Rombacha
- Kraj:Polen
- : Język.:polski
- : Utworzony.: 02-04-16
- : Ostatnie Logowanie.: 07-01-22
Jestem se Rombacha, śmieję się hahaha!
: Opis.: Js.e.dzzizza ZIMNY LIRYK I KOTY . Będąc zimnym lirykiem zastanawiam się. Czy można tak zimnokrwistymi słowami o miłości ? A co wtedy gorące tchnienia, warg szepty, bicia serc i drżenie ramion? Gdzie ten eon? Gdzie wszechwładny powiew eterów i empatów? Spocone dłonie podają liściki konspiracyjnymi ruchami. Rzęsy opuszczają wstydliwie zasłony dla obnażonych piersi a nieświadome niczego przedmioty pożądań idą do domu, gdzie matki ukroiły już chleb i posmarowały dżemami lub chrzanem. Dziś pamiętniki wysuszyły swe łzy a pożółkłe fotografie zdigitalizowały treści. Już zbadali częstości „oom”, mruczenia produkowanego przez koty. Jest to około 4 harce .To jest zbliżone do drgań mis tybetańskich pieszczących mózgi tamtejszych mnichów. Wibracje te pono ściągają boską energię. Mantra kota jest zależna od humoru kota i może ją sprytem modulować od rytmu alfa do beta. Harcuje se. Tak więc będąc zimnym lirykiem ściągam z nieba rytmy słów. Miłość jest najważniejsza ale rytm jest jej kotem. Tu zaczyna się przygoda. Koty nie jedzą kotów. Chyba, że nieudane młode noworodki. Zimny liryk poszedł na lody. Zimny liryk wysącza krew młodych dziewczątek przez szklaną kapilarę. Młode serca nie wiedzą jak drżeć. W zapamiętaniu czekają kochanka na białym koniu. Pęknięty szew sukienki przytrzymują agrafką lub fastrygą. Wierzą w fałszywe przeprosiny i ścięte zawiązane w supeł róże. Nie pamiętają łąk i podmokłych bagien. Nie chcą nic wiedzieć o gotowaniu kury w garnku na ogniu. Nie są świadome swej funkcji a upuszczają haftowaną chustkę. Nie mają pamięci a chciałyby kolekcjonować przeżycia. Są zimne i dlatego akceptują słowa zimnokrwistych liryków razem z ich fałszem i solą łez. Nie uratuje ich ratownik. Nurt nie wkręci w śmiertelny wir cichej wody. Słońce nie wysuszy im łez szczęścia. I nie wpadną w sieć własnej intrygi. Pokornie będą czekać na ożenek bez prawdziwej miłości, która jest najważniejsza, i której nie da się słowami ożywić ani stworzyć. Dlatego tylko rytmem będę się upajał. Dlatego tylko tchnieniem serce me ogrzeję. Słowa zimne nie ważne. Ptaki za oknami lecą za swą czernią oszukując wiatr. Już przycichły liście na osiki krzewach. Już czerwone karły przyczaiły się. Kot nie zjada kota, a liryk liryka. Wesz wytwarza gnidy, Garncarz miesi dnie. Chodź więc ze mną. Dotknij mej twarzy. Weź mnie za rękę. Obejmij mnie. Wypuść łzy szczęścia bym mógł je zlizać. Daj tchnienie swym marzeniom aby stały się. Dobrze, tak zrobię! Kim teraz jesteś? To ja, Słońce! Jesteś moją siostrą? Jestem Księżycem grającym na bębnie. Jestem pocałunkiem z językiem ognia. Jestem mgłą kołyszącą twe myśli. Jestem twoja i na wieki. Jestem i będę. Pretekineterka siedziała na stołku. Dlaczego tak jest, że płaczę? Nic się przecież nie stało. Nic nie zmąciło tafli losu. To tylko zimne słowa ! Bez znaczenia i marne, bo wyplute. Już dzisiaj nie dotkną moje dłonie twojej twarzy. Me usta nie pocałują twoich. A przecież obraz jeszcze się nie zamazał i wspólne chwile jeszcze jarzą się w pamięci. To boli, ale łzy płyną dalej. Nie widać końca ani sensu. A jednak. Ptak ogląda robaka. Spalmy listy na stosie a nasze zaklęcia miłosne zetnijmy razem z drzewem. Serce na korze wydrapane wtedy i litery w środku. Chodzimy po kamieniach. Deptamy zwiędły świat, a on od milionów lat odradza się bez nas. Nie oszukujmy samych siebie! Za miłością jest tylko zapomnienie. Kim jesteś teraz? Nikim. Ważne, że nie płaczę i nie czuję. To ja Słońce. Przemykam promieniami po jesiennych liściach. Jeszcze lato a już jesień. Liście kołyszą się na gałązkach. Nie wiedzą, czy spaść już? Dotykam ciepłem zimnych liryków i usidlam ich. Nagrzewam asfalt w mieście. Spopielam mrówki. Leżą pod kocem lirycy. Dzikim okiem toczą w niemocy i o kaczki proszą. Leżą szeregiem a słońce ogrzewam ich sczerniałe sny. Leżą i milczą. Termometry naciągają słupki. Książki telefoniczne dzwonią z zimna. Szukamy złudzeń. A one same nas dopadły. Poradniki zielarskie piszczą jak mandragora. Już czas. Pretekineterko, już czas. EL Micho spojrzał Pretekineterce prosto w oczy. A może to ona pierwsza w niego zarzuciła spojrzenie, podobne do tych, którymi zaglądała za horyzont niosąc ciekawość pytania w przyszłe sprawy. Nie poczuła jednak nic prócz miłości, której nie rozumiała, gdyż stała się ludzka. Ludzie zaś z natury nie rozumieją ni cierpienia, ni grzechu, ni nagrody za szczęśliwy, dobry znak przesuwający się bokiem w ich życiu. Jak dać życie swoim marzeniom? Chodź więc ze mną. Dotknij mej twarzy. Weź mnie za rękę. Obejmij mnie. Wypuść łzy szczęścia bym mógł je zlizać. Daj tchnienie swym marzeniom aby stały się. Dobrze, tak zrobię! To ja, Słońce! Jesteś moją siostrą? Jestem Księżycem grającym na bębnie. Jestem pocałunkiem z językiem ognia. Jestem mgłą kołyszącą twe myśli. Jestem twoja i na wieki. Jestem i będę. - Jak się pozbyć myśliwego? - Spytał El Micho. - Usunąć zwierzynę. - Bez namysłu rzekła Pretekineterka. - Pamiętasz to piękne miejsce, gdzie zrobiliśmy zdjęcie? - Spytał El Micho. - Będę tam czekał. Spij dobrze. - Doszeptał jej do ucha. - Dając ci ten pierścień biorę cię wobec świata za żonę. - Niech nasza miłość będzie wieczna. Włożył pierścionek na długi wypielęgnowany palec Pretekineterki. - Miałam seniorze przypomnieć o lekcjach muzyki. - Nie mogą być one ważniejsze od ślubu. - Odparła Pretekineterka z uśmiechem. - Jesteś egoistyczna i uparta. - Od dziś nie wolno ci wychodzić z domu. - Senior El Micho! Niech pan nie wpędza tego dziecka w kłopoty! Przez ten czas proszę wyjaśnić swoją sytuację. - Trzymaj się z dala od tego wąsatego diabła ! - Musisz wziąć lek. - Będziesz miała dziecko. - Wiesz jaki lek trzeba wziąć. - Takiego wstydu ojciec nie zniesie. Rzeko, pomóż mi proszę , pomóż mi. - Chciałeś ze mną mówić ojcze. - Jestem zadowolony z wyniku rozmowy i marzę o całej gromadce wnucząt. Chciałbym w prezencie ślubnym podarować ci te kolekcje. - Myślę odwiedzić panią od muzyki i pożegnać się zabierając nuty. Dziękuję ci z całego serca ojcze i jestem szczęśliwa. Miałam szczęście. Zabierze mnie kapitan frachtowca. Dobry z niego Rzecznik i nawet Wodnik. - Nie sposób podziękować pani za wszystko, co pani dla nas zrobiła. - Zdaje sobie pan sprawę, że ona popełniła czyn dla pana, senior, który według tradycji pretekineterskiej karany jest najbardziej? Związała się z człowiekiem, który choć jest jej poślubionym i nie jest w stanie dojść do Weterana. Mieszaniem łyżeczką w filiżance nie ugnieciesz czasu. Płynęli 400 razy po 400, aż dopłynęli. Niech Weterani mają cię w opiece. - Dziękuję ci za wszystko Rzeko i tobie Rzeczniku. Nigdy cię nie zapomnę. - To jedyne twoje wyjście z tej sytuacji. Wsiadaj do łódki. - Już nigdy cię nie zobaczę. - Rzecznik też wyjechał. Mam dla pani małpi skalp. - To już wszystko. - Złoty lotos przyda się na wszystko. - Nie znoszę pogardy Europejczyków. To się nie uda. - Nawet w restauracji nie traktują mnie jak gościa. - A twoja matka patrzy na mnie jak na powietrze. - Będą musieli się do tego przyzwyczaić. - Wydziedziczę cię jeśli to zrobisz. - Proszę bardzo. - Spróbuj uszanować moją decyzję. - Zaraz wracam. - Przygotować coś do picia? - Kawę z Buenos Aires poproszę. - Idę długim korytarzem. - Co widzisz? - Spytała Pretekineterka ujmując dłoń El Micha czule i mocno. - Podwójne drzwi. - Moje nazwisko w złocie. - Lustra skrzywiły mój obraz. - Z głębi serca składam wyrazy uznania. - Widzę cień. - Na przedzie ciała gwiazda świecąca pulsująco. Lustra skręcają się ze śmiechu twardością swych tafli. Szkłem hartowanym i zimnym. Niezwykłym śmiać się. Pretekineterka szepnęła mu do ucha: - Starannie odbij się pozornie w miłości. Uważnie zetrzyj kurz z powierzchni wolności. I nie zwracaj uwagi na wycięty księżyc i jego wydęte wzgardliwie wargi clowna. Wolnymi krokami sunąc pod kolor dywanu przechodzi do następnej kwadry. - A ty?- Zapytał El Micho drżąc na całym ciele. Pokręciła przecząco głową. I dalej mówiła. - Ty płyniesz kajakiem z eskimoską kiełbasą z mrożonych jajek mew i tłuszczu fok. Schowaną zeszłego sezonu łowieckiego w szczelinie nadmorskiej skały, o którą rozbijały się cały ten czas, nieświadome kiełbas, mroźne fale. Skrzypią kry, gdy słońce niskie skrobie je płomieniem. Podobne planktonowi krele kotłują się tłocznie. Zjadając wszystkich mniejszych od siebie nie dowidzą większych sobie. Na przykład wieloryba, co jak sito z ogonem i wodotryskiem, odcedza miliony istnień za każdym swym oddechem. Ścisnęła mocno jego rękę i naiwnym głosem powiedziała. - Będziemy mieli dzidziusia. El Micho przytulił ją i nie rzekł nic. A co na to Niczijanie? Książka przeznaczona jest dla każdego dziecka od 30 roku życia. Nibyfaktem określam 0 dążące logicznie do jedynki. Jest to wygodna forma budowania opowieści o fizyce. Zawsze w końcu prowadzi to do prawdy. Nibyfakty rozumieją się zanim zaczniemy budować opisy, i nie mają o tyle nic wspólnego z hipotezami o ile są faktami. Przykładem może być Bzdura. Bzdura jest nibyfaktem. A tu wszyscy piją rzeczywiście. I do tego faktycznie rzygają. Nie w smak samcom rzeczywistość. A samicom samice. El Micho wziął bębenek i poszedł na pustkowi zapylone i wypalone Słońcem. Zanucił pieśń, której słowa przenikały kurz i upał. Dźwięk jego bębenka wibrował przez wiatr, który ucichł w końcu podążając za jego muzyką. Miłości moja, Serca otulonego tęsknotą, Tkliwością napełnionych słów, Mi potrzeba. Już naradzają się ptakowie, Zakrzepłe łzy tkwią w kącikach. Zwiędłe maliny chorą czerwienią, Leżą na poprzek mojej drogi. Samotni ptacy kraczą pod ołowiem niebios, Czarne ich oczy smutkiem gonią chmury. Ciemne skrzydła nad głową rysują pieśń spalenia. Gołymi dłońmi dotykasz mej twarzy. Ziemia między nami wilgotna i płodna. Chcesz zapamiętać chwile, których nie ma, Nie będzie , ani ich wskrzesić nie umiesz. Miłości moja ! Nie dokończone nasze oblubianie. Nie powiedziane szepty słów. Dotyków nie spełnione moce. Zaklęcia wyczerpany ogień Nie płonie już. Wąska jest ścieżka mego przeznaczenia. Ziarna piasku kwaśne w niej. Kwaśne w niej leżą ziarna piasku. Ptacy w namyśle posmutnieli. Nie pozostaną razem z nami. Popioły targa wiatr północny. Zimny rozwiewa życia czar. Dotknięta iskra mnie parzy. To miłość twoja Czy jej chcę? Pragniesz mnie całym swym jestestwem. I każdym oddechem się oddajesz. Spojrzenia twoje tylko dla mnie, Całego mnie obejmujesz. Jakież pragnienia , pożądanie, wycharczy serce me bez cienia? Dlaczego z miejsca się nie ruszam? Dlaczego patrzę tak z oddali? Twe piersi i różane usta są dla mnie, wiem. Miłości moja ! Nieważne sny ptaków mają długie pióra. W snach widzą obiecane Łąki, szelesty i słońce. Nie tu. > : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS104
: Data Publikacji.: 14-03-25
: Opis.: Dj.e.dzziaaa ZA ROGIEM WSZECHŚWIAT. - Tutaj złe wspomnienia zabijają szybciej niż malaria. Dlatego pomogę ci pochować mnicha za to ty przywdziejesz maskę żółwia na muskułach gazeli. - Rób jak mówiłem. Pretekineterka popatrzała na El Micho słabym wzrokiem. Nie umiała już spoglądać za horyzont, skąd czerpała wiedzę. Nie wiedziała nic o mnichach i tym, że należy ich chować. A oni się do tego długo przygotowują. - A tu cyk ! I wszechświat znów cię zaskoczył! - Rzekł El Micho usiłując coś powiedzieć. Nie wiedział jak jej to wytłumaczyć. Była jak nieogładzony kamień. Razem ze ślimakami napadli nas niespodziewanie ze wszystkich stron. Wzięli w kleszcze i otoczyli z zaskoczenia. Wystawili swe czułki i rozdziawili gęby do okrzyku. Ten zawiesili na haku oczekiwania na właściwy moment i trwają w bezruchu. Teraz nasza kolej na ruch. Oni są powolni a my mamy szybkie nogi. Cóż z tego, już zaprogramowali swe działania. Powolny człowiek, też łapie szybkonogie gazele bez trudu. Planuje i ma. - Każde zdziwienie ma swoje żądło. - Powiedział jej do ucha El Micho i pociągnął ją za rękę w stronę bryczki. Pojechali w stronę najbliższej osady. W klasztornym refektarzu ukryli w ścianie pod napisem całą historię Pretekineterki i jej rodzaju. Leżała tam już wcześniej inna historia jej poprzedniczki. El Micho dodał tylko kilka małpich skalpów. Nie było to potrzebne, aby kazać umrzeć mnichowi, ale ona o tym nie wiedziała. Widziała w jego oczach, że chce. Bryczka jechała lekko. Wchodzisz do baru mała dziewczynko a dziesięć minut później wieją z niego marynarze. Więc co jest i skąd tak umiesz kląć? A na wzmożoną aktywność pomoże ci jedna tabletka dziennie. Już jest. Już jest. Ha, ha, ha, ha. Mamy bzika na punkcie. Akurat. Pretekineterka mogła dać rozkaz aby umarli, bo ludzie zawsze słuchają rozkazów i umierają, ale nie chciała, bo miała już swój dom i pragnęła być z El Micho w jego świecie. Była piękną kobietą i chciała dziecka. - Jeśli jest jakiś powód aby cię nie zabić, to nie jest to twój rozum. - Zakpił z niej El Micho. - Dobra, zwalczę więc wszystkie objawy. - Starała się mówić szybkimi słowami, by nie domyślili się jej powłóczystości rodzaju. - Najpierw schłodź swoją głowę i rozpraw się z łupieżem. - Zażartował znowu głupio. - Ta sama zasada co przy rozprawiczaniu dziewicy. Macho gryzie dziewicę w ucho, aby odwrócić uwagę. Popatrzyła na niego okrągłymi oczami nie rozumiejąc nic a nic. - O północy powiem ci szczegóły. - Zawsze byłeś głupi, czy brałeś lekcje?- Powiedziała kilka szybkich słów, które zasłyszała w knajpie. - Układałem tekst o bułce z masłem. - Zobaczmy go przez lupę? - Powiedziała kilka szybkich słów, które zasłyszała w aptece. - Umiem tylko to o bułce z masłem. - No tak. - Dodała od siebie. - Są jeszcze w tym mieście ludzie, którzy mnie potrzebują nocą. - Zaśmiała się. Kochała El Micha i sprawdzała to cały czas, bo nie znała odnośników, a koleżanek nie miała, wśród ludzi. - Mamy bzika na punkcie nocy. Akurat na noc. - El Micho przyciągnął ją do siebie bliżej. - Teraz moje włosy lśnią tak, że cała nabieram blasku. Świecę bez reflektorów. Dwa lata minęły, dwa dni i dwa mosty. Ciągle jestem twoja ,choć już nie tak jak wtedy. Dzisiaj pamięcią sięgam do starych szuflad. Dzisiaj mieszczę się w schemacie marzeń cichych i dobrze skrywanych. Dzisiaj nie piję już mleka. Pretekineterka położyła się obok El Micha wciągając zapach w nozdrza. Bębny daleko wybijały monotonny rytm. Chodź więc ze mną. Dotknij mej twarzy. Weź mnie za rękę. Obejmij mnie. Wypuść łzy szczęścia bym mógł je zlizać. Daj tchnienie swym marzeniom aby stały się. - Dobrze, tak zrobię! - Powiedziała patrząc w sufit. To ja, Słońce! Jesteś moją siostrą? Jestem Księżycem grającym na bębnie. Jestem pocałunkiem z językiem ognia. Jestem mgłą kołyszącą twe myśli. Jestem twoja i na wieki. Jestem i będę. > : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS103
: Data Publikacji.: 14-03-25
: Opis.: o.e.daaiaaa HODOWLE Każdy popełnia grzechy i nikt nie jest bez winy. Zostałeś chociaż mogłeś wyjść. Nóż pozostał obok ciebie. Jak wielkim jest Hodowca, w jakiego wierzysz, że zaakceptował i pokochał cię zanim jeszcze zacząłeś być. Kto będzie posłuszny i uległy, będzie zażywał wszelkich doczesnych dóbr. Hodowla przewiduje jednego na sto , knura-awanturnika, który rozpycha się lub ucieka od żłoba w las albo lepiej do tramwaju, choć tam nie ma jedzenia i jest głupio niebezpiecznie. A knur jest tam bez sensu! Ale ten jeden na 100 lub jeden na 1000, ma w sobie wiedzę, co wiedzie go ! Jak nie chce uczestniczyć w hodowli, to co wtedy? Ani nie chce się rozmnażać, kiedy mu dają, ani żreć, kiedy mu dają. Chciałby może do gwiazd. Chciałby wolnym truchtem przemierzać ścieżki piaszczyste wciągając woń trufli rosnących tuż pod piachem, tuż pod kopytkiem. Chciałby ogarnąć okiem spokojnym i nie przekrwionym od antybiotyków i sterydów, las i przenikające promienie słońca głaszczące liście i ściółkę , gdzie wśród mchu i jagódek żyje mnóstwo robaczków i ślimaków. Znaleźć się choć raz wolny w swoim lesie. Pięknym i prawdziwym. Podziwiać spróchniałe od starości drzewa, rozmawiać z jaszczurkami, bać się nieznanych zapachów i dźwięków. Być świnią ! Zryć ziemię szukając korzonków ! Nic z tego! Zamiast gwiazd betonowy klimat rzeźni. Kilogramy kolegów pociętych na kawałki. Efekt hodowli. Owoc przemyśleń hodowców. Rezultat chorej cywilizacji, której nie chce się polować , wygodnie siedzących w fotelach grubasów absolutnych. Kto hoduje grubasy absolutne? Jak ich się zjada , gdy hodowla osiągnie cel? Co jest celem? Kto go oznaczył i dlaczego jest ważny? Z pewnością cel jest niewidoczny dla grubasa w hodowli. Tak jest zawsze i w każdym rodzaju hodowli. Żadne ziarnko prawdy, choćby najmniejsze, nie jest okrągłą kulką. Wynikają z tego garby i wyjątki. Przepraszam, może pan powtórzyć nazwisko ? Hodowca Bogów Jedynych i Potrójnych Niecieleśnie Świętych lub w Trójcy Jedynych. Po co hoduje się Bogów Jedynych , a po co Grubasy Absolutne? Przepraszam, może pan powtórzyć nazwisko ? Już mówiłem. Hodowca. W akwarium automat gasi i zapala światło. Rybki zapalają się lub gasną. Ich uczucia i myśli są tchnieniem światów nieznanych i dalekich. Ich marzenia nie mają haka. Granice światów są widzialne tylko wtedy , gdy obrosną glonami. Dziś po torach kolejowych chodzi baba z długim pędzlem. Krótkofalówką coś jej mówią a ona odszczekuje metalicznym głosem. Nabiera smołę i smar z aluminiowego pojemnika na jagody. Znaczy dziegciem luźne śruby i nie dosypane żwirem podkłady kolejowe. Krok za krokiem unika katastrofy najszybszego pociągu Europy. Krok za krokiem staje się krótkofalową bohaterką turkotu kół. Bo, kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej. Tam przyszłość i rdza przeszłości dotykają się w pędzie. Znaczą tyle, ile dała im epoka stali. Gwizdki hut odgwizdały już zwycięstwa nad pozbawionym dzieciństwa narybkiem robotników. Szerokie, okrągłe górnicze łopaty, zwane babskimi dupami, przemierzyły już tysiące ton węgla. Czerwony rozgrzany drut przeciśnięty został przez fillery i stał się gwoździami o łebkach w kratkę. Dzisiaj w epoce gumoszkła nie pamięta się zasług metalowych karabinów i armat olbrzymów. Sztywna stal i sztywni ludzie. Sztywne kołnierzyki zapięte wysoko pod szyją. Aluminiowe garnczki na gorzką kawę zbożową parzoną przed świtem dawały ciepło rodzinnego ogniska. Nikt nie wiedział co to smektyt ni german. Inteligenci i ci ,co chcieli za takich uchodzić wiązali se pod szyją cienkie paski materiału myląc supeł. Koszula w kratkę była nośnikiem muskułów drwala. Biały czepek trzymały łapkami wszy aptekarki zwanej panimagister. Zegary musiały chodzić w kółko, tak, że zawsze po godzinie dwudziestejczwartej pojawiała się godzina zero. Ktoś, kto tego nie przeżył, nigdy swą logiką nie pojmie. Ale tak było na prawdę. W dodatku jeszcze te nieskończenie dalekie nieskończoności.... Kto to wymyślił ? W końcu ludzie nie mogli se już z tym poradzić kulturowo więc dyplomatycznie stwierdzili tak: KAŻDA NIESKOŃCZONOŚĆ DĄŻY DO JAKIEJŚ GRANICY ! Czyż to nie cudowne? Jest nieskończona , a tu cyk, już ma skończoną granicę! Jakie to mądre i nieprzeniknione. Ale zgadza się koniec końców , na zasadzie ,że z 0 implikujemy jedynkę. A jeszcze dla podniesienia statusu mądrości nazwijmy granicę jakimś słowem wyśnionym. I wymyślili słowo LIMES. Tak więc każda NIESKOŃCZONOŚĆ ma swoją LIMES i w ten sposób jest ograniczona. Mądrość niektórych ludzi jest nieskończenie ograniczona. I już. Ale to nie jest prawda. Kłóci się ten sposób obliczania świata ze sposobem podanym przez Fouriera. Jego szeregi są piękne i zwarte jak regimenty tresowanych mrówek. Widać jednak obok światła jasności jeszcze równoległe światło ciemności. To drugi szereg biegnący równolegle do jasnego dopełniający swe igreki do jedynki tak, jak dodają się amplitudy na wykresach częstości o przeciwnych fazach. I nie ma tu miejsca na zatracanie się w nieskończonościach chociaż widać, że szereg gaśnie maleństwem ułamka, lub rozszerza i powiększa swój kąt jak śrut wystrzelony z fuzji. Światło cienia szeregów Fouriera jest dopełnieniem i obowiązkiem w opisywaniu światów. Dlaczego więc ludzie pochłonięci są tylko wyliczankami świateł jasnych szeregów? Dlaczego męczą się z nieskończonościami limesowanymi i rysują uporczywie wynaturzone para i inne bole? Może chcą mieć jakieś złudzenia marzeń? Nie chcą wiedzieć, że czerwony i zielony wykres fali dają po zsumowaniu igreków amplitudę szarego zera? Nie chcą ! Co to, to nie ! Daleka nieskończenie piękna beznadziejnie bezludna wyspa atolu koralowego woła ciebie, szare zero w ubraniu z elanobawełny! Już palmy kiwają zapraszająco wskazując ławicę cienia , pochylają się prawie nad twym hamakiem, którego nigdy nie użyjesz, tak samo, jak nigdy lekkim ruchem nie odrzucisz papierowej parasoleczki z mrożonego kielicha. Fale muskają atol. Fale muskają atol jeszcze raz. Fale ponownie musnęły atol ze wszech stron. Robią tak od milionów lat. A ty przeminiesz po kilkudziesięciu? Ile to muśnięć fal? Czy dlatego potrzebna ci nieskończoność by nad nią zapanować? A co ma do tego matematyka? Czy to oszustwo czy ene due rabe połknął bocian żabę? Pretekineterzy dotknęli swych kolczyków zrobionych ze zwiniętych w obrączki pępowin urodzonych szczęśliwie noworodków. W podzięce za żal wypluty nad jestestwami zmarłych, pokiwali zwiędłymi cienkimi głowami na wiotkich szyjach. Pretekineterzy zawsze tak robią jeden raz na całą zawszość. Dziś u stóp góry zielonej rosa dźwięczała radośniej niż zwykle. Tak jest. Wygrana w totolotka stała się moją. Już raz tak było. qrxs6Vzcpu8 U77NB-kIl-c tXRa4m8B8iY iBIg4_WwyWE : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS102
: Data Publikacji.: 08-03-25
: Opis.: d.e.daaiaaa HOMBRE 7 Czy grzech wobec państwa jest grzechem wobec boga? Czy grzech wobec patriotyzmu jest grzechem wobec boga? Czy zdrada jest dobrem wyższym? Odpowiedzi na te skomplikowane pytania są w zasadzie bardzo proste odkąd można grzechy odkupywać pieniędzmi. Zamieniamy więc sumienie na sumkę monet i tę niesiemy za grzechy. Ponieważ spowiedź wymyślił jakiś tam król francuski aby podsłuchiwać swych poddanych, traktujmy konfesjonały jako ucho króla a brzęczące w nich szerszenie jak wosk. Pozbędziemy się domniemanej winy i rozstrzygania co dobre a co złe. Społeczne dobro wioski murzyńskiej podpowiada ,że zamiast przeziębić sobie nerki leżąc krzyżem na zimnych posadzkach kościołów, lepiej jest zapłacić za grzechy przelewem w banku a posadzki zostawić turystom. Nie wie już dziś nikt, jak nakarmić kilkoma koszami ryb tysiące wiernych i niewiernych. Każdy, kto grzechy swe sakiewką mierzy powie: nakarmić ich mógł, ale czy oni się najedli? Woodoo wioski afrykańskiej mówi, że jedzącego mięso czarnej kury ognie kiszek dręczyć będą, aż do śmierci. I wystarczy mieszkańcowi takiej wioski dać niby dowód, że przez przypadek zjadł kawałek takiego mięsa, a już się zwija i blednie, i konwulsje go toczą, i gorączką się broni przed śmiercią, co niechybnie w mięsie czarnej kury czai się na murzyna. Nie ma takiej sakiewki z pieniędzmi, która zmazała by jego winę ! Silna wewnętrzna przynależność do wioski i etyka przetrwania tych, co do niej należą, gubi tych, co nawet przez pomyłkę błąd i grzech zrobili. A litość? Czy to pochodna pierwiastka lit? Murzyni spytają. Jaka to litość upoważnia oddalenie wioskowego prawa? Prawo przodków i dziadków, których wyschnięte ciała siedzą w lepiance podparte kijkami, których duchy zaklęte w totemach stojących na placu patrzą na nas wszystkich. Czyż można przejść obok swej babki i dziadka będąc w grzechu? Czy da się położyć im na zapadłych oczodołach monety by nie widzieli złych uczynków? Może przekupić ich miseczką miodu i zadymić obraz prawdy kadzidłem? Może gdyby zamiast rosołu z makaronikiem i kotletów mielonych z buraczkami i drobnosiekaną pietruszeczką na ziemniaczkach, i z sosikiem, podano nam na białym obrusie w niedzielę do zjedzenia rękę wroga w nocniku w sosie beszamelowym albo udziec z ospałego urzędnika, albo gdybyśmy mieli spożywać mózg dziadka zrozumielibyśmy, co jest dobre a co złe. Obecne woodoo zabrania nam jeść mięso przyjaciół i wrogów jak murzynowi zabronione jest mięso czarnej kury. Woodoo nasze mówi : jeśli kiedykolwiek w swym życiu, nawet przypadkiem, spożyłeś mięso ludzkie, nigdy już nie będziesz bez winy i zawsze będziesz nieczysty. Twe dzieci będą dziećmi ludożercy. Twe myśli będą zawsze skażone. Twa żona będzie zawsze nie-pewna swego męża. A w lusterku będziesz nieufnie spoglądał na swe zęby. Kolor twego długiego języka wyda ci się inny. Poczujesz słodycz ludzkiego mięsa i obrzydzenie do siebie. Poczujesz się lepiej jako wolne zwierzę i wciągniesz prawdziwe powietrze przez nozdrza, i poczujesz ulgę grzechów pozornych, którymi się do tej pory gryzłeś. I wydadzą ci się one dalekie i nieistotne, malutkie i nieprawdziwe, bo takimi są w istocie przy twym grzechu ludożerstwa. Pieniądze nie będą dla ciebie zbożne. A całe twoje ciało przenikną wszystkie duchy Pretekineterów i niewinnych ludzi niepretekineterycznych zawierając jedno przesłanie. Bądź wolny i sprawiedliwy w sercu swoim. Dostrzegaj tych, których miałeś za nic. Tych, którzy przeminęli w twej pamięci, wywołaj. Tych, którzy przyjdą, w swej myśli pretekinetuj, a przyjdą. Nie można sumienia zamieniać na pieniądze, chyba, że tylko jeden raz. Można je sprzedać. Wtedy jesteś bez grzechów , bo bez sumienia. Możesz sobie umierać w spokoju i bez grzechów, które sprzedane leżą na stole razem z twym sumieniem jak płucka z wątróbką na desce obok noża, zanim zaczną się psuć. Dzisiaj już nie zrozumiesz, co i dlaczego. Śmieszne i nieistotne sumienie ? I jakieś grzechy? Kto widział kiedyś kilo grzechu? No kto? Pretekineterzy jadąc w swetrach bryczką brzegiem ruczaju widzą twe grzechy, które popełnisz za młodu. Widzą twe grzechy, które nie są grzechami dzieciństwa, i widzą twe grzechy, na które skarży się twa starość. Bryczka skrzypi, ruczaj szumi. Długie palce pretekineterów mają wypielęgnowane długie paznokcie. Długie palce pretekineterów wskazują na ciebie nie w tej chwili, lecz w każdej. Grzechy. Grzechy. Grzechy. Grzechy. Grzechy. Grzeszkichy. Grzechy. Grzechy. Grzechy. Grzechy. Tutaj wypisz ołówkiem ( lub krwią , byle nie swoją!) te grzechy, których NIGDY nie popełnisz. A teraz napisz pod spodem : ALEM SE NASMARKAŁ(A)* W PAMIETNIK! *niepotrzebne skreślić. Teraz już jesteś przed sobą inną osobą i nic tego nie zmieni. Nie ważne, że kartkę porwał wiatr, zapomnienie. To nic nie zmienia. Co, boisz się nawet wyobrazić takie grzechy?!!! Czy to takie trudne???! A jak jest z: NIE ZABIJĘ NIGDY NIKOGO ? czy ten grzech można wpisać na listę NIGDY w przyszłości NIE POPEŁNIONYCH GRZECHÓW? A jak jest z: NIE SPRZEDAM CZŁOWIEKA ZA WIRTUALNE PIENIĄDZE ? A jak jest z: NIE WYDAM ZARZĄDZENIA, OD KTÓREGO UMRĄ TYSIĄCE LUDZI NA POWOLNE ZATRUCIE POKARMOWE? A jak jest z: NIE BĘDĘ NADUŻYWAŁ IMIENIA BOGA SWEGO NA DAREMNIE ? ( bo mnie wtedy nie usłyszy, gdy będę na prawdę coś chciał od niego ) A jak jest z: NIE BĘDĘ OSĄDZAŁ PRZYDATNOŚCI DO ŻYCIA OSIEMDZIESIĘCIOLETNIEJ BABCI? No cóż. Uznajmy ,że to baaaardzo głupia lista. Może łatwiej pójdzie ci z listą - grzechów ZAWSZE POPEŁNIANYCH: Np. ZAWSZE KŁAMIĘ, CIĄGLE POŻĄDAM ŻON MYCH KOLEGÓW, NAMIĘTNIE ZAZDROSZCZĘ KOLEŻANKOM CIUCHÓW i POŻĄDAM ICH MĘŻÓW, ZAWSZE SKRĘCAM SIĘ , GDY LUDZIOM SIĘ WIEDZIE, NIENAWIDZĘ WSZYSTKICH PO POROSTU, UWAŻAM SIĘ ZA DOBRĄ OSOBĘ ! ZAWSZE I WSZĘDZIE ! MILCZĘ GDY MNIE PYTAJĄ O ZDANIE, NA PEWNO PÓJDĘ DO NIEBA Na tym poprzestańmy, bo w przeciwnym razie część cmentarza dla samobójców powiększy swoją powierzchnię. Teraz będzie lepiej jak zamkniesz tą książkę i przestaniesz czytać , aż przemyślisz swoją postawę wobec siebie. Nie otwieraj jej więcej, gdy dojdziesz do konformizmu. Nie czytaj jej też, gdy podwójną okaże się twoja moralność. Lepiej bądź bezbożnikiem , niż wierzącym w to, co wygodne lub co bardzo wygodne. A więc ? *Teraz tu pierdolniemy sobie jakąś ilustracyjkę aby ci co lecą przez tekst dalej i dalej z przyzwyczajenia , mieli czas wyłączyć oko i mózg z jazgotu liter i półsensów. I zamknąć tą książkę wreszcie! ilustra nNcJwGJfpN0 5Rus241V4lY Ovzzcilm9JY 6Gdinv2ZutE : Poprzedni rozdział: Następny rozdział: : Automat tłumaczył ten tekst na 91 języków z oryginalnego języka polskiego. Tytuł oryginału "Teoria Strzałek" . Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawo autorskie: Jakub Nowak TS101
: Data Publikacji.: 08-03-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025