Rombacha
- Kraj:Polen
- : Język.:polski
- : Utworzony.: 02-04-16
- : Ostatnie Logowanie.: 07-01-22
Jestem se Rombacha, śmieję się hahaha!
: Opis.: PRAWA KUBY. Najważniejsze prawo KUBY: Wszystkie słowa ludzi jakich używają ludzie określają rzeczy powtarzalne. Zdarzenia niepowtarzalne nie są nazwane przez człowieka. I nie posiadają odpowiednika słownego. Czyli nie istnieją dla nauki, która posługuje się dla swych wyników nowoczesnymi metodami z XVIII wieku i wymyślonymi jeszcze przez Bacona. Powtarzalność experymentu stawia kropkę nad i. Trochę mniej ważne prawo KUBY: Uczymy się przez uogólnienia. Oczywiście każdy Marsjanin wie, że uogólnienia wypaczają przestrzeń, ale jednocześnie pomagają ją myślowo ogarnąć. Eskimosi nie mają słowa dla pojęcia śnieg, ale potrafią ponad 23 słowami opisać różne stany i rodzaje śniegów definiując dla każdego z nich funkcje i cechy śniegowate. Jednak nie zdobyli się na wytworzenie wspólnego słowa. W ten sposób obok ich słów śniegowych można w tym samym rzędzie postawić słowa typu krowa i grzebień. Klasy ogólności tych słów są bowiem na tym samym poziomie uogólnienia. Każde uogólnienie zbliża Marsjan do tajemnicy natury a Lunatyków nad krawędź dachu. Nieważne prawo KUBY: Unifikacja chce jednym prawem ogarnąć całą naturę wszechrzeczy. A wyjątek od reguły dowodzi ciągłego stwarzania się następnych rodzajów. Jedno jest w tym systemie stałe: niestałość wszelkich proporcji. I tu złośliwie można od razu wpaść w pułapkę logiki matematycznych jaźni. Najlepiej, gdy da się pojęcie siły wyrazić jedną literką F. Napiszemy mąąąąąąąądry wzór fizyczny. W nim proporcje nad i pod kreską oznaczają wszechświatów współigranie a kumulują się one na znaku równasię. Jednak siły bywają tak różne, że niepodobna je jedną literką uszczypać. Ale dla wzorzystych ksiąg mądrych okularników i okularnic są wystarczająco trudne do pojęcia ef z indeksem jak i efzero , choćby umownie oznaczało to siłę w spoczynku i siłę na indeksie i poza indeksem. Unifikacja czterech gatunków sił nie udaje się właśnie z powodu liternictwa. Unifikacja pojęć zamknięta jest swoistym hermetycznym pierścieniem zmowy kasty wzorkowników literników. Oni to posługując się prawdziwymi literami snują fałszywe wnioski starając się dojść do prawdy. Może należało by czasem oblec się w skórę Eskimosa? W każdym razie unifikacja jest bardzo potrzebna i wskazana dla dobra nauki jako sposób uczenia się i dotykania tajemnic nietkniętych a przed okiem zamglonych specjalnie. Unifikacja mówi o powtarzalności i powtarzalności. I stwierdza na podstawie podobieństwa wzorców zachowań i algorytmów prawideł o takim samym logicznym skutku. Efekt i sposób są tu powtórzeniem praw działania natury dla zadziwiająco różnych rodzajów. Unifikacja udana to nowa zdobyta i potwierdzona wiedza absolutna. Choćby jej zdobycz miała być przydatną bajką tylko na kilka lat lub stuleci. Kiedy jednak dochodzi do unifikacji, zapomina biedny Marsjanin, że był Eskimosem. Nie pamięta a jeśli pamięta, to wstydzi się wszystkich innych słów dotyczących śniegu. Podobny babie, co zapomniała, jak się nazywają grabie, dopóki na nie przypadkiem nie nadepnie, a grabie ją w łeb nie strzelą drzewcem. Unifikacja zubaża nasze odczuwanie i pojmowanie. Obcina nasze wysławianie i definiowanie miłości i obraża naszą wykrywaczkę dysonansów, ukrytą tuż pod cienką skórą wrażliwca. Unifikacja munduruje nas uniformami. My zaś porozumiewamy się jednym słowem i zadufaniu wzajemnego pełnego zrozumienia składamy ikrę pod kamieniem otulonym glonem. Opisując wojnę mówimy sobie „Buch!”. Opisując miłość mówimy „Cmok !”. A w odpowiedzi słyszymy: „Jakież to okropne ” lub „Jakież to wspaniałe” Albo jeszcze bardziej unifikująco: ”Jest jak jest”. A to już największe zrozumienie i zakłamanie jednocześnie. I każdy kretyn z Krety i geniusz z Genui rozumieją się jak byki na sianie. Jeżdżące cienie autami marki Valibąk. Jednak istnieje ożywczy ogień psujący łono unifikujących! To postęp i nowe wynalazki. One to jazgotem sławy odtrącają stare racje. Wynalazca gazu świetlnego obalił sąd, że „wiadomo istotnie i niepodważalnie, iż dym może tylko zaciemniać”. Lub bracia od balona obalili sąd, że człowiek nigdy nie wzniesie się w przestworza. Już w rok po wypowiedzeniu tego sądu przez bardzo mądrą autorytatywną instytucję francuską ludzie polecieli w balonie. Lilienthal potem w maszynie cięższej od powietrza. Dzisiaj uważa się ciągle za pewnik, że całość jest większa lub równa części. Albo, że część jest mniejsza lub najwyżej równa całości. A tu już teoria fraktali mówi , że wcale tak nie musi być. Najgorszym wynalazkiem jest indukcja unifikacji. To jest taki sposób postępowania, który prowadzi do budowy wież Babel. Ludzie wyobrażają sobie dwa kamienie postawione na sobie i sięgają we śnie stóp Bogów. Następnie myślą, że jak kamieni będzie dużo , albo armata pięć razy większa i grubsza, albo most dłuższy , albo zapałka większa, to uda się zapalić dużo większy ogień. A duża igła kłuje boleśniej niż malutka. Ludzie myślą, że kupą zdziałają najwięcej. Stąd przekonanie, że kupa smakuje najlepiej, bo przecież 8 miliardów much nie może się mylić. Jednak, gdy brat bratu mimozą się wyda, za krztę rozumu nie miała ich matka. Gdy ojciec flaszkę stawia o poranku, przed próg, na mleko czekając od świtu, a siostra tuli swoje serce własne w piersi za ciasne. Wyznał światu w porywie męskości rumieńcem oblawszy swe lica. Gołębim głosem pisnąwszy: Jam ci, ach, jam ci dziewica ! Wtedy też twardo postawił odwagę jak kufel piwa pianą się pysznił i chwalił a noc sterana do ziemi. A co na to Niczijanie? Książka przeznaczona jest dla każdego dziecka od 30 roku życia. Nibyfaktem określam 0 dążące logicznie do jedynki. Jest to wygodna forma budowania opowieści o fizyce. Zawsze w końcu prowadzi to do prawdy. Nibyfakty rozumieją się zanim zaczniemy budować opisy, i nie mają o tyle nic wspólnego z hipotezami o ile są faktami. Przykładem może być Bzdura. Bzdura jest nibyfaktem. Chodź więc ze mną. Dotknij mej twarzy. Weź mnie za rękę. Obejmij mnie. Wypuść łzy szczęścia bym mógł je zlizać. Daj tchnienie swym marzeniom aby stały się. Dobrze, tak zrobię! To ja, Słońce! Jesteś moją siostrą? Jestem Księżycem grającym na bębnie. Jestem pocałunkiem z językiem ognia. Jestem mgłą kołyszącą twe myśli. Jestem twoja i na wieki. Jestem i będę. Próbować wytworzyć taką sytuację, w której słabość człowieka będzie lepsza niż doskonałość robota z hodowli. Lao Tsy miał w tym względzie najlepszą praktykę. Uśmiechem losu nazywam rechot żaby. Słońce nazywam słońcem. Ona wszystko je! Sposób postępowania jest zawsze lepszy niż plan Nie szukasz pomocy z góry? Żadnych dyrektyw? Mężczyzno, czy to zła pora? Na rozumną śmierć? Zawsze się coś bardziej lub mniej lubi. Dotknij i przytul. A co na to Niczijanie? Książka przeznaczona jest dla każdego dziecka od 30 roku życia. Nibyfaktem określam 0 dążące logicznie do jedynki. Jest to wygodna forma budowania opowieści o fizyce. Zawsze w końcu prowadzi to do prawdy. Nibyfakty rozumieją się zanim zaczniemy budować opisy, i nie mają o tyle nic wspólnego z hipotezami o ile są faktami. Przykładem może być Bzdura. Bzdura jest nibyfaktem. > : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS108
: Data Publikacji.: 14-03-25
: Opis.: PATRZAJ DZIECINO,,. Patrz dziecino, twój ojciec liczy. I jest zajęty. Nie przeszkadzajmy mu. Bo mógłby się pomylić. Gdy spojrzysz do spluwaczki, myślisz, że to studnia bez dna. I mówisz sobie, że znasz życie. Gdy jakaś dusza odchodzi i pretekineter umiera zbyt wcześnie, a jaśmin kwitnie, jak teraz, to musi wrócić, aby zapłakać. Aby wypuścić łzę pretekinetera, czego nie dokonała za życia. Musi się spieszyć i idzie piechotą. Ta dusza. Puzony ryczą, wyciągają szyje. Burleska tańczy, dźwięczą cycki mamy. Konfetti z gipsem wznoszą duszę wysoko. Pokażą okno świecące w ciemności. Na dowód dramaturgii nocy. Konie już zaprzężone. Chwileczkę. Mam Pustkę w głowie od myśli, co się kłębią no i z braku grzebienia by rozczesać ten kołtun. Tu słowa potrzebne a nie obrazy. Pójdziesz tą ścieżką i dojdziesz do końca. Potem nie będzie już nic. Skręcisz więc w dolinkę mglistą a gdy zimno ogarnie twoje stopy i głos słowika usłyszysz, przysiądź na kamieniu. Tam spędzisz lat czterysta aż pieśnią powiązany zwrócisz się do orła. On krąży nad doliną i ma szklane oko. Zamroził je Weteran, co od dawna nie żył. Oddechem swym ocalił orła lecz oko mu zeszklił. Pozwolisz porwać twe truchło szponami orlimi i zanieść na szczyt gór, kamienny. Kawałem kredy wyrysujesz koła. Kawałem węgla, kwadratowe pole, na którym siądziesz. Dusza twoja spokojem oblana dotyka ziemi ziem. Truchło twoje napojone suchością zmiesza się z węglem. Koła białe pozwolą ci wstać. Koła kredowe poczynią ciasto aby cię odbudować. Kiedy odchodzisz od grobu, nie wolno ci się oglądać za siebie. Jesteś odnowiony i jesteś żywy. Ciało twoje lśni, bo umiałeś oddzielić czerń od bieli. Dzisiaj jest jutro i puzony ryczą a szyje ich długie jak pióra orłów. Męstwo ich wiatrowi znane. Szklane oko płacze dzisiaj. Świt za progiem drewnianym. Świt za progiem dębowym. Wódka zimna wlewa się soplem w przełyki. Człowiek powinien widzieć drogę, którą zmierza. Jeszcze nikt nie otworzył mu oczu. A na to człowiek milczy wymownie. Ogon mu odpadł i lico zbladło. I nic nie jest już pieśnią. Małą bryczką w radosny poranek prztykając bacikiem dla psoty, wjechał bez ogona oświecany słońcem, co przenikało przez mnóstwo liści szumiących świeżym tchnieniem lata. Lulkę, co dymiła za dużą mocą, namoczył ustami na końcu. Kluchy z olejem dochodzą na ogniu. Niech rozpierzchną się i uciekną przed tobą twoi wrogowie. Buty zapylone przetarł lnianą chustą. Poprawił kapelusz obszyty barwioną skórą. Okular sprawdził, czy siedzi w kieszonce. To był Weteran. Pleśń nadciągała wraz z plamami cienia. Zmurszała brama osypuje tynk po ziarenkach. Mrówka dotknięta paraliżem tkwi nieruchomo przy furcie. Spleśniałe chleby roją się w szufladzie. Miodna liszka pada bez oddechu. Śniła o dali i w trosce zdechła. Nigdy, ach, nigdy się nie przeistoczy ! Czarnemi szczęki robak toczy szubienicę. A żuk gnojarz kulkę przeznaczenia. Skrzypią lewary i belki się pylą. Nie widzisz świata Weteranie! Wilgotne szkła twych okularów przetarłeś tłustym palcem. W dali same wierzby, śmierci egipskie symbole. Cholernie małe te piramidki! Sarkofagi pojechały na wczasy, czy do kurortu, kto je tam wie. Płyną wieczną rzeką w jednym kierunku ich stopy skierowane. W innym kierunku ich języki wyciągnięte. Małym grzebykiem czeszesz czas. Dzielisz jego włókna na pasma nieszczęść. Oddzielasz niewygodę od próżniactwa. Zagładę od gładkości słów. A na mieliźnie siedzi twój krokodyl. Brzuchem dotyka dna. Jest to pra pra pra pra pra pra pra pra wnuk jednego takiego, co żywego proroka doświadczył! Czyli zjadł. > : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS107
: Data Publikacji.: 14-03-25
: Opis.: NIETOPERZE CZARNOBŁONNI. Kobyle mleko się zważyło. Nie podam już wrogowi dłoni. Zrzucone truchła mych pająków Wymiotę witką z sieni ciemnych. Marzenia zamieniłem nagle W pazurki nietoperza błogie, Ultrafioletem podkrążone Me oczy młode i zmęczone. Snu zapomnienia mi potrzeba, Snu wybaczenia i pokory. Dziś widzę czegom nie powinien. Uznajmy, żem jest światem chory. Niedokończone swe substancje, Sekrecje i odchody ptasie pozostawiły Czarne kruki -na miejscach wspomnień Ziarno zdrady. Słodkie wspomnienia otulone Nietoperzową peleryną. Krótkie wąsiki spalił świecą Oraz nasączył stearyną. Ojciec on ślepych intuicji Futerko czyści po swej zbrodni. Wypił już krew A do poduszki Przeczyta dwóch pretekineterów. Chodź więc ze mną. Dotknij mej twarzy. Weź mnie za rękę. Obejmij mnie. Wypuść łzy szczęścia bym mógł je zlizać. Daj tchnienie swym marzeniom aby stały się. Dobrze, tak zrobię! To ja, Słońce! Jesteś moją siostrą? Jestem Księżycem grającym na bębnie. Jestem pocałunkiem z językiem ognia. Jestem mgłą kołyszącą twe myśli. Jestem twoja i na wieki. Jestem i będę. > : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS106
: Data Publikacji.: 14-03-25
: Opis.: WOJNA I POKÓJ . W pokoju wisiał dym warstwami przypominającymi tiramisu nadgryzione krzywo przez jednooką, kubańską rewolucjonistkę. Wojenna atmosfera i zaduch udzieliły się mężczyznom stojącym po dwóch stronach stołu. Milczeli chwilę, gdyż za dużo już faktów stało miedzy nimi. Nie dość, że Rico sfiksował i wypowiedział wojnę Da Esvas, to jeszcze znikł łup z ostatniej wyprawy i Mariolo, który poprzez Carolinę uczestniczył w zyskach, zagotował się w sobie i szykował swych ludzi przeciw Hombre . Tiago, jako niedoszły zięć i obecny realny powiernik tajemnic Mariola, zaaranżował to spotkanie, które milczące i napięte nie wróżyło wcale nic dobrego. Mężczyzna obszedł stół z rękami w kieszeniach. Wydał się panem sytuacji. Nie chciał okazywać emocji. Drugi mężczyzna też wetknął ręce w kieszenie. - Zareagował? - Zrobię, co trzeba. Upewnij się. Dzwoń. - Mężczyzna wyjął ręce z kieszeni. - Dowiedz się i przegrupuj siły. - Nie odbieraj telefonu. - Powiedział Hombre. A Mariolo znów włożył ręce do kieszeni. - Jednakże znikło 49 milionów. Pozostaje sprawa odszkodowania. - Prosto i szczerze? - Dokończył Hombre. - Milion gotówką. Prosto i szczerze. Nic tak nie łagodzi urazy jak kasiora. - Rzekł Mariolo. - Prosto i szczerze? Nie dostaniesz nic. - Rzekł Hombre. - Dlaczego? - Bo jestem krnąbrny oraz zły. – Stwierdził Hombre. Patrzył mu w oczy. - Na pewno tego chcesz? - Wydaje ci się, że mam wybór? Niezależnie od kasy - wojna. Będzie wojna. - Hombre popatrywał ciągle na Mariola. - Tak? - Tak. No to po co wydawać do tego kasę na przyjaźń? - Skwitował Hombre tępo. - Dopijmy kawę. - Zaproponował Mariolo. - Taa... - Być może nie spojrzymy już sobie w oczy jednocześnie. - Mariolo pił kawę drobnymi łyczkami łypiąc spode łba. - Mhm. - Jeden będzie martwy. Nie ominiemy tego. Nie, bo już wyruszyli, a jutro wy wyślecie swoich naprzeciw. - Powiedział Mariolo filozoficznie. - Idiotyzm. Zatrzymaj ich. - Nie umiem. - Filozofował dalej Mariolo. - Czy za honorem stoi strach? - Spytał Hombre. - Nie pieprz. Masz drogę ewakuacji? Czy też mówię do trupa? Weź ich kasę a ja dodam moją. - Zaproponował troskliwie Mariolo. - Niech Manolito się tym zajmie. - O.K. - Filozoficznie zgodził się Mariolo. - Podziękuj wspólnikowi. Zawarliśmy niezłą umowę. - Rzekł Mariolo do Tiago wchodzącego właśnie z telefonem w ręce. - Mam pytanie. Lubisz szpitalne żarcie? - Spytał Mariola. - Co się składa? - Nic. Zaraz wrócę. - Rzekł Tiago przemykając do następnego pokoju. Owinięty jak pół mumii bandażem po ostatniej utarczce z Cynamonem. Cofnął się jednak i wtedy dotarło do niego, że jest tu dziwnie głucho, i że Hombre stoi obok Mariolo, i że właśnie nie będzie wojny z Rico o głowy jego synów. - Podziękuj wspólnikowi. Nie mam czasu się teraz tym zająć. – Włożył kapelusz Mariolo i odwrócił się do odejścia. - Nikt ci nie da gwarancji. - Powiedział Mariolo jeszcze raz. Tiago zrozumiał i stanął jak wryty. Hombre zawarł jeśli nie pokój, to rozejm. Należało teraz porozumieć się z Rico. > : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS105
: Data Publikacji.: 21-03-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025