nocną marę za dobrą wróżbę, z kolei ci starsi wiekiem zafrasowali się, widząc w niej zapowiedź polskiego zwycięstwa”. Polacy już od jakiegoś czasu wiedzieli o zmierzających w stronę Sandomierza siłom Romana. Atak mieli odpierać Leszek Biały oraz jego brat Konrad Mazowiecki. Dowodzenie nad całością sił przekazano doświadczonemu wojewodzie mazowieckiemu, Krystynowi – sami bracia byli zresztą wciąż bardzo młodzi, roztropniej było więc oddać dowództwo w ręce kogoś bardziej w sztuce wojennej obeznanego. 19 czerwca siły polskie ruszyły w stronę wojsk ruskich. Początkowo Roman Halicki miał nie wierzyć, że Polacy w taki dzień, a było to święto męczenników Gerwazego i Protazego, szykują się do walki. Krystyn chciał ich jednak złapać w pułapkę. Wiedział, że wróg ma przewagę liczebną i starcie w otwartym polu mogłoby się źle dla Polaków skończyć. Zaplanował więc, że jego wojowie uderzą na Rusinów w chwili, kiedy ci będą przeprawiali się przez Wisłę. Ta taktyka okazała się wyjątkowo skuteczna. Wojska Romana Halickiego nie były w stanie rozwinąć szyku. Polacy zagrodzili im drogę, a łucznicy ustawili się na skarpie wzdłuż rzeki zasypując przeciwnika strzałami. W końcu, jak pisał Jan Długosz, „Książę Roman zobaczył, że grozi mu bardzo poważne niebezpieczeństwo, gdy cały oddział rycerzy, który skupiony wokół niego, bronił go do tej pory znakomicie, został przez Polaków rozbity. Najwytrwalsi i najdzielniejsi obrońcy zginęli na oczach księcia, a stosy trupów po jednej i po drugiej stronie przeszkadzały w ucieczce i księciu Romanowi, i pozostałym jego Rusinom”. W pewnej chwili padł koń, na którym siedział Roman. Jego wojownicy szybko przyprowadzili mu innego, była to jednak stara klacz, która nie nadawała się do udziału w bitwie. Romanowi udało się cudem przeprawić przez Wisłę, lecz wówczas i ten koń padł. Losy bitwy były przesądzone. Jak pisał Morys-Twarowski: „Podczas gdy na jednym brzegu trwał ciężki bój, na drugim wciąż tkwiła ogromna część ruskiej armii, bezradnie przyglądająca się, jak rodacy próbują uniknąć polskich mieczy, toporów i oszczepów. Tym, którzy wciąż byli w zwarciu, śmierć nieśli rycerze Leszka i Konrada. Na tych zaś, którzy podjęli rejteradę, niespodziewanie uderzyła sama natura. Ziemia nad rzeką, zryta końskimi kopytami, nie wytrzymała ciężaru i osunęła się, pociągając za sobą mnóstwo ludzi Romana”. Wybiwszy wielu ruskich wojów, polskie siły przeprawiły się przez rzekę i ruszyły w pościg za pozostałymi wojskami Romana. W czasie pościgu zginął też sam książę Roman Halicki, którego w bitewnym chaosie nie odróżniono od zwykłego żołnierza. Po bitwie odnaleziono wśród trupów ciało Romana, którego Leszek Biały rozkazał pochować w Sandomierzu. Ekshumowano je później, aby wymienić na polskich jeńców. Po latach Leszek miał powiedzieć, że „to diabeł posiał wrogość” między nim a Romanem Halickim, mając zapewne na myśli Władysława Laskonogiego, który być może chciał poprzez sojusz z Romanem pozbyć się swojego kuzyna, który pretendował do tronu krakowskiego. Jeśli tak było, to Laskonogiemu udała się intryga tylko do pewnego stopnia – w 1206 roku Leszek Biały i tak objął we władanie ziemię krakowską wraz z Krakowem, gdzie z przerwami, rządził do czasu swej śmierci z rąk skrytobójców w Gąsawie. Bitwa pod Zawichostem jest przez niektórych historyków wskazywana jako jedno z najważniejszych starć w naszych dziejach. Aż do XV wieku była ona prawdopodobnie najczęściej wzmiankowanym triumfem polskiego oręża oraz tematem wielu pieśni i poematów.
: Data Publikacji.: 22-07-25
: Opis.: 20250619 AD. Tajemniczy sygnał z wnętrza Ziemi. Naukowcy są bezradni. Zwykle to niebo zsyła nam kosmiczne niespodzianki, jednak tym razem to coś z głębi naszej planety zaniepokoiło naukowców. Choć pierwsze podejrzenia padły na zjawiska, które są powszechnie znane, to dziś już wiadomo, że chodzi o coś zupełnie innego. Tylko o co? Przeprowadzany wysoko nad lodowcami Antarktydy eksperyment ANITA (Antarctic Impulsive Transient Antenna) pierwotnie miał jedynie nasłuchiwać sygnałów generowanych przez wysokoenergetyczne promieniowanie kosmiczne. Można powiedzieć, że działa jak wielkie kosmiczne ucho wyłapujące impulsy, które przemykają przez atmosferę zaraz po zderzeniu z cząstkami energetycznymi. Przez lata dostarczał naukowcom cennych danych. Teraz zarejestrowano coś, czego nikt się nie spodziewał zarejestrować. Sygnały, które nie mają wyjaśnienia Jak czytamy na łamach Popular Mechanics, zamiast sygnałów pochodzących z kosmosu, ANITA wykryła fale radiowe dochodzące spod powierzchni lodu. Co więcej, impulsy te pojawiły się pod takim kątem, jakby przebyły tysiące km przez skalne warstwy Ziemi. Według znanych praw fizyki nie powinno to być w ogóle możliwe. Początkowo badacze podejrzewali, że za nietypowym zjawiskiem mogą stać neutrina, czyli rzadko rejestrowane cząstki, które potrafią oddziaływać z lodem, a następnie emitować wykrywalne impulsy radiowe. Dokładna analiza zebranych danych wykazała jednak, że to nie one były źródłem sygnału. Zjawisko to nie powinno dawać aż tak silnych i ustawionych sygnałów. Zespół pod kierownictwem dr. Stephanie Wissel z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii przeprowadził zaawansowane symulacje komputerowe i obliczenia matematyczne, które miały sprawdzić zgodność wykrytych fal z zachowaniem znanych cząstek. Niestety wyniki były rozbieżne – nie zgadzały się ani kąty padania, ani intensywność impulsów, ani ich charakterystyka. Obserwacji nie potwierdziły także inne znane sieci detektorów, takie jak IceCube czy Pierre Auger Observatory. Czy czeka nas przełom? Naukowcy nie wykluczają, że tajemnicze sygnały mogą pochodzić od cząstek, których jeszcze nie znamy. Alternatywne teorie mówią wręcz o nowej fizyce – takiej, która wymyka się znanym kategoriom. Właśnie dlatego społeczność naukowa czeka na nowy eksperyment. PUEO ma być rozszerzeniem projektu ANITA, który będzie znacznie czulszy i być może jako pierwszy pomoże rozwikłać zagadkę pochodzenia opisywanej anomalii.
: Data Publikacji.: 20-07-25
: Opis.: Bitwa pod Nikopolis. Klęska wyprawy krzyżowej winą Francuzów? Bitwa pod Nikopolis, miniatura turecka Źródło: Wikimedia Commons Bitwa pod Nikopolis była niemal ostatnim akcentem wypraw krzyżowych. Pół wieku później miała jeszcze miejsce krucjata, która zakończyła się porażką w bitwie pod Warną (1444). Był to kres marzeń o ogólnoeuropejskich wyprawach przeciwko Osmanom. Bitwa pod Nikopolis miała miejsce 25 września 1396 roku. Zakończyła się kompletną porażką sił chrześcijańskich. Był to efekt zlekceważenia Osmanów i samowolki zachodniego rycerstwa. Przygotowania Idea krucjat narodziła się pod koniec XI wieku. Głównym celem wypraw krzyżowych było wówczas wyzwolenie Ziemi Świętej z rąk innowierców, czyli muzułmanów. Z czasem wpływy islamu zaczęły rozszerzać się coraz bardziej, a państwo tureckie (najpierw Seldżukowie, a później Osmanowie) zagrażać zaczęło krajom europejskim. Krucjaty utraciły tym samym są pierwotną ideę wyrwania świętych miejsc z rąk muzułmanów (choć takie plany nadal kołatały się w głowach niektórych średniowiecznych romantyków). Z konieczności obrony własnych państw krucjaty stały się w końcu czymś w rodzaju koalicji antytureckich. W roku 1389 Osmanowie zwyciężyli w bitwie na Kosowym Polu i podporządkowali sobie całą Bułgarię. Stanowiło to ogromne zagrożenie dla Węgier, z którymi Osmanowie teraz graniczyli. Król węgierski Zygmunt Luksemburski postanowił więc zaatakować wyprzedzająco Osmanów. W tym celu potrzebna była ogólnoeuropejska krucjata i sojusz z innymi państwami chrześcijańskimi. Bitwa pod Nikopolis 1396 / Źródło: Wikimedia Commons Informacje o planowanej wyprawie dotarła we wszystkie zakątki Europy. Na Węgry ruszyło rycerstwo z Francji, Burgundii, Anglii, Hiszpanii, Czech, Polski, Nawarry i państw niemieckich oraz włoskich, a także oddziały z Hospodarstwa Mołdawskiego. Nie jest znana dokładna liczebność armii, jaką Zygmunt zgromadził w Budzie, ale szacuje się, że było to około 10-15 tysięcy ludzi. Szczególnie pewni siebie byli rycerze francuscy, którzy szli na Węgry z wielkim, choć niedoprecyzowanym planem, wyzwolenia Grobu Pańskiego w Palestynie. Planowano wypędzić Turków z Bałkanów, a następnie ruszyć na pomoc Konstantynopolowi, skąd przez Turcję i Syrię chciano wkroczyć do Palestyny i uwolnić Ziemię Świętą. Plany te pozostawały oczywiście w sferze „pobożnych życzeń”. Dużym sukcesem byłoby już bowiem odepchnięcie Osmanów od granic węgierskich. Dotarcie do Palestyny w tamtych warunkach było tak naprawdę nierealne. Rycerstwo z Europy Zachodniej w głębokiej pogardzie miało jednak Turków i ostrzeżenia Hospodara Mołdawskiego, że Osmanowie dysponują ogromnym i dobrze wyszkolonym wojskiem. Lekceważące podejście do przeciwnika miało później katastrofalne konsekwencje. Pod Nikopolis Na wieść o szykującej się wojnie, sułtan Bajazyd I ruszył spod obleganego przez siebie Konstantynopola prowadząc ponad 15 tysięcy wojska, w tym doborowe jednostki janczarów (piechotę) i sipahów (jazdę). Wojska tureckie poruszały się powoli, tymczasem armia chrześcijan niecierpliwiła się. Zygmunt Luksemburski był zdania, że należy poczekać na wroga i lepiej, jeśli to Bajazyd przebędzie długą drogę. Rycerstwo francuskie pomysł odrzuciło – postanowiono iść Osmanom naprzeciw, poruszając się wzdłuż Dunaju. Tak się stało i krucjata wyruszyła w drogę. Krzyżowcom udało się zdobyć kilka tureckich miast. 12 września 1396 roku armia chrześcijan dotarła pod Nikopolis. Rozpoczęło się oblężenie, choć nikt nie był na to przygotowany. Wojska nie miały ze sobą żadnych machin oblężniczych, więc wymyślono, że żołnierze sami zbudują drabiny, po których będą wspinać się na mury. Hospodar mołdawski ostrzegał, że jest to marnowanie czasu i skoro armia dotarła aż do Nikopolis, powinna ruszyć dalej i z zaskoczenia uderzyć na armię Bajazyda. Nikt go jednak nie słuchał. Egzekucja więźniów po bitwie pod Nikopolis, w odwecie za zabicie jeńców osmańskich przez krzyżowców / Źródło: Wikimedia Commons Przez kolejne dwa tygodnie oblężenie Nikopolis przypominało raczej spotkanie towarzyskie rycerstwa z całej Europy. Wyprawiano suto zakrapiane uczty, bawiono się. Większość wojska przestała wierzyć, że Bajazyd w ogóle pod Nikopolis przybędzie. Zlekceważono nawet konieczność wystawienia straży. Wojska osmańskie pojawiły się pod Nikopolis 25 września 1396 roku. W obozie chrześcijan wybuchła panika, lecz bitwa była nieunikniona. Pierwsi do walki rzucili się Francuzi, pędząc na oślep i zupełnie nie słuchając Zygmunta Luksemburskiego, który nakazał im czekać, gdyż chciał wysłać do walki, w pierwszej kolejności, lekką piechotę. Francuzi nie będą się przecież chować za zgrają źle uzbrojonych chłopów – orzekli i ruszyli do walki. Ich pewność siebie trwała krótko. Po pierwszych sukcesach piechota turecka, przy dźwiękach bębnów, trąb i okrzyków „Allahu akbar”, zaczęła spychać francuską jazdę, wielu rycerzy utraciło konie. Wtedy Bajazyd rzucił do walki swoją konnicę, która kompletnie rozbiła Francuzów. Zygmunt Luksemburski nie miał szans iść im na pomoc. Formował wtedy szyki wojska, które przynajmniej słuchało jego rozkazów. Jednak starania króla nie zdały się na wiele. Wojska osmańskie były lepiej zorganizowane i szybko pokonały nacierających chrześcijan. Sam Zygmunt Luksemburski cudem uniknął śmierci. Straty obydwu stron nie są dokładnie znane. Wśród chrześcijan śmierć poniosło około 3 tysięcy ludzi, a kilka tysięcy dostało się do niewoli. Po stronie tureckiej zginęła podobna ilość osób. Bitwa pod Nikopolis unaoczniła słabość idei krucjat i pogrzebała te pomysły na kolejne lata. Osmanowie umocnili się na Bałkanach, stanowiąc coraz większe zagrożenie dla Europy, w tym dla Królestwa Polskiego. Fryderyk Barbarossa zwany Rudobrodym, odkąd zasiadł na tronie chciał prowadzić samodzielną i niezależną wobec Rzymu politykę
: Data Publikacji.: 20-07-25
: Opis.: Fryderyk Barbarossa urodził się około 1122 roku. Był synem księcia Szwabii Fryderyka II i księżniczki Judyty, córki księcia Bawarii Henryka IX Czarnego z rodu Welfów. Po śmierci ojca, w 1152 roku został księciem Szwabii i królem Niemiec. Cesarzem rzymskim Fryderyk został koronowany w 1155 roku jako następca swego wuja, Konrada III. Walka z papieżem Fryderyk Barbarossa zwany Rudobrodym, odkąd zasiadł na tronie chciał prowadzić samodzielną i niezależną wobec Rzymu politykę. Tuż po koronacji cesarskiej, Fryderyk dał do zrozumienia papieżowi, że nie uzna wyższości Stolicy Apostolskiej nad swoim władztwem. Barbarossa miał ambicje, aby zdominować pod panowaniem Niemiec cały kontynent europejski, na co oczywiście inni władcy nie zamierzali pozwolić. W tym czasie na wschodzie w siłę rosło Cesarstwo Bizantyńskie pod panowaniem Manuela I Komnena. Wpływy Bizancjum sięgały Półwyspu Apenińskiego i sporej części basenu Morza Śródziemnego. Fryderyk Barbarossa (w środku) ze swoimi synami: Henrykiem i Fryderykiem © Wikimedia Commons Fryderyk próbował rozgrywać swoich przeciwników przeciwko sobie. Liczył na skłócenie papiestwa, Bizancjum i Królestwa Sycylii. Ostatecznym celem było zdobycie Rzymu i wpływu na obsadzanie wszystkich stanowisk kościelnych w Cesarstwie. W 1158 roku wojska Fryderyka Barbarossy ruszyły na Półwysep Apeniński. Włochy miały zostać podporządkowane cesarskiej administracji. Fryderyk szczerze wierzył, że to co robi to przywracanie dawnej chwały Cesarstwa Rzymskiego. Włoskie miasta były jednak zdania, że jest to bezprawne ograniczanie ich praw i wolności. W 1160 roku, wbrew woli Fryderyka, papieżem został Aleksander III. Miał on poparcie zarówno Królestwa Sycylii, jak wielu kardynałów z różnych części Cesarstwa. Aleksander nie zamierzał podporządkować się Fryderykowi i sprzeciwiał się jego działaniom w Italii. Jeszcze w tym samym roku Barbarossa został obłożony ekskomuniką. Bitwa pod Ikonium 1190 © Wikimedia Commons Decyzję papieża poparła nie tylko Sycylia, ale także Cesarstwo Bizantyńskie, Francja, Anglia i Węgry. Barbarossa pozostał osamotniony. Jego imperialne marzenia – zdawało się – legły w gruzach. Przywrócenie Imperium Rzymskiego nie było już możliwe. Barbarossa próbował jeszcze przekonać do swoich planów króla Francji Ludwika VII i skłonić go, aby uprosił u papieża zdjęcie klątwy, ale bez rezultatu. Wówczas cesarz zaczął szukać porozumienia z królem Anglii Henrykiem II, który był skłócony z francuskim królem, Ludwikiem VII, ale i ten sojusz nie doszedł do skutku. Fryderyk, zmuszony przedłużającym się konfliktem, uznał w końcu papieża Aleksandra III za prawowitą głowę Kościoła w roku 1177. Przed kościołem Świętego Marka w Wenecji doszło do spotkania cesarza i papieża, w czasie którego Barbarossa otrzymał od Aleksandra III „pocałunek pokoju”. Trzecia krucjata Fryderyk Barbarossa, chcąc udowodnić, że jego pozycja w Europie jest mimo wszystko wiodąca, zaczął planować kolejną wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej. Zrobił to odpowiadając na wezwanie władców państw krzyżowców istniejących jeszcze na Bliskim Wschodzie. 27 marca 1188 roku na sejmie w Moguncji Fryderyk złożył przyrzeczenie, iż poprowadzi krucjatę, ogłaszając zarazem „powszechną wyprawę przeciw poganom”. Ponieważ kilkanaście lat wcześniej Fryderyk podpisał porozumienie z sułtanem Saladynem, w maju 1188 roku wysłał poselstwo, które miało poinformować sułtana, iż sojusz zostaje zerwany. 15 kwietnia 1189 roku trzecia krucjata wyruszyła w drogę. Według ówczesnych źródeł cesarz zgromadził armię liczącą 100 tysięcy ludzi. Wydaje się jednak, że liczba ta jest mocno przesadzona. Gustave Doré , © Wikimedia Commons Krzyżowcy przeszli przez Węgry, Serbię i Bułgarię, zanim wkroczyli na terytorium bizantyńskie. Sprawy komplikował tajny sojusz między cesarzem Bizancjum Izaakiem II Angelosem a Saladynem, o którym Barbarossa był ostrzegany, ale którym się nie przejął. Bizantyńczycy bowiem, jak podczas każdej krucjaty, nie byli zachwyceni wielotysięczną armią przemierzającą ich ziemie. Taka siła stanowiła oczywiście wielkie zagrożenie – nigdy nie było można być pewnym, czy głodni żołnierze nie zaczną atakować i plądrować bizantyńskich miast. W 1190 roku armia krzyżowców weszła do Azji Mniejszej i pokonała Turków w bitwie pod Ikonium. Saladyn zaczął się wycofywać. Wówczas jednak, kiedy wydawało się, że Barbarossa jest na prostej drodze do zwycięstwa, doszło do niespodziewanego wypadku. 10 czerwca 1190 roku Fryderyk Barbarossa utonął w czasie przeprawy przez rzekę Salef (dziś Göksu). Do dziś historycy zastanawiają się, czy jego śmierć była tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Średniowieczne kroniki wskazywały, że Barbarossa utonął porwany przez silny prąd, kiedy próbował przepłynąć rzekę wpław. Inna relacja mówiła o tym, że cesarz został celowo zrzucony z konia i utonął, „wciągnięty” pod wodę z powodu ciężkiej zbroi. Nieprzychylny Fryderykowi kronikarz Ibn al-Athir pisał zaś, że „król zszedł do rzeki, aby się umyć i utonął w miejscu, gdzie woda nie sięgała mu nawet do pasa. W ten sposób Bóg uratował nas od zła takiego człowieka”. Śmierć Fryderyka Barbarossy spowodowała, że kilka tysięcy żołnierzy niemieckich opuściło wojska krzyżackie i wróciło do domów. Tylko około 5 tysięcy żołnierzy dotarło do Akki. Wyprawę kontynuował syn Fryderyka Barbarossy, Fryderyk V. Fryderyk Barbarossa został pochowany w kościele Świętego Piotra w Antiochii. Bitwa pod Nikopolis. Klęska wyprawy krzyżowej winą Francuzów?
: Data Publikacji.: 20-07-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025