Nadmi
- Kraj:Polska
- : Język.:deutsch
- : Utworzony.: 06-10-15
- : Ostatnie Logowanie.: 29-07-25
: Opis.: “Ziele długowieczności” chroni serce i uspokaja. Wystarczy kilka listków © Shutterstock ---- ---- Chińczycy wierzą, że włączenie tej rośliny do codziennej diety to przepis na długowieczność. Warto spróbować, bo jiaogulan to ziele proste w uprawie. Jak wykorzystać je w kuchni? Jiaogulan, znany jako "zioło życia", jest ceniony w tradycyjnej medycynie chińskiej za swoje wszechstronne właściwości zdrowotne. Zioło życia zawiera wiele cennych witamin i minerałów, m.in. fosfor czy cynk. Jak wykorzystać niezwykłą roślinę w kuchni? Każdy z nas chciałby dożyć starości w zdrowiu. Szukając sposobów na długowieczność, warto sięgnąć do źródeł: niektóre skarby mamy na wyciągnięcie ręki. Jiaogulan (łac. Gynostemma Pentaphyllum) to roślina nazywana również "ziołem życia" lub "zielem długowieczności". Określenia te zawdzięcza niezliczonym właściwościom zdrowotnym, które są od wieków wykorzystywane w tradycyjnej medycynie chińskiej. W Chinach napar z jiaogulan często zastępuje zieloną herbatę. Mieszkańcy Chin wierzą, że regularne picie naparu pomaga łagodzić stan zapalny w organizmie, chroniąc przed poważnymi schorzeniami. Jiaogulan to skarbnica witamin i składników, które są zbawienne dla organizmu. Właściwości zdrowotne jiaogulanu. Pomoże tym osobom Jiaogulan ma podobny skład chemiczny do żeń-szenia, jednak zawiera więcej cennych substancji. To m.in. kwas foliowy czy saponiny. Jiaogulan jest źródłem witamin: C, E, A, B oraz ważnych pierwiastków (fosfor, cynk, miedź). Dzięki antyoksydantom jiaogulan chroni organizm przed procesem starzenia. Poza tym roślina ta: wspiera odporność podkręca metabolizm działa antybakteryjnie dodaje energii działa przeciwbólowo (zmniejsza obrzęki) pomaga w trawieniu, oczyszczaniu organizmu i utrzymaniu prawidłowego pH żołądka reguluje poziom cholesterolu we krwi uspokaja, poprawia sen Jiaogulan: zastosowanie w kuchni Jiaogulan ma charakterystyczny, słodkawy smak, przypominający lukrecję lub stewię. Do jadalnych części jiaogulanu należą liście, łodygi i kwiaty. Mają one wiele zastosowań kulinarnych. Najbardziej popularny jest napar: aby go przygotować wystarczy zalać gorącą wodą 1-2 łyżeczki suszonych liści i zaparzać przez ok. 10 minut. Świeże liście i łodygi Jiaogulan doskonale podkreślą smak sałatki czy zupy. Ze względu na subtelny, słodkawy smak, liście jiaogulanu można wykorzystywać jako alternatywę dla cukru lub innych słodzików. Ziarenka jiaogulanu można zmielić i wykorzystywać jako przyprawę. Jak uprawiać jiaogulan? Jiaogulan można uprawiać w mieszkaniu, ogrodzie lub na balkonie. Roślina najbardziej lubi stanowiska o dużej ilości rozproszonego światła (lepiej unikać zbyt silnego nasłonecznienia). Jiaogulan najlepiej rośnie w żyznej, przepuszczalnej glebie o kwaśnym odczynie. Jiaogulan to roślina pnąca się, dlatego ważna jest odpowiednia podpora. Pnącze przed mrozami należy przenieść do widnego, chłodnego pomieszczenia. Uwaga: nie każdy może stosować jiaogulan bez ograniczeń. Zawsze należy skonsultować się z lekarzem przed dodaniem jiaogulanu do diety. Zioło może wchodzić w interakcje z niektórymi lekami. Nie należy go stosować również w ciąży, podczas karmienia piersią czy przy chorobach autoimmunologicznych. http://e-manus.pl/
: Data Publikacji.: 11-07-25
: Opis.: Inżynierowie z MIT stworzyli folię, która robi wodę z powietrza. Serio! W świecie, w którym 4,5 miliarda ludzi nie ma stałego dostępu do bezpiecznej wody pitnej, każde nowe rozwiązanie zasługuje na uwagę. A co jeśli mogłoby to być… coś na kształt czarnej folii bąbelkowej? Inżynierowie z MIT stworzyli właśnie takie urządzenie - prosty, pozbawiony źródła zasilania panel, który potrafi produkować wodę pitną z powietrza. Testy przeprowadzono w Dolinie Śmierci, jednym z najbardziej suchych miejsc na Ziemi. I, co zaskakujące, zadziałało! Jak działa urządzenie do pozyskiwania wody z powietrza? Nowatorski atmosferyczny system pozyskiwania wody (ang. atmospheric water harvester) to panel zbudowany z czarnego hydrożelu, zamkniętego między warstwami szkła. Klucz tkwi w samym materiale.To mieszanina alkoholu poliwinylowego (PVA), chlorku litu (silnie higroskopijna sól), gliceryny oraz czarnego tuszu. Dzięki unikalnym właściwościom hydrożelu oraz jego "foliowej" strukturze, panel efektywnie zbiera cząsteczki wody z powietrza. Szczególnie w nocy, gdy wilgotność jest największa. Rano, gdy temperatura rośnie, woda odparowuje z hydrożelu, skrapla się na chłodniejszym szkle i dzięki grawitacji oraz specjalnym kanalikom trafia do zbiornika. To prosty, pasywny proces. Nie wymaga prądu, pomp ani elektroniki. Woda pitna na pustyni. Test w Dolinie Śmierci Dolina Śmierci to jedno z najbardziej wymagających środowisk do testów tego typu urządzeń. Otoczona czterema pasmami górskimi, które wyłapują większość wilgoci z chmur, jest praktycznie pozbawiona opadów i parującej wody. Tym większe zaskoczenie budzi skuteczność prototypu. Panele z czarnego hydrożelu zbierały ponad 50 ml wody dziennie. I to wodę zdatną do picia! W warunkach większej wilgotności udało się przyciągnąć nawet 160 ml wody w ciągu jednej nocy. To już ilości, które, przy odpowiedniej skali, mogłyby ratować życie. Nowa technologia pozwala zamienić mgłę w wodę w suchych regionach Co ważne, zespół zadbał o to, by sól pochłaniająca wodę nie przedostawała się do gotowego roztworu. Gliceryna zamyka ją wewnątrz żelu, a mikrostruktura materiału nie pozwala na jej wypłukanie. W przeciwieństwie do wcześniejszych technologii tego typu, które produkowały jedynie kilka mililitrów wody dziennie i często powodowały zanieczyszczenie cieczy np. solami metali, nowy materiał wydaje się bardziej obiecujący. - To jedynie projekt demonstracyjny. Wciąż mamy wiele do zoptymalizowania - przyznaje dr Chang Liu z MIT, współautorka badania. - Pracujemy nad kolejną wersją materiału, by poprawić jego właściwości. Źródło: Sciencealert.com Publikacja: Liu, C., Yan, XY., Li, S. i in. Pionowy panel hydrożelowy origami w skali metrowej do zbierania wody atmosferycznej w Dolinie Śmierci. Nat Water 3 , 714-722 (2025). https://doi.org/10.1038/s44221-025-00447-2
: Data Publikacji.: 10-07-25
: Opis.: W świecie mikrobiologii doszło do odkrycia, które może zmienić nasze postrzeganie tego, co naprawdę znaczy „żyć”. Naukowcy natrafili na nowy typ mikroorganizmu – to znalezisko przesuwa granice nauki. W świecie mikrobiologii doszło do odkrycia, które może zmienić nasze postrzeganie tego, co naprawdę znaczy „żyć”. Naukowcy natrafili na nowy typ mikroorganizmu, który zachowuje się jak coś pośredniego między wirusem a komórką. To znalezisko przesuwa granice nauki i wywołuje fundamentalne pytania o definicję życia. Organizm spoza klasyfikacji biologicznej Międzynarodowy zespół badaczy z uniwersytetu w kanadyjskim Halifax oraz ich współpracownicy z Japonii podczas analizowania planktonu morskiego (Citharistes regius) natknęli się na fragment DNA, który nie pasował do żadnego dotąd znanego organizmu. Po pogłębionej analizie okazało się, że należy on do przedstawiciela domeny Archaea – grupy mikroorganizmów uważanych za przodków życia eukariotycznego, czyli także ludzi. Ten niezwykły organizm otrzymał nazwę Sukunaarchaeum mirabile, inspirowaną postacią z japońskiej mitologii, znaną z małych rozmiarów. Nieprzypadkowo, bowiem nowoodkryty mikrob posiada wyjątkowo mały genom, liczący zaledwie 238 tysięcy par zasad – najmniejszy spośród dotąd poznanych archeonów. Zachowanie jak u wirusa i komórki jednocześnie Co czyni Sukunaarchaeum tak wyjątkowym? Jego sposób funkcjonowania łączy cechy dwóch światów – wirusowego i komórkowego. Tak jak wirusy, organizm ten jest skrajnie zależny od żywiciela, nie posiada bowiem własnych szlaków metabolicznych. Nie jest zdolny do samodzielnego życia. Jednocześnie Sukunaarchaeum potrafi coś, czego wirusy nie umieją. Wytwarza własne rybosomy i mRNA, elementy niezbędne do syntezy białek. To kluczowy argument przemawiający za tym, że nie jest to zwykły wirus. Choć nie funkcjonuje niezależnie, to jego zdolność do produkcji własnych cząsteczek czyni go czymś więcej. Minimalizm biologiczny, który zaskakuje Pomimo pewnej autonomii w produkcji komponentów białkowych, organizm ten nie przetrwa bez pomocy innego. Jego genom koduje wyłącznie najprostsze mechanizmy: replikację DNA, transkrypcję i translację. Cała reszta procesów biologicznych musi zostać „dostarczona” przez komórkę gospodarza. Odkrycie tego mikroorganizmu zmusza naukowców do przemyślenia tradycyjnych kategorii biologicznych. Nie pasuje on ani do typowych komórek, ani do wirusów, ale wykazuje cechy obu. Co więcej, może przypominać formy życia, które istniały na Ziemi u jej zarania. Dzięki niemu będzie można uzyskać lepszy wgląd w to, jak mogły wyglądać najwcześniejsze formy życia i jak powstawały bardziej złożone organizmy.
: Data Publikacji.: 10-07-25
: Opis.: Nikola Tesla w laboratorium. © Autorstwa Photographer: Dickenson V. AlleyRestored by Lošmi, Domena publiczna Nikola Tesla - "człowiek, który wynalazł XX wiek", "władca piorunów". Genialny uczony i wynalazca, który zmarł w biedzie i zapomnieniu. A może zamordowały go służby, bo odkrył, jak strącać wrogie samoloty z odległości kilkuset kilometrów? Czy naprawdę był człowiekiem, a może przybył z Wenus? Nicola Tesla © Wikimedia Commons Teorii spiskowych na temat Nikoli Tesli jest tyle, że naprawdę trudno się w nich poruszać i oddzielić prawdę od mitów i zwykłych zmyśleń. Zaczyna się od samego początku, czyli od narodzin wynalazcy. Nikola Tesla - zrodzony w burzy Nikola Tesla urodził się 10 lipca 1856 roku we wsi Smiljan, na terenie dzisiejszej w Chorwacji. A właściwie urodził się w nocy z 9 na 10 lipca, dokładnie o północy. Dlatego badacze spierają się, czy za datę narodzin przyjąć 9 lipca czy 10 lipca. Szala przechyliła się na 10 lipca, więc to właśnie tego dnia jest obchodzony Dzień Nikoli Tesli. Do tego dodajmy jeszcze jeden element - ponoć tej lipcowej nocy 1856 r. szalała groźna burza z piorunami. Tesla urodził się więc w czasie szalejącej burzy. Trudno o lepszy początek mitu o człowieku, który po latach miał być nazywany "władcą piorunów". Popkulturowo znamy ten motyw choćby z "Gry o Tron", gdzie "zrodzona w burzy" była Daenerys Targaryen. Z tą różnicą, że Tesla nie jest postacią fikcyjną, a swoje zainteresowania badawcze rzeczywiście ulokował w elektryczności i wyładowaniach. Co do narodzin Tesli jest jeszcze inna teoria, dosłownie kosmiczna. Otóż miał się nie urodzić na Ziemi, tylko przybyć do serbskiej rodziny mieszkającej w małej wiosce z kosmosu, a dokładnie z Wenus. I tego wątku nie będę dalej rozwijać, podobnie jak teorii, że nie przybył z kosmosu, tylko z przyszłości. Wiedz, czytelniku, że one istnieją, mają swoich zwolenników i nie idźmy dalej tą drogą. Faktem jest, że dziś do Tesli przyznają się Serbowie - bo jego rodzice byli Serbami, Chorwaci - bo urodził się na terenie dzisiejszej Chorwacji i Amerykanie - bo miał amerykańskie obywatelstwo i większość życia spędził w Stanach, tam też powstało najwięcej jego wynalazków. Sam Tesla identyfikował się jako Serb. Nie jako Wenusjanin, co może zasmucić zwolenników teorii o jego pozaziemskim pochodzeniu. Nikola Tesla "był dziwakiem" Na pewno wyróżniał się z tłumu, nie tylko intelektem. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to wzrost. A ten, według źródeł, był imponujący. Tesla miał mieć między 196 a 198 cm wzrostu. Dużo nawet jak na dzisiejsze standardy, o tych sprzed stu lat nie mówiąc. Miał fotograficzną pamięć, pamiętał dokładnie dokumenty, które tylko raz miał w ręku. Jak opowiadał autor biografii uczonego Przemysław Słowiński w audycji Doroty Truszczak w Polskim Radiu, ta pamięć dosłownie pozwoliła mu dostać się do Ameryki. Otóż zgubił swój bilet na statek, ale był w stanie odtworzyć z pamięci numer tego biletu. Przypuszcza się, że mógł chorować na schizofrenię, niektóre jego zachowania wskazywały na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Przykładowo, miał obsesję na punkcie liczby trzy. Podczas ćwiczeń na publicznym basenie przepływał 33 długości, a jeśli pomylił się w liczeniu, zaczynał od początku. Okrążał budynek trzy razy, zanim wszedł do środka. Jeśli zatrzymywał się w hotelu, to tylko w pokoju o numerze podzielnym przez trzy. Ostatnią dekadę życia mieszkał na 33. piętrze hotelu New Yorker w pokoju 3327. Brzydził się biżuterii, a szczególną odrazę wywoływały w nim perłowe kolczyki. Nocą zginał i prostował palce stóp 100 razy, żeby pobudzić komórki mózgowe do pracy. W restauracjach domagał się trzech złożonych serwetek materiałowych obok talerza przy każdym posiłku, używając w sumie 18 serwetek. Pracowicie pucował nimi sztućce, żeby pozbyć się zarazków, których panicznie się bał. Co ciekawe, strach przed zarazkami nie przeszkadzał mu karmić gołębie z ręki. - Nie potrafił zadbać o swoją sławę i interesy. Jedyne co go interesowało to praca, nauka i wynalazki. Szkoda, że takiemu człowiekowi przyszło umrzeć w biedzie, aczkolwiek miał okres prosperity finansowej i sławy - mówił Przemysław Słowiński. - Był człowiekiem wybitnym, ale też strasznym dziwakiem - dodaje. Nikola Tesla, jak już wspomniałam, nie przywiązywał wagi do pieniędzy. Do Stanów przybył mając przy duszy dosłownie cztery centy. Miewał okresy, kiedy nie narzekał na brak pieniędzy, szczególnie że bardzo dużo pracował i na swoim koncie sporo wynalazków - aż 125. Skonstruował m.in. silnik elektryczny zasilany prądem przemiennym, baterię słoneczną i radio (równolegle z Gugliemo Marconim, z którym zresztą spierał się o pierwszeństwo w sądzie). Dodajmy do tego jeszcze dynamo rowerowe, elektrownię wodną i baterię słoneczną. Skonstruował jedne z pierwszych zdalnie sterowanych urządzeń. Wywołał sensację pokazując w Nowym Jorku łódź zdalnie sterowaną radiem. Pracował także nad innymi zdalnie sterowanymi maszynami. Jemu zawdzięczamy nowoczesne sieci przesyłające prąd na duże odległości. Konflikt z Edisonem Ten brak umiejętności, a może bardziej chęci zadbania o sprawy finansowe oraz zainteresowanie naukowe prądem przemiennym zogniskowały się w konflikcie z innym wielkim naukowcem tamtych czasów, Thomasem Edisonem. Dziś Edisona pamiętamy głównie jako wynalazcę żarówki. Ale Edison, w przeciwieństwie do Tesli, potrafił zrobić z nauki biznes. Założył i zarządzał siecią laboratoriów, w których zatrudniał naukowców, a oni taśmowo wręcz wynajdywali nowe rzeczy i udoskonalali te już istniejące. Efekt tych prac to ponad tysiąc patentów. Tylko niektóre z nich to: betoniarka, płyta gramofonowa, pierwsza syntetyczna guma, perforowana taśma filmowa i projektor do filmów dźwiękowych, kombajn zbożowy. Edison założył też pismo naukowe "Science". Przy tym wszystkim nie był szczególnie etyczny, o czym miał się przekonać Tesla. – Tesla wykonał pracę wartą kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Edison obiecał mu zapłatę, ale nigdy tego nie zrobił – przybliża Przemysław Słowiński w rozmowie z Polskim Radiem. W efekcie Tesla rzucił pracę u Edisona, próbował sam prowadzić firmę, ale bez powodzenia. Zatrudnił się więc przy kopaniu rowów, żeby mieć z czego żyć. Wkrótce karta się odwróciła i Tesla poznał dwóch nowojorskich inwestorów, Alfreda Browna i Charlesa Pecka. Założył z nimi Tesla Electric Company, a efektem tej współpracy był silnik elektryczny zasilany prądem przemiennym. I tu znów pojawia się na horyzoncie Edison, który miał z kolei silnik zasilany prądem stałym i był przekonany o wyższości swojego rozwiązania. Tym razem Tesla miał wsparcie George'a Westinghouse'a, który finansował jego pracę. Doszło do starcia wizji, jak mają być zelektryfikowane miasta. Do historii ten spór przeszedł jako "war of currents" - wojna prądów. Ostatecznie to koncepcja Tesli okazała się bardziej praktyczna i do dziś mamy infrastrukturę elektryczną opartej na prądzie przemiennym. Warto więc pomyśleć ciepło o Tesli za każdym razem podłączając coś do gniazdka. Śmierć Nikoli Tesli Nie wszystko się Tesli udało. Jego wielką ambicją było znalezienie sposobu na bezprzewodowe przesyłanie energii na duże odległości. Mimo wielu prób niewiele z tego wyszło. Choć są zwolennicy teorii, że tak naprawdę mu się udało, ale lobby przemysłowe zdusiło ten wynalazek w zarodku, bo stanowił zagrożenie dla jego interesów. Skoro zaczęliśmy od dziwnych teorii dotyczących narodzin Tesli, to zakończmy teorią dotyczącą jego śmierci. Tesla zmarł w 1943 roku, miał wówczas 86 lat. Nie wygląda to szczególnie podejrzanie. Jednak ciekawie robi się, kiedy dodamy informację, że następnego dnia miał mieć spotkanie w Białym Domu, gdzie miał mówić o "promieniach śmierci", czyli broni, która miałaby strącać samoloty wroga z odległości kilkuset kilometrów. Rzeczywiście w notatkach Tesli z późnych lat życia są ślady, że rozmyślał nad takim wynalazkiem. Nie ma natomiast dowodów, by wyszedł poza fazę przemyśleń. Teorie spiskowe, że to tajne służby stoją za śmiercią Tesli, karmią się tym, co się stało po śmierci uczonego. Otóż jego siostrzeniec Sava Kosanović twierdził. że po śmierci wuja z jego pokoju zniknęły wszystkie zapiski naukowe. W tym czarny notatnik, w którym miał zapisywać "sprawy rządowe". Niedługo potem Alien Property Custodian (urząd ds. własności należącej do cudzoziemców) skonfiskował wszystkie należące do niego przedmioty. Choć Tesla był obywatelem amerykańskim. W pogrzebie Tesli w Nowym Jorku uczestniczyło dwa tysiące osób. Jego prochy w latach 50. trafiły do Belgradu. Powszechnie uważa się, że mimo niezaprzeczalnych osiągnięć Tesli, jego potencjał był znacznie większy i gdyby nie zawirowania i zwykły pech w jego życiu, mógłby osiągnąć jeszcze więcej.
: Data Publikacji.: 10-07-25
© Web Powered by Open Classifieds 2009 - 2025