Rombacha
- Kraj:Polen
- : Język.:polski
- : Utworzony.: 02-04-16
- : Ostatnie Logowanie.: 07-01-22
Jestem se Rombacha, śmieję się hahaha!
: Opis.: Dt.jj.dzzi PAJĄKI WE MGLE. -Stoją na dalekim brzegu rzeki. - Pretekineter opowiadał głosem wydobywanym ze swej długiej szyi. - Czekają na mnie. Wołają: czekaj bracie. Ludzie to nędzne stworzenia. Dostają rozkaz by umrzeć i umierają. - Kocham cały kosmos . Kocham tą okruszynkę, co małymi nóżkami drży na ścieżce życia. Nie wiedząc dokąd prowadzi ścieżka, ani dokąd sama chce zmierzać. Odwiecznym progiem cień się kładzie snując od butów dalej i dalej. Nie w tym co chcesz kierunku i bez rytmu. Jest. I to ziarnko otoczone jest kosmosem. A kosmos odciska swe ciśnienie na ziarnku. A ziarnko reaguje z tą samą siłą na kosmos, bo akcja równa się reakcji. I w ten sposób wiemy na pewno, że ziarnko jest tak samo silne jak pozostały kosmos pomniejszony o ziarnko. To jest dopiero siła. Czyli każde ziarnko plus reszta kosmosu bez ziarnka posiada moc dwóch ziarnek. Moc ta zwrócona podwójnie na siebie pozostaje w równowadze i utrzymuje cały kosmos w dwumocy ziarnistej. Cała zależność jest w XXI wieku niemierzalna, ale gdyby była, to niezgodność znaku równasię w bilansie oznaczała by przesuniecie w kierunku podczerwieni całości kosmosu. No bo jak wytłumaczyć niewymierność liczby pierwiastek drugiego stopnia z dwa, gdy wiemy , że jest przekątną kwadratu o boku jeden , a to jest wprost obrazem dwumocy ziarnistej ? Jednak poważnie rzecz ujmując , tak właśnie jest. Każde ziarnko ma moc taką jak reszta kosmosu. I już. Jeśli to sobie uświadomimy zrozumieć będzie łatwiej ilości ruchów potrzebnych do zaburzenia przestrzeni między ziarnkami. Zabierzcie poległych i niech oni zabiorą swoich. Smutną pieśnią snuje się ich śpiew. Kruki mają wybór. Nie ubliżam trupowi nazywając go trupem. Pragnę tego co inni ale dużo mocniej. Jednego zapomnienia nie pragnę mocniej. Pragnę dwóch. Nawet wielkości masy typu wielkości atomowe lub subatomowe muszą podlegać warunkowi akcji i reakcji. Czyli ciśnienie zewnętrzne rozrywające układ mas atomowych musi być równoważone reakcją dwumocy ziarnistej. Inaczej ciśnienie kosmosu nie pozwoliłoby na ustabilizowanie się struktury mas. Ziarnko może być dowolnej budowy. Nawet cegły połączone luźnym łańcuchem tworzą ziarnko z takim samym skutkiem dwumocy ziarnistej. Tutaj pamiętamy, że niektórzy ludzie myślą, że kamień większy spada na dół szybciej niż mniejszy, co oczywiście jest idiotyzmem. Również są indywidua, które oświetlają świecą lustro chcąc dokładniej obejrzeć swe odbicie. Co oczywiście jest idiotyzmem. Wojna jest straszną rzeczą. Co oczywiście wymyślili ludzie, jest idiotyzmem. Obdarowałaś mnie spokojem w życiu wypełnionym wojnami. Obdarowałaś mnie pocałunkami wśród dymu i ognia. Obdarowałaś mnie synem, gdy leżałem bez czucia i snów. Obdarowany spokojem śnię o kobiecie, która była doskonałością. Tylko tyle. Pretekineterka patrzyła na EL Micho i myślała. Kiedy małpa ciągnie na sznurku trupa innej małpy, stare małpy mdlą z wrażenia a ich żony szlochają z bólu. Płacz przeciska ślinę przez zęby. Pokłaniają się nisko mierząc plugastwo szacunkiem. Dar jest dla bogów. A serwatka dla wieśniaków. A dla kogo wzrok? jj.o.dzziza Ptaki, ptaki ! Dokąd lecicie? Czy już marzycie o muzyce calipso? Zaczekajcie! Zaczekajcie! Zaczekajcie! No i jak? Zaczepcie się o druty prądowe. Przysiądźcie choć na chwilę. Ich pięciolinie biegną tu i tam. Może to wystarczy dla waszych snów. Zostańcie jeszcze kilka dni. Zostańcie jeszcze trochę na zawsze! Grymasy waszych skrzydeł na niebie znaczą ślad. Już jesień a oczy wasze pełne blasku. Już klucze i kolejność ptaszenia ustalona. Smutek przepełnia me serce, że was nie zobaczę. Walecznej radości ptasiej podróżników gorączka. Słabi nie dolecą. Dziś prężycie skrzydła. Dziś krzykiem oznajmiacie siłę. Zostańcie tu. Zwykli i banalni ptakowie. Bez odwagi ale spokojnie możecie pożyć dłużej. Dlaczego tak nie chcecie? Co szepcze wam wiatr? Co deszcz i rosa? Co chcą od was gwiazdy ? Spoglądacie nocą, a one... Gdy dobro wyznacza azymut cel osiągniecie. Najlepsza jazda jest w pełni dnia. Każdy wie co oznacza. Hełm niczego tu nie zmienia. Motocykl musi być zrasowany i śliski. Jeździ się grupami lub parami. Im więcej aut pomiędzy tym lepsza jazda. Do czego służy struna od gitary ? Wiąże się ją do motoru a drugi koniec to pętla. Zakłada się na szyję. To gwarancja, że nie będzie się paralitykiem na wózku lub łóżku inwalidzkim. Zupki papki, kroplówki, odleżyny i te rzeczy.. gdy kręgosłup złamany. W razie wypadku struna gwarantuje czystą śmierć. Ciągnie całe ciało i ścina głowę. Maszyna jedzie dalej w jedną stronę a głowa i ciało w różne. Jazda do 200 kmh przez śródmieście to gra. Są pionki i figury: piesi, taksiarze, sznury aut, tramwaj no i policja. Dlaczego ta prędkość? Po co ta gonitwa? Co kilka dni ktoś traci dla niej głowę. Ilu pozostało a ilu jeszcze będzie? Siejesz cykora? Masz gandzię ? Dajesz w żyłę? Walisz wódą? Chyba nie bierzesz udziału w wyścigu szczurów jak jareccy? Frajerzy i mięczaki, i loosery? Jesteś cool? Easy rider? Włącz muzę opór i czad! Pękasz? Pokaż swą tożsamość! 9vjgrpJxZCM hJrcxPK3eVc : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS096
: Data Publikacji.: 08-03-25
: Opis.: e.o.dzzizzz PERTEKINETERZY - Czy jesteś pertekineterką? Dźwięki takie przejrzyste i pozbawione uczuć getta. Mijaliśmy je po schodach, a one wiły się naokoło kamiennych wież jak girlandy bezsensów i wspomnień. Doszedłszy do kawiarni znowu weszła kelnerka topless i pochyliwszy się nad bielą obrusu zaczęła układać lód dla pertekineterów. Cóż , według kodu na papierku od nauczyciela muzyki, powinniśmy byli dojść do auli i tam się z nim spotkać. Muzyka była piękna i przejrzysta. Aula z drewna, ciemne ławy i wbudowane w ścianę klapstołki biegnące półkoliście w górę i na boki , i pulpity na kształt kościelnych klęczników czy konfesjonałów. Tam każdy student zamieniał się w nicość a komórki nicości pionowo wynosiły się w górę budując czaszę skorupy jaja, całą z drewna . Ostatnie rzędy prawie wisiały nad poniższymi, a ci, co staliśmy u góry przy wejściu, baliśmy się stąpić na schody i baliśmy się zająć miejsca w tej nicości, pośród wybrańców zapomnienia i piękna. Górna podłoga z desek wypastowanych i jasnych mieściła pełno słuchających. Jej krawędź nie miała barierki ! Strach spadania, zbliżenia się do krawędzi. Śliskość pasty do podłóg i zapachy muzyk rozklekotów. Sufit również z drewna zwieszał się jasnymi stalaktytami rzeźbionych kolumn i desek zaklętych w iglice i pasaże. A wielkość owej kopuły trzykroć przerastała wielkość jaja widowni u dołu. Jajo było ogromnym budynkiem a iglice wiszące tonowały szumy na sali, akustyka dopuszczała czysty imperatyw dźwięku. Światło przechodziło w dużych porcjach i łagodnie kładło się niebieskawym blaskiem na całość. Na podwójnych środkowych schodkach, czy może na przechodzącej przez ich symetrię poręczy siedziało okrakiem pełno zachwyconej młodzieży. Było to niebezpieczne biorąc pod uwagę stromiznę budowli. Ci jednak machali nogami i gestykulowali żywo czekając na muzykę i na wykład. Cała aula była pułapką a ja wiedziałem, że się boję wejść na schodki, zejść na dół i zająć miejsce w jednej z komórek nicości. Dla jednych bowiem pieniądze nie różnią się od siebie, dla innych różnią się odciskami palców. Pretekineterzy siedzieli przy bufecie, kelnerka znikła a w stole pojawiły się dziury . Przez nie co jakiś czas wychylała się głowa małpy niespokojnym wybałuszonym okiem patrzyła drogi ucieczki, Szczerzyła zęby lub nadymała wargi i prychała śliną wydając histeryczny chichot. Kucharz na znak pretekinetera łapał głowę małpy, unieruchamiał ją za pomocą deszczułek w otworze po czym jednym ruchem ścinał wierzchołek głowy wielkim tasakiem a małpa kręciła oczami na wszystkie strony próbując się wyrwać. Jej walka odbywała się pod deską, skąd dochodziło kopanie, szamotanie i walenie w co popadło. U góry kucharz kładł spokojnie na otwarty mózg lód i dokładał srebrną łyżeczkę, solniczkę i chrupkie długie smakowite bułeczki prosto z kochera- gorące i pachnące. Pretekineterzy wolnymi ruchami wyjadają mrożone mózgi małp. Oczy małp biegają wciąż jeszcze po orbitach. Kelnerka pojawia się znowu z innej strony niosąc siekaną pietruszkę i jakiś żółty płyn w dzbanie. Pretekineterzy sycą swe jestestwa małpim nieszczęściem a w domu będą samotnie obgryzać sobie paznokcie. Z nerwów lub z psoty, - jak to zwykle u pretekineterów w zwyczaju. - Tym mieczem stoczyłem wiele wojen. - Nie przeżyję jeśli cię stracę. - Czekaj ! Puść. Widziałam jak płoną na stosach pogrzebowych. Tyle wdów. A62rE_IQFIM wxLEPLSdRXQ : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS095
: Data Publikacji.: 08-03-25
: Opis.: ŁĄKA Spójrz, to konik polny gra na udzie. Znowu marzy mu się schadzka wśród chrzęszczących kłosów. Nagrzewa swój płaszcz a oczami porusza na wszystkie strony. Antenki omiatają przestrzeń a biała krew pulsuje szybciej. Jest lato. Upał upaja konika. Myśli sobie: ech , tam... I jest szczęśliwy. Buja się chwilę na pochyłym źdźble po czym wybija się do góry aby poczuć pęd mijającego go lata , ciepłych słów i mlaskania słońca. Będąc bardzo, ale to bardzo wysoko wibruje chwilę skrzydełkiem i przechyla odwłok do góry. Teraz opada w nieznane. Podniecają go nowe zapachy łąki i mowa latających wokół owadów. Nie chce słyszeć konkretnych słów. Nie obchodzą go kontestacje i deliberacje poszczególnych adwersarzy. Nie dba o sens - ani trochę. Fascynuje go geometria lotu, precyzja skoku, lądowanie między dzidami ostrych traw. Gdyby choć ciut usłyszał okrzyki trwogi nad łąką, nie zostałby pochłonięty przez dziób jaskółki, która też fascynuje się geometrią lotu i wydajnością połkniętych na łuk okrążenia. Stara mucha naśmiewa się grubo. Wyleniały motyl kiwa się współczująco na chabrze. Jest waletem kier i kawalerem żałobnej wstążki. Skrzydła wystrzępił w niejednej walce o przetrwanie. Już dwa razy uwolnił się z lepkiej sieci. Wie jak to jest, być prawie obiadem. Obecnie jest patronem i żeglarzem pod wiatr. Oczy małych stworów patrzą nań z podziwem. Opowiada trochę, ale nie za dużo, o swoim męstwie, dając do myślenia, skłaniając do refleksji nadpobudliwych, chłodząc zapędy i przewidując skutek. Mucha jest tak stara, że nic nie pamięta. Nawet jak się robi hetkę pętelkę i ląduje na suficie. Lata nisko nad łąką . Powoli. Każdy może ją podziwiać. A ona . Ona może się naśmiewać lecąc. Zeszłego lata zrobiła sobie hamak ze śliny. Pamiętacie jak Weteran spowodowany boską Isztar zakochał się w martwej dziewczynie, którą Tarik podłożył mu do kolaski? Taaak...Weteran nie znał tego uczucia i chciał poczuć je całym sobą. Odłożył bacik na stronę i wpatrywał się uporczywie w mgiełkę oplatającą ciało dziewczyny. Próbował zgłębić jej jestestwo ale ono odlatywało właśnie przez wszelkie szczeliny jej cielesności unosząc się coraz pewniej nad ciałem i kumulując w jedno coś mglistego. Czas się zaangażować na całego. – Zasyczał w sobie mocno Weteran. - Kim jesteś? Muchą? - Wdową po nieznanym żołnierzu, a w kościele bywam tylko na pogrzebach. Powiedziała przez zgniecione płuca. - Udowodnij to. - Rzekł Weteran. Tarik podziwiał jej płynne ruchy. - Cóż, ta kobieta to prawdziwa przyczyna. Zostaw kapelusz w kuchni. - Trudno się dziwić, Weteran już tu jest. - Westchnął Tarik trzęsąc się. - Mam nadzieję, że smakuje panu ta madera. - Rzekła i zanuciła pod nosem jakoś tak... namiętnie. - Trzecia godzina bije, on truciznę pije, on truciznę pije... Delikatność pańskiego płaszcza, cyzelowane guziki.. Dobry smak widoczny po kroju ubioru, wykwintny szal i rękawiczki dowodzą wytrawnej ręki w prowadzeniu interesów. - Mucha spojrzała na Weterana a on zlizał jej kroplę dżemu. - Czy nie możemy tego wyciszyć? - Poprosiła. Jego szanse znacznie zmalały i oblał się ponownie tkliwością. Wszystko stało się jasne, bo uczucie to opanowało jego jaźń. Chciał tego i nagle podlegał miłości. - Jeden papierowy kubek z gorącą kawą. Gorzką. - Patrzył na dziewczynę i zbliżył do niej rękę. Dotknęła jego dłoni. Nie czuł jej zimna. - Lubię dobre dni, proste drogi i wyboiste szlaki. Strome ścieżki, gdy woda omywa stopy, i chciałbym powoli, łagodnie, ręka w rękę, iść z tobą. Trakt bez przerwy się zmienia. - Weteran nie rozumiał, co mówi. Ale w tej sytuacji miało to sens. Za rogiem czekała przestrzeń. Każda para oczu skierowana była nań. Wyłaniające się z niej kształty przyjaźnie kiwały na powitanie nowego życia. A więc należy do tego świata i rozciągliwością swoją musi jadąc do domu tutaj też w cząstce pozostać ciągnąc elastyczne nitki żelatyny wydłużające się zawsze. Podkręcił wąsika. Trzeba mieć jaja żeby ryzykować. Ale mam pestki dziesięciolatka. To nie to samo. Chcę mieć moje duże jaja. Jak wcześniej. Ale te kulki to nie ja. Jak mam czegokolwiek dokonać z takimi małymi .., małymi,,, winogronkami? Wycisnąć pesteczki? Największy byk w stadzie pierwszy je, i pierwszy idzie do rzeźnika. Nie - , gdy jest mądrzejszy niż rzeźnik. Gdy twoje oczy mgłą zachodzą a twe serce ślepą posuwa się dróżką, Odchodzisz sam do ciszy chórami aniołów spisanej na straty. Już głosy ich więdną rozbrzmiałymi wargi. Już czystość ich tchnienia dotyka jutrzenki. Ty jednak wytchnienia szukasz pośród chórów. Tej ciszy kryształ dzwoni w twoich myślach. Duże skrzydła ich łacińską literą przecisnąłeś przez swe uszy. Alleluja, alleluja! Wypoczywasz pomiędzy nimi, zawieszony bezruchem i bezwładem bieli. Jakiego kremu używają anieli? Poziomkowego do wygładzania popękanych pięt? Czym wypychają sobie majtki soliści baletu? Piaskiem i małymi monetami? A może mąką? Gipsem zmieszanym z bezwstydem. Pudrem dla osesków? Białe ruchy niemocy pokazują ich mózgi. Dusza mima łka i drży jak suchy liść. Gdzieś w zakamarkach pragnie fruwania i słodyczy dobrych słów. Koło jest idealnym ruchem, gdy tańczysz. Nie dokończ go idealnie, bo będzie nudno! Wiekami będą straszyć ich wnuki wnuków, wnukom wodę podając jak życie. W muszli zamieszkał pan zielony. Pan niepokoju i miłości. W skórach się leśnych obnażył. Weteran siedział w bryczce i myślał uporczywie o bezruchu. W zasadzie był to podstęp Isztar, która tym sposobem zatrzymała Weterana na Ziemi przy ludzkim świecie. Nie mogła pozwolić mu na rozciągłość. Nie chciała aby odjechał bryczką za daleko. Ccc 3DQwuy6bxUM 4h4BOw4adqo : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS094
: Data Publikacji.: 08-03-25
: Opis.: Ji.daaiaa HAŃBA Kimkolwiek bylibyście , o telewizorowie!!! Hańba, hańba ! Czemuż , ach, czemuż, powolnym staraniem wydobywamy z siebie resztki zła? Odsuwamy się od nich a one, jak opiłki lgnące do magnesu, oklejają nasze myśli. Straszne pomysły ukrywamy pod pająkiem wynaturzonych snów. A jady złego słowa zlizujemy rozdwojonym językiem z wilgotnych ścian milczenia. Wysyłamy błyski z oczu mając nadzieję, że nigdy nie powrócą, że to już ostatni raz. Chcemy zobaczyć tęczę a widokiem naszym tylko łuny płonących nadziei. Zdechłe życia sycą naszą nieśmiertelność, jak nazywamy to chwilowe trwanie, myśląc, że moc, co nas przerasta, chronić nas będzie przed boskością, jak pancerz chroni robaka. Sycimy się nieszczęściem obcych, a kłamstwa dowodzą człowieczeństw. Nienawiścią sypiemy kurhany naszym wrogom, nie bacząc skąd bierzemy nań popioły. Ogień naszą myślą i wyznaniem. Ostrza metalowe hartują serca nasze. Oczy przywykłe są do telewizorów. Umarli nie mają głosu by się poskarżyć. Hańba. A62rE_IQFIM wxLEPLSdRXQ : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS093
: Data Publikacji.: 08-03-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025